Oczami Pollen
Od zeszłego tygodnia za namową Wayzza zaczęłam spędzać trochę więcej czasu z przyjaciółmi. Na szczęście nie graliśmy w butelkę. Spotkania z nimi zaczęły mi się nawet podobać, ale nadal wolę siedzieć w piekarni.
Jest piątek, nie było dziś lekcji ze względu na wycieczkę do Londynu na weekend. Właściwie też powinnam jechać, ale ubłagałam Mari, żebym mogła zostać. Poza tym zdaje się, że Wayzz powiedział jej o tym jak się czuję, co trochę pomogło. Ogólnie przyjaciele nie zmuszali mnie, żebym jechała, za co jestem im wdzięczna. Po prostu pozwolili mi odpocząć. Tak więc od rana jestem w piekarni, bo nie mam innego zajęcia. I w ten sam sposób zamierzam spędzić resztę weekendu.
Wyciągnęłam z piekarnika blachę z ciasteczkami po czym usłyszałam, że ktoś wchodzi do piekarni.
Po - Chwila! - krzyknęłam do czekającego klienta, gdyż byłam w kuchni. Zdjęłam rękawice i obróciłam się w stronę wyjścia.
Sh - No hejka - prawie padłam na zawał. O futrynę opierała się Ashley.
Po - Co ty tu robisz? - zdziwiłam się, bo byłam pewna, że dziewczyna pojechała do Londynu tak jak reszta.
Sh - Mama nie pozwoliła mi jechać, więc zostałyśmy same. Co zamierzamy robić cały weekend?
Po - Ja pracować, ty, nie wiem.
Sh - Aha... - skupiła się na dopiero upieczonych ciastkach. Już wyciągała rękę do jednego z nich.
Po - Ani się waż - powiedziałam groźnie, a dziewczyna oprzytomniała. Muszę znaleźć jakiś sposób na nią i Trixxa, bo przy każdej okazji próbują coś podjeść.
Sh - Czekaj... Co mówiłaś? Aaaa wiem... Nie, nie będziesz pracować! Zabieram cię do siebie na nocowanie i już wiem co będziemy oglądały, także nie masz nic do gadania.
Po - Ale...
Sh - Pani Cheng! - białowłosa udała się na górę prawdopodobnie, żeby przedstawić cioci Sabine swój plan i uniemożliwić mi zbliżanie się do piekarni do poniedziałku. Świetnie...
No i było dokładnie tak jak myślałam. 5 minut później ciocia wezwała mnie na górę i można powiedzieć, że wyrzuciła mnie z domu. Tak więc chyba faktycznie muszę iść na nocowanie do Ash. Nastolatka miała kupić jakieś przekąski na wieczór, dlatego jeszcze przez jakiś czas miałam spokój. Późnym popołudniem w piekarni zastąpił mnie wujek, a ja spakowałam się i udałam się do Ashley. W sumie jeszcze nigdy u niej nie byłam, w przeciwieństwie do Trixxa. Było już po 18. Zadzwoniłam do drzwi i po chwili dziewczyna wpuściła mnie do mieszkania.
Sh - Pizza przyjedzie za pół godziny, a mojej mamy nie będzie i tego się trzymajmy - oznajmiła, gdy ja zdejmowałam buty.
Po - Co ci się stało w rękę? - miała rozcięcie od łokcia do nadgarstka.
Sh - Nefre mnie podrapała, ale nie bój się jej - zaśmiała się. Weszłam w głąb mieszkania i zobaczyłam salon przygotowany na wieczór filmowy. Na rozłożonej kanapie leżały koce i poduszki, na stoliku chipsy, ciastka, cocacola, sok i ogólnie dużo przekąsek, ale co się dziwić skoro przygotowała to Ashley. Dostrzegam coraz większe podobieństwo między nią a Trixxem. W telewizorze był włączony Netflix.
Po - Czyli oglądamy anime? - zdziwiłam się, gdyż spodziewałam się raczej jakiegoś horroru, co pewnie zaproponowałby mój współlokator. W sumie nie znam Ashley zbyt dobrze...
Sh - Mhm... ,,Charlotte", 13 odcinków, kilka godzin. Proszę - jej oczy wręcz świeciły z ekscytacji, czekając na moją zgodę.
Po - No dobrze.
CZYTASZ
The Flower - Miraculous
أدب الهواةTrixx x Pollen ,,- Mogłabyś uśmiechać się częściej? - Nie wiem... Czemu ci na tym zależy? - Bo wtedy ślicznie wyglądasz."