Rozdział 069

121 3 0
                                    

— To miłe z twojej strony, że mnie odprowadzasz, ale... — zaczęła Amelia, kiedy razem z Aleksem wyszli na ganek domu Lidii.

— Mylisz się — przerwał jej wpół słowa, robiąc groźną minę. — Ja nie bywam miły — dodał z przekonaniem równie ozięble, jak ostatnio zwykł zwracać się do Julii.

— A to ciekawe, co mówisz. Wczoraj wydałeś mi się całkiem sympatyczny — stwierdziła Amelia bez cienia onieśmielenia, wzruszając ramionami. Wyglądało na to, że ani jego marsowy wyraz twarzy, ani cierpkie słowa jej nie zaniepokoiły, co jeszcze mocniej go zirytowało.

— Pozory mylą — wycedził przez zęby Aleks. — Zresztą komu jak komu, ale tobie tego nie trzeba tłumaczyć. W końcu jesteś ekspertem od mydlenia oczu. Przede mną nie musisz już udawać. Znam prawdę.

— To znaczy? — spytała lekko zdziwiona, głośno przełykając ślinę, co nie umknęło jego uwadze. Teraz już nie miał żadnych wątpliwości, że dziewczyna miała coś do ukrycia. A on już wiedział co.

— Wiem, dlaczego to wszystko robisz — powiedział prosto z mostu Febo, nie chcąc tracić czasu na niepotrzebne wstępy. — Liczysz, że Lidia zapisze ci dom w spadku, a ty go potem sprzedasz z dużym zyskiem! Jeśli sądziłaś, że to się nie wyda, to byłaś w błędzie!

— Słucham?! — wykrzyknęła Amelia, a jej oczy momentalnie przybrały rozmiary monet pięciozłotowych. — Co ty powiedziałeś?!

— Nawet nie próbuj zaprzeczać! — zagroził, piorunując ją spojrzeniem. — Lidia zdradziła waszą tajemnicę: ty w całości sfinansowałaś remont domu, a za to ona obiecała zapisać ci dom w spadku! Przyznaj się, że od początku tylko o to ci chodziło, a ta niby „przyjaźń" to tylko przykrywka!

— Jak śmiesz! — oburzyła się, odruchowo zaciskając pięści. — Więc takie masz o mnie zdanie?! Nie znasz mnie, nic o mnie nie wiesz, ale to nie przeszkadza ci w oskarżaniu mnie o najgorszą podłość! Jak ci nie wstyd?!

— Daruj sobie takie sentymentalne wywody — roześmiał się szyderczo, machając ręką. — Czy ty myślisz, że ja urodziłem się wczoraj? — spytał retorycznie.

— I naprawdę uważasz, że nie można pomagać drugiemu człowiekowi, nie mając w tym żadnego interesu?! — wrzasnęła Amelia, czerwiąc się ze złości. — Skoro tak stawiasz sprawę, to ciekawa jestem, na jakie korzyści ty liczysz! — zarzuciła mu, a w jej oczach pojawiły się gniewne iskierki.

— Lidia jest dla mnie jak rodzina! — bronił się Aleks nieco zaskoczony jej atakiem. Sądził raczej, że dziewczyna zacznie zaprzeczać lub się tłumaczyć, a w najgorszym razie ucieknie, a tymczasem ona odpłaciła mu tą samą monetą.

— Czyżby? — zakpiła Amelia, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — To dlaczego przyjeżdżasz tutaj tylko raz na kilka lat, co?

— Nie twoja sprawa — warknął Febo.

— Wiem i dlatego nie robię z tego problemu — przytaknęła, a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. Zapewne dlatego, że Aleks powiedział dokładnie to, co chciała usłyszeć. — A jeśli ty nie potrafisz uwierzyć w to, że można bezinteresownie robić coś dla innych, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ci współczuć. I Lidii także, bo wygląda na to, że przyjechałeś tu tylko po to, żeby rozwiązać jakiś swój problem, a nie dlatego, że się za nią stęskniłeś. Cześć — pożegnała się, po czym odwróciła się na pięcie i w kilku susach znalazła się przy samochodzie. Wskoczywszy za kierownicę, uruchomiła silnik i ostro ruszyła, wzbijając przy tym spory tuman kurzu. Kiedy jej krwistoczerwone audi TT zniknęło za pobliskim wzgórzem, Aleks powrócił do wnętrza domu. Ostra wymiana zdań z Amelią nie przebiegła tak, jak sobie tego życzył i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w tej potyczce słownej to ona była górą. A przynajmniej to do niej należało ostatnie słowo, co skutecznie zepsuło mu humor.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz