Rozdział XLVI - Poświęcenia

62 11 19
                                    

Oczami Ashley

Był już czwartek, do tego czasu Trixx i ja przygotowaliśmy plakaty. Dlaczego akurat my? Wayzz dał Trixxowi wolną rękę po tym pomyśle z jedzeniem, a poza tym czy ktoś ma opanowane techniki manipulacji lepiej niż on? No właśnie.

Co prawda było już późno po 16, ale siedziałam na biurku w firmie mamy, czekając aż Harry wydrukuje mi plakaty. Musiałam kupić mu croissanty, żeby to zrobił. Ale dzięki temu ekipa Wayzza będzie miała ładne plakaty na tym fajnym błyszczącym papierze, a moja kochana klasa nie. Rozszarpią mnie jak się dowiedzą...

H - Sabotażystka - śmiał się ze mnie, bo w międzyczasie opowiedziałam mu o całej tej sprawie.

Sh - Dobra, nie komentuj! Lepiej powiedz jak tam z Josie.

H - Um... No dobrze.

Sh - I tyle?

H - Co mam więcej mówić? Sama się nie chwalisz tym chłopakiem, o którym kiedyś mówiłaś!

Sh - Ughhh dobra, aż tak mnie to nie ciekawi! - obróciłam się od niego, wyciągając telefon z zamiarem zakończenia rozmowy.

H - Aha... Czyli jednak coś jest - zaśmiał się.

Sh - Nawet jeżeli jest... To nie powinno mieć miejsca... - szepnęłam z wyrzutami sumienia.

Kiedy skończyliśmy, zaproponował jeszcze, że mnie odwiezie, bo materiały wyborcze jednak trochę ważyły. Poprosiłam, żeby odwiózł mnie do piekarni, bo to koło szkoły. Gdy wysiadłam z samochodu i podeszłam do drzwi, od razu zauważyłam, że za ladą standardowo stoi Pollen, a razem z nią Wayzz. Ale tym razem dobrze, że spotykam ich razem.

Sh - Witam witam! Zostawię wam to tu, bo nie chce mi się nosić - szybko weszłam, szybko powiedziałam i szybko postawiłam pudło na ladzie, dzięki czemu nikt nie zdążył w ogóle zareagować na moją obecność i tego się trzymajmy.

W - Co ty tam masz? - zdziwiony otworzył pudło.

Sh - Twoje materiały wyborcze. Nie musisz dziękować - wyszczerzyłam się.

Po - Nie za dużo tego? Miało być kilka plakatów... - zaczęła oglądać zawartość.

Sh - No i jest. 200 plakatów i 3000 ulotek - dodałam obojętnie. Trixx uważa, że to za mało ulotek, ale zawsze można dodrukować.

W - Biedne drzewa...

Sh - Eee tam, zostaniesz przewodniczącym, wprowadzisz jakiś zakaz kartkówek czy coś w ten deseń i się wyrówna. Ale sami sobie porozwieszacie te plakaty, bo nie chcę, żeby ktokolwiek mnie przy nich widział. Także ten... Miłej reszty dnia! Nara! - opuściłam piekarnię, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Tak, zgadza się. Niezręcznie było mi tam zostawać dłużej.

~~~

W piątek od razu po lekcjach zamierzałam iść do domu i resztę dnia oglądać anime w towarzystwie Nefre i orzeszków. Jednakże kiedy zmierzałam do wyjścia, poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. W samoobronie szybko przekręciłam rękę i mocno złapałam nadgarstek napastnika, przy okazji go wykręcając.

Po - Ash... To boli - dopiero teraz zorientowałam się, że to była Pollen. Natychmiast ją puściłam.

Sh - Przepraszam, myślałam, że to Trixx albo ktoś obcy... - próbowałam się tłumaczyć.

Po - Ja właśnie w jego sprawie.

Sh - Eee okej? - zdziwiłam się trochę, bo myślałam, że Pollen nie chce ze mną w ogóle rozmawiać, a szczególnie o nim, ale jednocześnie trochę mnie to zaniepokoiło.

Po - Mam prośbę. Jutro będziemy piec makaroniki na kampanię wyborczą, a wolałabym, żeby wtedy nie było w pobliżu Trixxa. Mogłabyś go zająć na cały dzień, a najlepiej 2 dni?

Sh - Um... No dobrze... - miałyśmy skończyć rozmowę, ale nie mogłam tak. - Przepraszam za wszystko... - nie umiałam spojrzeć jej w oczy. Nie musiałam precyzować, że chodzi o mnie i Trixxa. Jej westchnienie wyrażało, że wie o co mi chodzi.

Po - Nie masz za co przepraszać... - zdziwiona podniosłam wzrok. - A ja nie powinnam się obrażać... Jakby nie patrzeć, nic złego się nie stało - uśmiechnęła się lekko, co ja odwzajemniłam.

Sh - Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.

~~~

Oczami Pollen

Nadeszła sobota, a z nią wielkie pieczenie makaroników. Dlatego od rana właściwie cały czas jesteśmy z Duusu i Tikki w kuchni. Na początku wujek jeszcze nam pomagał, ale potem już lepiej sobie radziłyśmy. Przyznam szczerze, że nawet miło było spędzić w ten sposób czas z przyjaciółkami.

D - Nie mam siły... - jęknęła niebieskowłosa, opadając na krzesło. - Pollen, nie mówiłaś, że to aż takie męczące!

Po - Czego się spodziewałaś? - zaśmiałam się. - Miało być jakieś 1000 makaroników na dzień.

Tk - To już niedługo - próbowała ją pocieszyć czerwonowłosa.

D - Dobra, ustalmy raz na zawsze. Jak planujemy jakieś spotkanie to po pierwsze, tak, żeby nie natknąć się na chłopaków i po drugie... - wbiła we mnie wzrok. - Informujemy wcześniej resztę o gorszej stronie danego pomysłu.

Tk - Czyli wracamy do spotkań we trójkę?

D - Powrót do szkoły, to i powrót do spotkań musi być. Może Ash też się zgodzi...

Kiedy przyjaciółka wspomniała o białowłosej, poczułam lekkie ukłucie w sercu. Naprawdę nie obchodzi mnie co jest pomiędzy nią a moim współlokatorem, ale nie mogę się obrażać o byle co. Muszę po prostu przyzwyczaić się do tej sytuacji...

Oczami Ashley

Rano spacer z Oskarkiem i Agnes, potem zupki chińskie na obiad, anime na Netflixie i Trixx leżący z głową na moich kolanach. Tak mniej więcej wyglądała nasza sobota. Jako, że miałam opiekować się Oskarem, a Pollen dokokpitowała mi Trixxa, to wzięliśmy jeszcze Agnes i poszliśmy na plac zabaw. Potem oddaliśmy dziewczynkę Alyi, na co Oskarek bardzo posmutniał, dlatego gdy wróciliśmy do domu, pogrzebaliśmy trochę w moim pokoju, w poszukiwaniu rzeczy, których nawet nie pamiętam. Znaleźliśmy między innymi kolorowe spinki ze zwierzątkami, które później zapinałam obu chłopakom. Oczywiście do moich włosów nie pozwoliłam się zbliżyć, żadnemu z nich. Później Alix przyszła po syna, a ja i Trixx zostaliśmy sami, aż do wieczora. Dlatego też postanowiliśmy obejrzeć A Whisker Away i rudego chyba wciągnęło. Co prawda miał do dyspozycji całą kanapę, fotel i poduszki, ale ewidentnie moje kolana okazały się być wygodniejsze. Poza tym chyba spodobały mu się spineczki, bo zostawił sobie jedną z liskiem.

Tx - Ash? - obrócił się w moją stronę. - Obejrzymy potem te albumy, które schowałaś? - spytał, a mnie zamurowało, bo nie chciałam, żeby je zauważył, a tym bardziej oglądał.

Sh - Nie ma mowy. To są zdjęcia z podstawówki, a niektóre jeszcze nawet z przedszkola...

Tx - No proszę no! - podniósł się do pozycji siedzącej.

Sh - Nie.

Tx - To sam je obejrzę - oznajmił ze swoim uśmiechem i już zamierzał wstać, ale mu nie pozwoliłam.

Sh - Ani mi się waż - pociągnęłam go z powrotem na kanapę, przez co praktycznie leżał pode mną.

Tx - Widzę, że bardzo ci zależy, żebym ich nie widział - na jego twarz wkradł się ten durny, charakterystyczny uśmieszek.

Sh - A zamknij się - usiadłam z powrotem na swoim miejscu, a chłopak zaśmiał się i znowu położył głowę na moich kolanach.

Tx - Dobrze, nie będę już grzebał w twoich rzeczach - przymknął oczy i uśmiechnął się niewinnie. Ale mi tu coś nie pasowało.

The Flower - MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz