Rozdział 6

1.1K 66 3
                                    


Szłam przez pogrążone w mroku miasto. Błąkałam się bez konkretnego celu, w przemoczonych ubraniach. Moja twarz spowita była w cieniu, przez obszerny kaptur, ręce trzymałam w kieszeni bluzy. Myślałam i rozpamiętywałam to co było, przez co serce bolało mnie niemiłosiernie.

Gdy wróciłam do domu było po północy. Ściągnęłam mokre ubrania, zarzyłam ciepłego prysznica, naciągnęłam suche odzienie i zrobiłam herbaty.
Usiadłam przy biurku i zapaliłam lampkę, jak i wzięłam do ręki telefon, który ostatni raz użyty był przed moim wyjściem. Odblokowałam i westchnęłam. Pięć nieodebranych połączeń od Lucasa, dwa od mamy, i dziesięć od Jane. Oprócz tego prawie setka wiadomości od przyjaciółki, które tylko przeleciałam wzrokiem nie zagłębiając się w nie. Lecz jedną przykuła moją uwagę: "Przekazuje tylko to co nasza matematyczka powiedziała dziś na lekcji do całej klasy podczas sprawdzania obecności. ' Proszę przekazać pannie Moon, że mam z nią do pogadania i jeśli nie pojawi się na następnej lekcji, nie chciałabym być w jej skórze. ' "

Przeklnełam siarczyście. Co też ta kobieta ode mnie chce, że straszy moją skórą? Albo co przeskrobalam? Nie mam pojęcia, ale jeśli takie jej życzenie, pojawię się w szkole. Spojrzałam na zegar, dochodziła pierwsza w nocy, za cztery godziny trzeba wstać. Dopilam herbatę i udałam się do krainy Morfeusza.

Śniła mi się Juliett. Razem leżymy na łóżku i sprawiamy przyjemność. Przymknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zamiast zielonych, ujrzałam stalowe tęczówki mojej nauczycielki. Zanim cokolwiek zdążyłam zrobić rzuciła się na mnie. W momencie szczytowania obudziłam się zlana potem. Kilka sekund później zadzwonił budzik.
W pierwszej chwili chciałam zrezygnować z pójścia do szkoły, nie byłam do końca pewna, czy potrafiłbym spojrzeć nauczycielce w oczy. Ostatecznie wstałam, poranna toaleta, czarne ubrania. Na mojej twarzy wymalowane jest zmęczenie, w postaci podkrążonych oczu. Wzięłam jeszcze telefon, słuchawki i plecak, a następnie udałam się do budynku, w którym miałam spędzić następne osiem godzin.

Siedząc pod salą od języka polskiego, czekałam na dzwonek. Jakoś nie specjalnie interesowało mnie, kto stoi na dyżurze. Choć z perspektywy czasu powinno.
Wstałam i na moje ramiona momentalnie ktoś się rzucił, zamykając w szczelnym uścisku.

- Boże Liz, nie rób tak więcej. Nie znikaj na cały dzień bez słowa wyjaśnienia. Wiesz jak się o ciebie martwiłam. Coś ty sobie myślała? - Jane zalała mnie falą słów, dalej trzymając w uścisku - No wytłumacz się Liz...

- Również dobrze cię widzieć Jane. A co do wczoraj... Musiałam przemyśleć kilka kwestii, wiesz przeszłość wróciła. Byłam na jej grobie, a potem jakoś tak wyszło. Nie miałam ochoty siedzieć w domu. - odsunęłam się od przyjaciółki, a moje ciało momentalnie się spięło. Na wprost nas stała pani Winter, która obecnie wwiercała się we mnie swoim spojrzeniem. Jane gdy zauważyła moje zachowanie również się odwróciła, lecz jej tam już nie było. Zupełnie jakby się rozpłynęła w powietrzu, za to zamiast niej stał Lucas.

- Eliza, martwiłem się. - powiedział i po raz kolejny zostałam zamknięta w ramionach, tym razem przyjaciela.

- Nie potrzebnie..

- Kurwa Eliza, ty masz znowu cycki! - nie wierzę w niego. On tego nie powiedział, nie w chwili gdy ona znów pojawiła się obok i słyszała.

- Cholera jasna Lucas, serio? Musiałeś z tym wyjechać. Przecież ci mówiłam, że...

- Że to tylko bandaż. - dokończył za mnie, a ja zacisnęłam pięści.

- Tak, tylko nikt o tym nie musi wiedzieć, idioto. - syknęłam wściekła.

- No już, już. Bo zaraz to się źle skończy. Lucas pora na ciebie. Dzięki, że mnie porzuciłeś. Liz my musimy iść już na lekcje. - Jane jak zwykle, mój wybawca przed zrobieniem głupoty. Chłopak pożegnał się z nią i poszedł, tak samo jak ja do klasy.

- Nienawidzę go. - mruknęłam pod nosem, przyjaciółka siadając obok nie usłyszała.

Po chwili weszła pani Willey i zaczęła prowadzić lekcje. Gdy podała temat i stronę, myślałam, że kpi sobie. Kurwa Romeo i Julia, ach no tak, przecież siedzimy teraz w romantyzmie... Fuck. Lekcja dobiegła końca, a ja skierowałam się do klasy matematycznej. Pomieszczenie było otwarte, więc weszłam do środka, uprzednio rozglądając się czy czasem nie ma tu nauczycielki.

- Mnie szukasz? - podskoczyłam, gdy usłyszałam jej głos tuż koło ucha. Kobieta wyminęła mnie i stanęła na wprost, patrząc w moje oczy z figlarnym uśmiechem.

- Nie specjalnie, klasa była pusta i miałam w zamyśle żeby wejść, ale już nie przeszkadzam. - odpowiedziałam na pozór spokojnie, ale panika zaczynała we mnie narastać. Odwróciłam się z zamiarem wyjścia i.. Kiedy ona drzwi zamknęła?

- Nie przeszkadzasz, ale w porównaniu z tobą, ja cię szukam. - moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa, czułam się jak sparaliżowana. Poleciałam na drzwi i nadziałam na klamkę. Syknęłam i zacisnęłam mocniej zęby. Plecy dały o sobie znać, a ja podparlam się dłońmi o stolik obok. Panika coraz bardziej mi się udzielała, a plecy pulsowały bólem.

- Elizabeth, wszystko dobrze? Ej słyszysz mnie, co się dzieje? - słyszałam głos kobiety obok siebie, jak zarazem w mojej głowie gdy krzyczała z rozkoszy. Zakuło mnie w klatce piersiowej i skroniach. Zaćmiło mnie. Nie wiedzialam co robić, czułam jakby ktoś siedział mi w głowie i przeglądał wspomnienia. Potem nastał spokój. Otworzyłam dotąd zamknięte oczy. Siedziałam na krześle, a przede mną kucała nauczycielka z nieodgadnionym wzrokiem.

- Już dobrze, pani profesor. Jest lepiej. - powiedziałam szeptem.

- Martwiłam się skarbie. Nie straszy mnie tak. - zagryzlam wargę. Skarbie? I martwiła się... Kolejna osoba, która się martwiła.

- Ja... - nie dokończyłam, przerwał dzwonek sygnalizujący początek lekcji. Kobieta wstała i podeszła do drzwi by je otworzyć. Po chwili byli już wszyscy, a ona prowadziła lekcje. Obok mnie siedząca Jane, nic nie mówiła, ja zaś nie mogłam skupić się na lekcji. Moje myśli krążyły wokół nauczycielki, która właśnie prowadzi lekcje. Byłam nimi tak pochłonięta, że nie zauważyłam końca, gdy zadzwonił dzwonek.

- Przyjdź do mnie po lekcjach, musimy porozmawiać. - odezwała się kobieta

- Więc przyjdę, do zobaczenia.

*//*

Dobry dzień ludy
Nie będę się jakoś rozpisywać czy coś..
Więc miłego dnia i do następnego, papa

Morning StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz