— Poprosić do nas Ulę? — spytał Marek, podnosząc się z zajmowanego miejsca. Choć wprost nie wynikało to ze słów Fica, to Dobrzańskiemu wydało się naturalne, że skoro mieli znów wrócić do sprawy Sosnowskiej, to powinna ona być przy tym obecna.
— Nie, to coś, co powinniśmy omówić w cztery oczy — odparł prawnik grzecznie, acz stanowczo, co bardziej zaintrygowało, niż zaniepokoiło Marka.
— Jak pan sobie życzy — przytaknął Dobrzański, ponownie siadając na fotelu. — W takim razie zamieniam się w słuch.
— Panie Marku, bardzo mi zależy na tym, żebyśmy się dobrze zrozumieli — zaczął prawnik, sprawiając wrażenie mocno spiętego. — Proszę mi wierzyć, że nie ośmieliłbym się poruszyć tego tematu, gdybym nie miał przekonania, że stanowi to poważne zagrożenie dla pana, a przede wszystkim dla pani Urszuli.
— Uli coś grozi? — spytał Dobrzański z przestrachem w głosie. Choć nie wiedział jeszcze, co Fic zamierzał mu przekazać, to drżał na samą myśl o tym, że nad Sosnowską mogłoby wisieć jakieś niebezpieczeństwo, którego dotąd nie zauważył. — O co chodzi? Proszę mówić.
— Pamięta pan, jak w sobotni wieczór wracaliśmy ze szpitala i powiedziałem, że jestem pełen podziwu dla pańskiego zaangażowania w pomoc dla pani Urszuli? — zapytał mecenas niepewnie, na co Marek zareagował tylko skinieniem głowy. — Właśnie. Wtedy byłem pewien, że to kwestia troski, jaką jako dobry szef darzy pan swoją podwładną. Sądziłem, że wynika to tylko i wyłącznie z prawdziwie rodzinnej atmosfery panującej w „F&D" i że gdyby na miejscu pani Urszuli znalazł się którykolwiek inny pracownik, pan postąpiłby dokładnie tak samo. Jednak wczoraj zacząłem nabierać podejrzeń, że tutaj chodzi o coś więcej, a dzisiaj... przekonałem się na własne oczy, że pani Urszula nie jest dla pana tylko asystentką.
— Więc o to chodzi — westchnął Marek, wbijając wzrok w podłogę. Znając bystrość umysłu Fica, Dobrzański mógł przypuszczać, że zdarzenie, którego dzisiaj był świadkiem, doprowadzi go do takich wniosków. Czy jednak sądził, że prawnik zachowa swoje przemyślenia dla siebie ze względu na obowiązującą go tajemnicę zawodową lub profesjonalizm, którego dowody dawał na każdym kroku? Jeśli tak, to mecenas szybko pozbawił go złudzeń. — I pewnie oczekuje pan wyjaśnień? — bardziej stwierdził, niż zapytał.
— Nie, panie Marku — zaprzeczył prawnik, kręcąc głową. — Nie mam prawa wypytywać o charakter państwa relacji... to, co dziś widziałem, w zupełności mi wystarczy. I oczywiście to państwa prywatna sprawa, ale... w tej sytuacji może to spowodować dodatkowe komplikacje. Ma pan tego świadomość?
— Panie Feliksie, przysięgam, że to nie tak, jak pan myśli — zaczął tłumaczyć się Dobrzański, kładąc jedną rękę na klatce piersiowej. — Ula i ja nie mamy romansu — dodał bez owijania w bawełnę, ściszając głos do ledwie słyszalnego szeptu. — Wierzy mi pan?
— To bez znaczenia — mecenas wzruszył ramionami. — Nie jestem od ferowania wyroków, więc moja opinia nie ma tu nic do rzeczy. Martwi mnie tylko to, co będzie, jeśli policja wpadnie na ten trop. Widząc zażyłość łączącą pana i panią Urszulę, wątpię, by dali się przekonać, że to „nic". A od tego już tylko krok do tego, by uznali to za motyw zabójstwa. I jak rekin, który czuje krew, oni pójdą dalej tym tokiem rozumowania i nie tylko postawią zarzuty pani Urszuli, ale i pana mogą oskarżyć o współudział. Chce pan tego?
— Nie, oczywiście, że nie — zaprzeczył Marek, energicznie kręcąc głową. — Zależy mi na tym, żeby Ula została uniewinniona — dodał z przejęciem.
— Cieszę się, że w tej kwestii się zgadzamy — stwierdził Fic, patrząc na niego z aprobatą. — W takim razie nalegam, żeby przemyślał pan swoje postępowanie. Proszę przyjąć moją radę i do zakończenia sprawy unikać wszystkiego, co mogłoby wywołać jakiekolwiek podejrzenia.
CZYTASZ
A gdyby tak - sezon 1
FanficSezon 1 A gdyby tak... wypadki w serialu od początku potoczyły się inaczej? Zapraszam do zapoznania się z alternatywną wersją pierwszej serii Pomysł narodził się wkrótce po zakończeniu serialu, ale dopiero wiadomość o planowanej kontynuacji okazała...