Rozmawiając z Pauliną, Marek starał się ukryć swoje zaniepokojenie słowami sprzątaczki, ale w głębi duszy był naprawdę przerażony. Chociaż od czasu do czasu oglądał seriale kryminalne, gdzie w mniej lub bardziej realistyczny sposób pokazywano zwłoki, to na samą myśl, że w jego gabinecie leży martwy Sebastian, dostawał gęsiej skórki. Powtarzając sobie w głowie, że to nie może być prawda i to wszystko jest tylko jakimś strasznym nieporozumieniem, z duszą na ramieniu zmierzał do firmy. Czując, jak z każdą chwilą ogarnia go coraz większy lęk, a wyobraźnia podsuwa mu coraz czarniejsze scenariusze tego, co mogło się wydarzyć, mocniej naciskał pedał gazu w swoim aucie, choć już wcześniej przemieszczał się po mieście z niedozwoloną prędkością. Chciał jak najszybciej znaleźć się w firmie i osobiście zorientować się w zaistniałej sytuacji.
— Już jestem — wysapał Marek do ochroniarza Władka i sprzątaczki, stojących z przerażonymi minami przed wejściem do jego gabinetu.
— Dzięki Bogu! — wykrzyknęła Kamila, prawie rzucając się Dobrzańskiemu na szyję. — To straszne! Co za tragedia! Jak w horrorze jakimś!
— Proszę mi spokojnie wyjaśnić, co tu się stało — zażądał Marek, starając się zachować zimną krew. Tylko spokój może nas uratować, uspokajał sam siebie, żeby nie udzieliła mu się panika sprzątaczki.
— Jak co rano przyszłam do pana gabinetu, żeby podkurzać. A kiedy weszłam, znalazłam dyrektora Olszańskiego leżącego na podłodze — próbowała tłumaczyć Kamila, nie mogąc opanować drżenia głosu. — Całą twarz ma zakrwawioną! On chyba nie żyje!
— Sprawdzała pani czy oddycha? — kontynuował swoje przesłuchanie Marek.
— Ależ skąd! Bałam się! Jak tylko to zobaczyłam, wybiegłam z gabinetu i powiadomiłam pana Władka i zdecydowaliśmy, żeby zadzwonić po pana.
— W takim razie ja sprawdzę — odparł mężnie Dobrzański, wciąż wypierając ze swojej świadomości fakt, że jego przyjaciel mógłby nie żyć. Nie zważając na dalsze lamenty sprzątaczki, Marek wszedł do gabinetu. Kiedy jednak spojrzał na leżącego na środku pomieszczenia Sebastiana, odwaga go opuściła i sam miał ochotę stamtąd uciec. Wiele go kosztowało, by mimo to podejść bliżej i przyklęknąć obok przyjaciela. Marek zaczął od sprawdzenia jego pulsu. Niczego nie wyczuwał. Niezrażony tym faktem, zbliżył swój policzek do bladej i zakrwawionej twarzy Olszańskiego, by zobaczyć czy ten oddycha. Dobrzańskiemu wydawało się, że tak. A przynajmniej bardzo chciał, żeby tak było.
— Seba, słyszysz mnie? — zapytał podniesionym tonem Marek, szarpiąc go za ramiona. Miał nadzieję, że jego przyjaciel nie jest martwy, tylko po prostu śpi.
— Aż za dobrze — wymamrotał po chwili Sebastian, nieznacznie się krzywiąc.
— Całe szczęście — westchnął z ulgą Dobrzański, kierując wzrok w stronę sufitu, jakby chciał podziękować wyższej instancji za wybawienie go z kłopotu. — Wstawaj, ale już!
— Czego chcesz ode mnie? Daj mi jeszcze pospać.
— Mowy nie ma, wstajesz i to już! — zażądał Marek, a ton jego głosu wskazywał, że nie żartuje. — Wszystko w porządku, proszę wracać do pracy — zwrócił się do ochroniarza i sprzątaczki, którzy nieśmiało zaglądali na gabinetu.
— Ale dlaczego? — marudził Sebastian, odwracając się na bok. — Nic się nie stanie, jak poleżę jeszcze pięć minut.
— Podłoga w moim gabinecie to nie jest dobre miejsce do spania — wyjaśnił mu Marek.
— Że co? — zdziwił się Sebastian, powoli otwierając oczy.
— To, co słyszysz. Leżysz na podłodze w moim gabinecie.
CZYTASZ
A gdyby tak - sezon 1
FanficSezon 1 A gdyby tak... wypadki w serialu od początku potoczyły się inaczej? Zapraszam do zapoznania się z alternatywną wersją pierwszej serii Pomysł narodził się wkrótce po zakończeniu serialu, ale dopiero wiadomość o planowanej kontynuacji okazała...