Rozdział LI - Jestem zmęczona

31 4 28
                                    

Nie mam prawie nic więcej do powiedzenia ^

Oczami Pollen

Następne dni wyglądały równie tragicznie. Na ile mogłam starałam się nie pokazywać na korytarzu i w ogóle przy ludziach. Tylko w towarzystwie Wayzza nie czułam się niezręcznie. Przyjaciele już znali prawdę i wspierali nas, ale nadal nie dało się nie słyszeć komentarzy innych osób. Niektórzy nawet dziwnie na mnie patrzyli w piekarni. Ciocia Sabine martwiła się o mnie i mówiła, że mogę zrobić kilka dni przerwy, ale nie chciałam zostawiać piekarni. Ostatecznie spędzałam większość czasu w kuchni, żeby nie widzieć klientów.

A co do tego diabła, sprawcy całego zamieszania. Od tamtego czasu spałam na dole, żeby nie mieć z nim kontaktu. O ile byłam w stanie zasnąć... Ogólnie praktycznie się do siebie nie odzywamy, ewentualnie Trixx powie coś wrednego i się kłócimy. Ash chyba stoi po mojej stronie, bo z tego co wiem, też kłócą się po tym co zrobił. I podobno nadal nas broni przed innymi.

Od rana padał deszcz, co było dodatkowo przygnębiające. Jak co dzień przyszłam do szkoły niewyspana, dużo przed Trixxem. W szatni zmieniłam buty, zdjęłam kurtkę i od razu poszłam do sali. Ostatnio przychodzę do szkoły trochę wcześniej, gdy na korytarzu jest niewielu uczniów. Miałam czas, żeby pouczyć się przed lekcją. Reszta klasy schodziła się powoli. Jakżeby inaczej, rudzielec dotarł dopiero po dzwonku. Trochę nieprzytomna, ale przetrwałam wszystkie lekcje. Nadal było wiele zaległych dokumentów, więc Wayzz, Duusu i Nooroo od razu poszli do pokoju samorządu, a ja powiedziałam im, że zaraz przyjdę. Głowa mnie bolała, więc chciałam iść do szafki, gdzie trzymam tabletki przeciwbólowe. W szatni było tylko kilku obcych, którzy zbierali się do wyjścia. Ja sama tylko wzięłam dwie tabletki, popiłam wodą i miałam wracać do przyjaciół, ale zanim wyszłam, usłyszałam całkiem głośną rozmowę, zbliżającej się dwójki osób.

Sh - Odpierdol się, nie idę do ciebie i koniec! I dobrze wiesz dlaczego.

Tx - Ash do cholery, pada deszcz! Możesz przez chwilę się na mnie nie obrażać?

Sh - Nie mogę! - dotarli do szatni i zamilkli zauważając mnie. - Ooo Pollen, hej... - zaśmiała się jakby nerwowo, po czym uderzyła Trixxa łokciem.

Tx - Za co!?

Sh - Tak po prostu! - w sercu uśmiechnęłam się na tą drobną rzecz. Dziewczyna podeszła do swojej szafki i zaczęła się ubierać.

Tx - Naprawdę pojebało cię, jeśli zamierzasz wracać teraz do domu.

Po - On ma trochę racji - wtrąciłam się, choć niechętnie się z nim zgodziłam. Trixx przez sekundę wyglądał na zaskoczonego, ale nic nie powiedział.

Sh - Nie martw się, Harry zaraz po mnie przyjedzie - zwróciła się do mnie.

Tx - Nie mogłaś tak od razu?

Sh - Nie.

Nie miałam po co zostawać z nimi ani chwili dłużej, więc poszłam do pokoju samorządu. Wayzz aktualnie wypełniał nowe dokumenty od pani Bustier, a my mieliśmy zająć się zaległościami. Na początku było okej, ale po pół godzinie zaczęłam odpływać. Nie wiem co się ze mną działo. Tak jakbym zaczęła odczuwać cały stres, który starałam się ignorować, żeby nikogo dodatkowo nie martwić. Ale w tej chwili byłam wśród przyjaciół, ludzi którym mogłam zaufać, więc czemu...

Po - Za chwilę wrócę - wstałam od stołu.

D - W porządku wszystko? - pewnie nie wyglądałam jakby było w porządku.

Po - Tak - zmusiłam się do lekkiego uśmiechu i wyszłam na korytarz. Potrzebowałam świeżego powietrza, żeby się opamiętać. Na zewnątrz padał deszcz, ale nie przeszkadzało mi to. Wyszłam przed szkołę i usiadłam na murku przy schodach. Krople deszczu były na swój sposób przyjemne i łagodziły ból. Poza tym zlewały się z łzami na moich policzkach. Podkuliłam nogi i rozpłakałam się. Miałam po prostu dość tego wszystkiego. Szkoły, domu... Czułam się bezsilna, chciałam zniknąć. Cały czas byłam obserwowana, obgadywana i dlaczego to wszystko? Dlaczego?

The Flower - MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz