Oczami Ashley
Spałam sobie spokojnie, a tu nagle zadzwonił budzik. Jak się okazało telefon leżał na łóżku koło mojej głowy, dlatego wystraszyłam się i spadłam na podłogę. Sobota, 7 rano, jak ja to uwielbiam.
Nie mogąc już znieść tego okropnego dźwięku, podniosłam się z podłogi i wyłączyłam budzik. Tymczasem Nefre to nie ruszyło. To moja urocza, biała kotka, lubi spać ze mną na łóżku. Na boso podeszłam do lustra w przedpokoju, żeby ocenić jak źle wyglądam. Białe włosy w nieładzie, wyjątkowo mało śliny na policzku, poza tym przyczepiła się do mnie sierść. Udałam się do łazienki, żeby trochę się ogarnąć, ale zostałam w piżamie, bo jak wiadomo to najcudowniejsze ubrania.
Następnie poszłam do kuchni i zaczęłam robić tosty. Przygotowałam ich więcej, gdyż mam zamiar zjeść je też na obiad. W międzyczasie wsypałam karmę do miski Nefre. Pierwsze tosty tak troszeczkę się przypaliły. W sumie chciałam zrobić jajecznicę, ale po tym co ostatnio zrobiłam z biednymi jajkami, mama zabroniła mi się do nich zbliżać. Ogólnie wylądowały nie tam gdzie powinny. Nie umiem gotować, nic na to nie poradzę.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, dlatego poszłam je otworzyć. Stała w nich niewiele wyższa ode mnie kobieta o krótkich różowych włosach. Razem z nią był uroczy sześciolatek o niebieskich oczach i brązowych włosach z czerwoną spinką.
Ax - Naprawdę nie rozumiem jakim cudem chce ci się opiekować Oscarem w weekendy, ale nie będę narzekać, bo nie mam co z nim zrobić.
O - Cześć Ash - chłopiec przytulił mnie na powitanie.
Sh - Lubię Oscara, poza tym i tak muszę wstać, żeby nakarmić Nefre.
Ax - Tak tak, dziecko, kota i męża trzeba nakarmić, bo sami sobie nie poradzą... A tak w ogóle coś ci tu spłonęło? - spytała sąsiadka wyczuwając zapach moich lekko zwęglonych tostów.
Sh - Troszkę tosty.
Ax - Oh nie, to przecież szlachetna potrawa. Jak tak można? - zaśmiała się.
Sh - Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno naprawiłabym swój błąd.
Ax - Cofnąć czas... - u różowowłosej zaczął się jakiś dziwny atak śmiechu. - Dobre! - dalej się śmiała. - Do zobaczenia później - odeszła nadal rozbawiona, co było dla mnie wyjątkowo niezrozumiałe.
Ciocia Alix często zostawia Oscara pod moją opieką, gdy ona i wujek Kim są w pracy. Kobieta jest przewodniczką w Luwrze, bo z tego co mi mówiła, wychowywała się w tym miejscu. Jednak wykonuje swoją pracę inaczej niż inni przewodnicy. Otóż porusza się po muzeum na rolkach. Czasem wycieczki nie mogą za nią nadążyć, ale stara się dostosować do ich tempa. Właściwie ona jest dla mnie jak rodzina. Nauczyła mnie jeździć na rolkach, czemu moja mama była przeciwna i gdy miałam 10 lat i jeszcze bałam się burzy, a mamy nie było w domu, ona i Kim zapraszali mnie do siebie i graliśmy w Ultra Mecha Strike III. W sumie oni bardzo szybko wzięli ślub, bo zaraz po skończeniu liceum. Podobno to wynikało z jakiegoś zakładu, ale ja tam nie wiem.
Ja i Oscar zjedliśmy śniadanie, po czym chłopiec chciał pobawić się z Nefre, a ja poszłam się ubrać. Potem poszliśmy na plac zabaw. Całą drogę szatyn milczał. Pomimo tego, że ma ledwo 6 lat, to mądry chłopiec o wielkim sercu.
Sh - Milczysz, o co chodzi? - kucnęłam przed chłopcem.
O - O nic... - odwrócił wzrok. Złapałam go za ręce.
Sh - Oscarze Le Chien. Możesz okłamać rodziców, ale mnie nie okłamiesz. Powiedz, o co chodzi.
O - Bo pani w przedszkolu powiedziała, że jesteśmy już duzi i za niedługo pójdziemy do szkoły... A ja nie chcę iść do szkoły, bo ty jej nie lubisz.
CZYTASZ
The Flower - Miraculous
FanfictionTrixx x Pollen ,,- Mogłabyś uśmiechać się częściej? - Nie wiem... Czemu ci na tym zależy? - Bo wtedy ślicznie wyglądasz."