Rozdział XIX - Burza

92 11 61
                                    

Oczami Pollen

Dożyliśmy kolejnego piątku, wszyscy się cieszą, super. Ale ja nie przeżyję tej nocy! Dlaczego? Bo zły wszechświat postanowił zesłać na Paryż cholerną burzę, której ja potwornie się boję. A jeszcze jestem na antresoli i widzę przez okno co się dzieje na zewnątrz.

Już jako kwami bardzo bałam się burzy, a teraz gdy sobie pomyślę, że taki piorun może mnie trafić i usmażyć... Uh nie chcę o tym myśleć!

Któryś tam raz obróciłam się na drugi bok, próbując zasnąć. Nagle głośno zagrzmiało. Ukryłam głowę pod kołdrą.

Tx - Wszystko w porządku? - usłyszałam z dołu. Widocznie Trixx też nie śpi i słyszy, że bardzo niespokojnie się ruszam.

Po - Tak... - odpowiedziałam, ale chyba mi nie uwierzył. Po chwili znowu zagrzmiało, a ja zestresowana próbowałam złapać oddech. Wtedy usłyszałam kroki na dole, a po chwili na antresolę została wrzucona poduszka. - Trixx, co ty robisz? - usiadłam, przyglądając się jego poczynaniom. Chłopak wdrapał się do mnie na górę i położył swoją poduszkę koło mojej.

Tx - Śpię z tobą - położył się, na co ja patrzyłam w osłupieniu. - No co? Sama nie zaśniesz, bo boisz się burzy, to będę spał z tobą.

Po - Nie boję się burzy - oznajmiłam nie zbyt przekonująco. Ponownie zagrzmiało. - Dobra, boję się...

Chłopak rozłożył ręce jakby chciał, żebym się do niego przytuliła, ale ja zamiast tego położyłam się obok zachowując pewien odstęp. Minęło kilka minut, burza wcale się nie uspokajała. Trixx się nie ruszał, więc założyłam, że zasnął. Przysunęłam się do niego. Tak jakoś czułam się przy nim trochę bezpieczniej. Wtedy chłopak objął mnie, co trochę mnie zaskoczyło, gdyż byłam pewna, że śpi. Jednak... Wcale nie mówię, że mi to przeszkadza...

Po - Dzięki - mruknęłam wtulona w rudego.

Tx - Nie ma za co.

Z Trixxem czułam się lepiej i zdaje się, że szybko zasnęłam.

Rano obudziło mnie skrzypnięcie otwieranej klapy. Lekko podniosłam głowę, po czym stwierdziłam, że jednak nie spieszy mi się ze wstawaniem dlatego z powrotem położyłam głowę na ramieniu Trixxa.

D - Pollen, Trixx, wstawać! - usłyszałam głos Duusu, która zapewne znowu ma jakieś plany.

Tx - To jak się spało? Jestem wygodny? - spytał cicho chłopak, gdy się podnosiłam.

Po - Tak, możesz zastępować mi poduszkę...

Tx - Okej.

Usiadłam, owinęłam się kołdrą i wychyliłam się poza antresolę. Na dole były Duusu i Tikki.

Po - Jak męczące plany macie na dzisiaj? - spytałam ledwo żywa. Dopiero się obudziłam, okej?

Tk - Właściwie żadnych. Przyszliśmy was odwiedzić, tak po prostu.

Po - Ale tak wcześnie?

Tk - Jest po 10.

Tx - No właśnie, to wcześnie - Trixx, który dotąd cicho siedział za mną, teraz uaktywnił się i oparł podbródek na moim ramieniu. Duusu i Tikki patrzyły na nas z takim jakby szokiem, co szczerze mówiąc było dla mnie trochę niezrozumiałe. Trixx znowu z przyczyn niewyjaśnionych, wybuchł śmiechem i zszedł na dół. - Gdzie zgubiłyście chłopaków?

Tk - Są na dole i zdaje się, że częstują się sernikiem - odpowiedziała nieco zmieszana, czego nadal nie rozumiałam.

Tx - Sernik... Mój sernik!? - chłopak pobiegł na dół, a my w trójkę zostałyśmy same. Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, po czym zamknęły klapę i wdrapały się do mnie na antresolę.

The Flower - MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz