Rozdział 048

154 3 0
                                    

Po dosyć ciepłej i bezchmurnej nocy nastąpiło załamanie pogody i wtorkowy poranek przywitał Warszawę deszczem. Momentami opady były tak ulewne, że krople bębniły w okienne szyby, zewnętrzne parapety i wszystko inne, co mogło wydać z siebie choćby nikły odgłos. Ta swego rodzaju deszczowa piosenka idealnie wpasowywała się w poranny nastrój Violetty. Choć upojna noc w ramionach Artura pozwoliła jej zapomnieć o zawiedzionych nadziejach na otrzymanie pierścionka zaręczynowego, to ranek przyniósł ze sobą przygnębienie i refleksję. Kubasińska odczuwała tak ogromną niechęć do zrobienia czegokolwiek, że leżała na łóżku szczelnie opatulona kołdrą i tępym wzrokiem wpatrywała się w strużki wody spływające po szybie. Nawet nie zauważyła, kiedy w jej oczach pojawiły się łzy, by jedna za drugą toczyć się po jej policzkach. Ogarniająca ją fala smutku okazała się tak ogromna, że dziewczynie aż zaczęło brakować tchu. Odruchowo położyła jedną z dłoni na klatce piersiowej, dzięki czemu poczuła przez cieniutką koszulkę nocną jak szybko biło jej serce. Violetta otworzyła szeroko usta, by złapać w ten sposób jak najwięcej powietrza, ale nie przyniosło to spodziewanej ulgi. To było jak potężna lawina, która — gdy zostanie wywołana — nie da się tak po prostu zatrzymać.

Co jest ze mną nie tak?!, krzyczała na siebie w myślach. Przecież mam Artura, który się szaleju najadł na moim punkcie. Spędziliśmy razem cudowną noc, a wcześniej dał mi piękny prezent. Więc dlaczego nie umiem się tym cieszyć?! Bo spodziewałam się pierścionka zaręczynowego, a go nie dostałam? Czy dlatego, że Arti między słowami powiedział, że nigdy mi go nie da? I skąd mam wiedzieć, kto ma rację?! Czy ja, która chciałabym wiedzieć, gdzie stoję, czy on, bo nie przywiązuje miary do takich rzeczy?!

Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. W pierwszym odruchu Violetta postanowiła to zignorować, bo nikogo się nie spodziewała. Nie oczekiwała żadnej przesyłki, więc jeśli był to listonosz lub kurier, to nie uważała tego za swój problem, lecz Artura. Jeżeli coś zamówił, to powinien był ją uprzedzić. A skoro tego nie zrobił, to ona postanowiła zrobić mu na złość. Ostentacyjnie odwróciła się na bok i naciągnęła kołdrę na głowę, udając, że nie słyszała dzwonka. Jednak intruz okazał się być wytrwały — w przerwach między kolejnymi aktywowanymi przez niego melodyjkami coraz głośniej dobijał się do drzwi. Kubasińska nie miała innego wyjścia, jak tylko wstać i zobaczyć, kto to. Niedbale odrzuciła kołdrę na bok i szybko wstała, od czego trochę zakręciło jej się w głowie. Chwyciła się na moment oparcia łóżka i odczekała kilka sekund, aż znikną nieprzyjemne mroczki, które miała w tej chwili przed oczami.

— Idę, idę! — wrzasnęła na całe gardło Violetta, byleby tylko niezapowiedziany gość przestał maltretować dzwonek i z całych sił walić w drzwi. — Chwila! — dodała, sięgając po swój ulubiony różowy szlafrok leżący na pufie obok okna. Po drodze do przedpokoju zdążyła go na siebie założyć, a nawet zebrać potargane włosy w sklecony naprędce kucyk.

— No nareszcie! — wykrzyknęła Gośka na powitanie przyjaciółki, kiedy ta w końcu otworzyła drzwi. — Czekałam tu i czekałam jak na spóźniony pociąg! — dodała z wyrzutem, wchodząc do wnętrza mieszkania jak do siebie. — Sama jesteś?

— T-tak, chyba tak — wydukała Violetta, nie wiedząc nawet, która była godzina. — Stało się coś, że tak nagle przyjechałaś? — spytała nieco zbyt obcesowo.

— I ty się jeszcze pytasz, cholero jedna! Miałam ci zaręczyn gratulować przez telefon, czy jak? Stara, wszystkiego najlepszego! — zapiszczała radośnie Poznachowska, po czym mocno ją uściskała. — Jak powiedziałam to rano w salonie, to wszystkim babkom mało gały z orbit nie wyskoczyły, mówię ci! No, ale Mariolka i ja cieszymy się razem z tobą. Ona już ze dwa lata po ślubie, ja parę miesięcy, więc tylko ty nam zostałaś. A latka lecą, sama rozumiesz.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz