Rozdział 58

536 45 0
                                    

- Jesteście wszyscy uczestnikami wyścigu. Macie prawo wiedzieć co was czeka, z racji tego, że jesteście stałymi uczestnikami. - mężczyzna na czele stołu zabrał glos. - Nie jestem pewien czy wszyscy się znamy. Pozwólcie, że zacznę. Levi, wasz, że tak powiem, szef.

Eliza zdążyła powstrzymać reakcje i zostać obojętną. Inni już tego nie zrobili. Siedzieli u samego szefa, który organizuje wyścigi i ma na sumieniu wszystkich, którzy w nich zginęli.

- Wasza kolej. - jego głos był pełen satysfakcji powstałej w wyniku reakcji pozostałych. - Panie mają pierwszeństwo.

- Piękne panie również. - czarnowłosa puściła oczko do dziewczyny na przeciwko.

To była chwila zawahania, czy podawać prawdziwe imię, czy może ksywka.

- Lilith..

- Lecisz ksywką Moon? Ha racja, w twoim przypadku i tak nic to nie zmienia. - widać było, że Levi dobrze się bawi w zaistniałej sytuacji.

- Magda, liczę na owocną współpracę Lilith. - czarnowłosa posłała uwodzicielski uśmiech do dziewczyny i oblizała usta.

Nie ukrywając, kobieta zaczynała pomału działać na Elizę pobudzająco. W szczególności po dzisiejszym śnie z blondwłosą psycholożką.

- Jackson

- Hewitt

- Seven

- Ra

Przedstawili się mężczyźni siedzący obok. Oprócz innych ksywek, koloru oczu, czy rysów twarzy, nie wyróżniali się niczym specjalnym.

- Zatem skoro formalności za nami, przejdźmy do sedna spotkania. - zaczął Levi - Jak już może niektórzy z was słyszeli, zostały wprowadzone nowe zasady. Każdy, kto bierze udział, nie może już zrezygnować. Tyczy się to was, jak i świerzaków w dzień startu. Tamci jeszcze będą mogli się wycofać. Wy już niestety nie.

Eliza słuchając mężczyzny, poczuła stopę sunącą po jej nodze wyżej, do kolana. Dalej nie sięgała. Zdziwiona spojrzała na Magdę, która kazała jej pozostać cicho i przysunąć się bliżej stołu.

Niebieskooka bijąc się z myślami, ustąpiła i wykonała polecenie. Wtedy stopa szybkim ruchem znalazła się na kroczu dziewczyny. Ta zacisnęła szczękę, starając się niczego po sobie nie pokazywać. Levi mówił dalej.

- Na każdego coś znajdziemy. Właśnie już to zrobiliśmy. Dla przykładu, pozwólcie, przeczytam kilka. Jackson, przemyt narkotyków. Seven, handel bronią. Magda, ohoho patrz Moon, macie coś wspólnego. Obie pakujecie się w romanse, które nie powinny mieć miejsca. Typu..

- Oszczędź szczegółów.. Levi. - Magda przerwała wypowiedź szefa, domyślając się jaki romans mogła mieć dziewczyna. A który lepiej zachować w tajemnicy.

Eliza tym czasem, słuchała ich tylko trochę. Bardziej skupiała się na tym, by z jej ust nie wyszedł dźwięk rozkoszy. Kobieta pocierała jej krocze, tym samym ją pobudzając. Gdyby teraz dotknęła jej, poczułaby jaka jest mokra.

Znów zakuło ją w głowie, przed oczami pojawiły się szare tęczówki, a dźwięk bólu opuścił jej usta. Złapała się za głowę i sykła.

- Moon, co jest? - spytał mężczyzna w góry stołu.

- Nic takiego, zaraz przejdzie. - powiedziała wbijając wzrok w stół.

- W takim razie, jeśli nie ma pytań, widzimy się na wyścigu. - Levi ruchem dłoni nakazał im opuszczenie budynku.

Eliza wstała z trudem, podpierając się dłońmi blatu. Podniosła głowę, czując na ramieniu dotyk. Była to Magda, która wzięła ją pod rękę i zaczęła prowadzić w stronę wyjścia.

- Już jest okej, możesz puścić. - powiedziała gdy winda zjechała na parter.

- Na pewno?

- Tak, widzimy się na wyścigu. - to powiedziawszy, Eliza udała się na parking i zakładając pospiesznie kask, odpaliła maszynę, by ruszyć do domu.

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz