Rozdział 014

219 6 0
                                    

— Przestań! Zejdź ze mnie! Zostaw mnie! — krzyczała coraz bardziej przerażona Julia, daremnie próbując uwolnić się z jego uścisku. Olszański jednak zdawał się być zupełnie nieczuły na jej błagania i wciąż trzymał ją bardzo mocno. W międzyczasie jedną wolną ręką poszukiwał zapięcia od jej sukienki. W normalnych warunkach zapewne bez trudu pozbawiłby ją ubrania, bo miał w tym dużą wprawę. Jednak teraz był pijany, a do tego Julia próbowała mu się wyrwać, więc póki co nie udało mu się odnaleźć niewielkiego suwaczka na jej plecach. Chociaż ich szamotanina trwała kilka minut, to każda sekunda była dla dziewczyny wiecznością. Potwornie bała się tego, co zaraz może się stać, a czemu w żaden sposób nie mogła już zapobiec. Sebastian pod wpływem alkoholu zdawał się być zupełnie nieobliczalny i najwyraźniej nie zamierzał się wycofać. A ona nie miała dość siły, by mu się przeciwstawić. Starała się z nim walczyć, próbując go bić, drapać, a nawet ugryźć, ale Olszański, jako dobrze zbudowany i wysportowany mężczyzna, skutecznie ograniczył jej możliwości manewru. Julii pozostało więc tylko krzyczeć i modlić się, żeby ktoś ją usłyszał i przyszedł jej na pomoc. Nagle kątem oka Sławińska dostrzegła jakąś sylwetkę w drzwiach gabinetu. Zaświtała jej nadzieja.

Oby to nie było tylko złudzenie, pomyślała. Może to pan Władek robił obchód i mnie usłyszał? A może Marek wrócił sprawdzić, czy na pewno nie zasiedziałam się w biurze? A może..., tej myśli nie zdążyła już dokończyć, bo dalsze wypadki potoczyły się błyskawicznie. Cień w mgnieniu oka przesunął się w ich stronę. Julia widziała, jak ktoś chwycił za marynarkę niczego niespodziewającego się Sebastiana i uniósł go w górę. Oswobodzona z mocnego uścisku dziewczyna w panice podniosła się z pleców i skuliła się w kącie kanapy. Z zapartym tchem patrzyła, jak Olszański jeszcze przez chwilę lewitował w powietrzu i, trzymany mocnym uchwytem przez tajemniczą postać, nerwowo machał wszystkimi kończynami. W chwilę potem dało się słyszeć głuchy odgłos uderzenia oraz upadającego na podłogę ciała. Julia śledziła wzrokiem, jak Sebastian zostaje obezwładniony, jakby chciała upewnić się, że już nie będzie próbował jej skrzywdzić. Zorientowawszy się, że napastnik leży nieruchomo na ziemi, dziewczyna niepewnie podniosła wzrok, by spojrzeć na osobę, która wyratowała ją z opresji. To był Aleks. Stał wyprostowany na środku gabinetu, spoglądając nerwowo to na Julię, to na leżącego Sebastiana, dysząc ciężko, zapewne bardziej z wściekłości niż ze zmęczenia. Wyglądał jak średniowieczny rycerz po stoczeniu zwycięskiego pojedynku.

Walczył o mnie... dla mnie, pomyślała ze wzruszeniem. Nie była jednak w stanie wydusić z siebie choćby jednego słowa. On także milczał. Spojrzał tylko na nią pytająco, jakby chciał dowiedzieć się, co dokładnie się stało. Julia, czując na sobie jego wzrok, pozwoliła, by ich oczy się spotkały. Przez dłuższą chwilę zdawali się prowadzić ze sobą niemy dialog, tylko za pomocą spojrzenia.

— Nic ci się nie stało? — zapytał z troską w głosie, przerywając niezręczną ciszę. Jego głos brzmiał miękko i życzliwie, więc najwyraźniej jego gniew już nieco opadł.

— Nie, nie, nie — odparła praktycznie bezgłośnie, przecząco kręcąc głową.

— Na pewno? — drążył temat, podając jej chusteczkę. Dziewczyna wzięła ją do ręki i szybko zaczęła ocierać z policzków łzy i resztki rozmazanego makijażu.

— Wszystko okej — powiedziała bez przekonania, próbując wstać z kanapy.

— Pomogę ci — zareagował błyskawicznie, wyciągając do niej rękę. Mimo lekkiego bólu w ramieniu, Julia bez słowa chwyciła jego dłoń i powoli się podniosła. Kiedy stanęła na nogach, poprawiła podwiniętą do góry sukienkę i rozejrzała się po gabinecie za swoim żakietem.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz