Rozdział 112

99 2 0
                                    

Mimo usilnych starań Aleks nie był w stanie otrząsnąć się z szoku wywołanego niespodziewanym pojawieniem się Amelii. Jeszcze kwadrans temu założyłby się o każde pieniądze, że jest ostatnią osobą na świecie, która mogłaby reprezentować firmę „Scacchi". Gdy wyszło na jaw, że się pomylił, czuł narastającą wściekłość. Jedyne, czego nie był pewien, to kwestia kogo tak naprawdę powinien obarczyć winą — czy siebie, bo nie zorientował się wcześniej, z kim miał do czynienia i nieopatrznie powierzył jej wiele tajemnic, czy na nią, bo zataiła przed nim ważną, jeśli nie najważniejszą, informację o sobie. Targany na przemian złością i lękiem Febo nie czuł się na siłach, by brać udział w prowadzonych negocjacjach. Chociaż siostra co i rusz spoglądała na niego znacząco, oczekując od niego jakiejś reakcji, Aleks milczał jak zaklęty. W głowie kłębiło mu się tyle różnych myśli, że nie mógł wydusić z siebie choćby jednego składnego zdania. A zatem nie pozostało mu nic innego, jak tylko uważnie przysłuchiwać się prowadzonej rozmowie, a potem — po odzyskaniu swojego zwykłego animuszu — zrobić użytek z tych informacji. Jedyną rzeczą, na jaką było go stać, to świdrowanie wzrokiem Amelii w nadziei, że przynajmniej trochę ją to zdeprymuje i dziewczyna zacznie plątać się w zeznaniach. Dla Febo byłaby to dobra okoliczność — mogłaby stanowić pretekst do tego, by negatywnie ocenić „Scacchi" jako potencjalnego partnera biznesowego. Kobieta jednak wcale nie wyglądała na speszoną czy onieśmieloną. Chociaż była sama przeciw całemu zarządowi „F&D", to ona grała tu pierwsze skrzypce. Najpierw przedstawiła szczegółową propozycję współpracy, ani razu nie posiłkując się żadnymi notatkami. Wszystkie dane, nawet te finansowe, miała w głowie i nie wahała się korzystać z tej wiedzy. Z tego co i jak mówiła, wynikało, że doskonale wiedziała, czego chce i konsekwentnie do tego dążyła. Parokrotnie przyparła Marka do muru bezpośrednimi i konkretnymi pytaniami, na które niełatwo było mu odpowiedzieć. Aleks z przyjemnością przyglądał się mękom rywala, ciesząc się w duchu, że nie był teraz na jego miejscu.

— Mam jeszcze jedną uwagę, a raczej propozycję — odezwała się Amelia, gdy Marek zakończył swój niezbyt składny wywód na temat tego, jak wyobraża sobie wymianę informacji oraz dokumentów w początkowym okresie ich współpracy.

— Słucham — odpowiedział Dobrzański junior.

— W celu uproszczenia procesu komunikacji pomiędzy naszymi firmami jako zarząd podjęliśmy decyzję, że przez pierwsze dwa, a może nawet trzy miesiące zostanę w Warszawie — z wyjątkiem okresu świątecznego, oczywiście. Dzięki temu wszelkie niezbędne informacje, dokumenty, a także uwagi moglibyśmy wymieniać na bieżąco. Byłoby rzeczą bardzo pożądaną, żeby w tym czasie ktoś z „Febo&Dobrzański" przebywał w Mediolanie i pełnił podobną funkcję. Jeśli mogę coś zasugerować, to uważam, że powinna to być osoba znająca się dobrze na promocji. Taka współpraca dla obu stron byłaby niezwykle korzystna — przedstawiła swój pomysł Amelia, posyłając Aleksowi wymowne spojrzenie. Na jej twarzy dało się nawet zauważyć cień tajemniczego uśmieszku. Po raz pierwszy od początku spotkania Scacchi i Febo spojrzeli sobie w oczy. Chociaż trwało to ułamek sekundy, wystarczyło to Aleksowi, by odczytać intencje dziewczyny.

Chodzi o to, żeby pozbyć się Julii, dopowiedział sobie w myślach.

— Dziękuję za tę sugestię — odparł wymijająco Marek. — Rozważymy pani propozycję, jak i całość oferty. Czy moglibyśmy umówić się na kolejne spotkanie na jutro o tej samej porze?

— Oczywiście — przytaknęła Amelia. — W takim razie dziękuję za dzisiaj i do zobaczenia jutro — dodała, zbierając się do wyjścia.

— To my dziękujemy — z zapałem zapewnił Dobrzański junior, podrywając się z zajmowanego miejsca i podszedł do Scacchi, by uścisnąć jej dłoń. W ślad za nim poszli Krzysztof, Helena i Paulina. Aleks zaś podszedł do dziewczyny jako ostatni.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz