Rozdział XXV - Teatr, karteczki i inne takie

86 10 116
                                    

Przepraszam za ewentualne uszkodzenia mózgu, po tym co ujrzycie

Oczami Pollen

Był już poniedziałek, jutro odgrywamy tą scenkę, czy jak to powiedziała pani Bustier, bawimy się w teatr. Cały dzień ja i Trixx uczyliśmy się tekstu, mam nadzieję, że to się uda.

Już dawno zamknęłam piekarnię, aktualnie kończyłam tort na zamówienie, a Trixx sprzątał. Za oknem było ciemno, co sprawiało, że ten wieczór był przyjemniejszy niż inne.

Tx - Posprzątałem - rudy wszedł do kuchni. - Pomóc ci w czymś?

Po - Nie trzeba, właściwie już skończyłam. Otworzysz mi lodówkę? - chłopak zrobił to o co poprosiłam i schowałam do środka tort, który jutro ma odebrać klient. - Nie sądzisz, że powinniśmy zrobić jeszcze jakąś próbę? - umyłam ręce i podeszłam do Trixxa.

Tx - Nie, lepiej jak wszystko będzie spontanicznie. No chyba, że bardzo chcesz - uśmiechnął się w charakterystyczny dla niego sposób.

Po - Nie, dzięki, nie o to mi chodziło - spaliłam buraka.

Tx - Spokojnie, wiem. Tylko żartuję - roześmiał się widząc moją reakcję. - Sugeruję się wyspać. Buona notte!

Chłopak poszedł na górę, a ja dalej stałam w piekarni i zastanawiałam się dlaczego on taki jest. Z jednej strony idiota, z drugiej strony mój idiota...

~~~

To był ten dzień, ta ostatnia lekcja. Celine Bustier dosiadła się do uczniów, którzy byli widownią w jej pseudo teatrze. Na ,,scenie" były 2 krzesła do których doklejono karteczkę ,,To jest balkon". Trixx stanął na środku sali, a raczej ogrodu.

Tx - Drwi z blizn kto nigdy nie doświadczył rany.

Oh co za blask strzelił tam z okna! Julia co najwspanialszym słońcem, acz tak niedostępnym. Gdyby to słońce świeciło tylko dla mnie.

Jej oczy jak dwie najpiękniejsze gwiazdy na niebie i choć otoczone wieloma innymi, tylko one dają światło, które wskazuje drogę zakochanemu do szaleństwa. Jedno spojrzenie zmienia noc w dzień.

Ile bym dał, żeby być rękawiczką i cały czas dotykać jej dłoni.

Mówi coś. Mów dalej mój uroczy aniele.

Pollen weszła na krzesła pełniące funkcję balkonu.

Po - Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! Co z rodu mej rodzinie wrogiego pochodzi.

Wyrzecz się rodu, porzuć nazwę, która tak zagraża miłości mojej! To tylko nazwa. Róża bez nazwy nadal tak samo by pachniała. Więc i Romeo z innym nazwiskiem całą swą wartość by zatrzymał.

Lecz wiedz, że ja też jestem gotowa do poświęceń. Jeśli tylko przyrzekniesz stałość w uczuciach, gotowa jestem wyrzec się swego rodu.

Bo tylko nazwiska nasze kochać nam zabraniają.

Tx - Julio, zwij mnie kochankiem, a nie będę już Montekim.

Po - To ty Romeo? Jak tu przyszedłeś? Jak ci się to udało? Mur jest wysoki i trudny do przejścia.

Tx - Na skrzydłach miłości.

Przeszedłem przez mur bezpiecznie, bez problemu, bo moja miłość do ciebie mnie prowadziła.

Nawet gdybyś była daleko, a między nami morze, mimo iż sternik nie jestem, po taki skarb bym śmiało popłynął

Ale i ty nie pozostawaj mi dłużna i zejdź do mnie na dół.

The Flower - MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz