Dni mijały dość szybko. Zanim się obejrzałam, był już początek października, co oznaczało, że muszę zrezygnować z mojego środka transportu na spacerki. Plan lekcji ułożył się w taki sposób, że codziennie mam matematykę, więc i codziennie widzę piękną nauczycielkę, która coraz bardziej zawraca mi w głowie. Coś niesamowitego, prawda?
Między czasie zdążyłam być po raz kolejny w szpitalu, tym razem tylko na kontrolę. Pani doktor powiedziała mi, że na łuku brwiowym zostanie mi mała pamiątka w postaci pionowej kreski. Zaś plecy goją się ładnie, o dziwo bez komplikacji. Mam je dalej smarować, ale nie muszę już zawijać w bandaż. Chociaż znając mnie i tak będę to robić, cała ja.
Dziś sobota, a ja obecnie szykuję się do wyjścia. Lucas zabiera mnie i Jane do kontenera, w którym jest cały mój sprzęt wyścigowy.
Ubierałam akurat kurtkę, gdy przed dom zajechał samochód Lucasa. Wzięłam kluczyki do domu, zamykając go i wsiadając do samochodu przywitałam się z nimi i udaliśmy się w drogę. Po godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Gdzieś w środku lasu, który znajduje się na uboczu miasta, stał nasz kontener cały porośnięty bluszczem, dzięki czemu maskował się na tle lasu. W środku stał cały sprzęt. Podeszłam do motoru i przejechałam ręką po siedzisku.- Mike odwalił kawał dobrej roboty. - odezwałam się, przyglądając maszynie, na której nie było ani jednego śladu bo sierpniowym wyścigu.
- Racja, zresztą ty Lucas też. Nie ma to jak mieć wtyki w policji. - Powiedziała Jane, uśmiechając się do chłopaka.
- Robiłem to, co zawsze. - chyba lekko się chłop speszył. Podeszłam do niego i przytuliłam.
- Dzięki Lucas. - wyszeptałam na co on odsunął się ode mnie, zlustrował od góry do dołu i z poważną miną odezwał się
- Elizabeth, nie wiem co oni ci w tym szpitalu zrobili, z tymi plecami, ale... - urwał spojrzał na mnie, później na Jane, nabrał powietrza w płuca i dokończył. - Ale chyba ci cycki usunęli, bo nic tam nie masz.
Jane wybuchła śmiechem, ja zaś patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Po chwili również zaczęłam się śmiać i on również.
- Kurde przyznaję. Spodziewałam się wszystkiego, ale żeby czepiać się moich cycków? Lucas brałeś coś? - powiedziałam uspokajając się.
- Ale ja pytam serio, Liz. Gdzie te cacka zniknęły? - ten kretyn jest niemożliwy.
- Pod bandażem zniknęły, debilu. - powiedziała ze śmiechem Jane
- Jakoś ci nie wieżę. - powiedział mrużąc oczy. Westchnienie opuściło moje usta. Złapałam za brzeg bluzy i koszulki pod spodem i uniosłam do góry.
- Zadowolony? - spytałam z dezaprobatą
- Uznajmy, że będzie... Ale i tak przyjdzie moment kiedy sam sprawdzę.
- Jeszcze się okaże
*//*
Dobry ludy, dziś przychodzę z trochu krótszym rozdziałem. Mam nadzieję, że mimo wszystko się spodoba.
Ostatnio cierpię na brak weny, ma ktoś jakiś pomysł jak to coś uaktywnić?
Miłego dnia ludy i do następnego, papa
CZYTASZ
Morning Star
Short StoryElizabeth Moon, uczennica LO, z pozoru cicha, niczym nie wyróżniająca się nastolatka. Lecz nie bez powodu mówią na nią Lilith. Dziewczyna spotyka na swojej drodze kobietę iście tajemniczą. Spojrzenie jej oczu potrafi w ułamek sekundy odjąć całą pewn...