Rozdział 195

151 4 21
                                    

— Barbara Sosnowska — przedstawiła się, dzięki czemu Karol nie musiał się już zastanawiać, z kim rozmawiał. Ze względu na to, że w przeszłości miał jedynie okazjonalny kontakt z matką Piotrka, nie wyrzucał sobie, że od razu nie rozpoznał jej głosu. Zwłaszcza, że w tym momencie Górskiego interesowało coś zupełnie innego — co skłoniło Sosnowską, by do niego zadzwonić.

— A, to pani — rzucił pierwsze, co mu przyszło do głowy. — Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia — dodał tonem pełnym powagi, wychodząc z założenia, że kobieta wiedziała już o śmierci syna.

— Dziękuję — odparła smutno. — Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że już go nie ma...

— Ja również — przytaknął Karol, mając przy tym świadomość, że jego ból po stracie najlepszego przyjaciela był niczym w porównaniu z rozpaczą matki opłakującej ukochane dziecko. — Jeśli mógłbym jakkolwiek pomóc...

— Może pan — zapewniła stanowczo, przerywając mu wpół słowa. — Właśnie dlatego zadzwoniłam, ale to nie jest rozmowa na telefon. Czy możemy się spotkać?

— Oczywiście — zgodził się bez wahania, ponieważ jego wcześniejsza propozycja pomocy nie była jedynie grzecznościową formułką, którą posłużył się tylko dlatego, że tak wypadało. Jako najlepszy przyjaciel Piotrka poczuwał do obowiązku udzielenia pomocy jego najbliższym. Gdyby Ula zwróciła się do niego z jakąś prośbą, to również nie odmówiłby jej wsparcia. — Dzisiaj mam dyżur, ale jutro będę wolny, więc dostosuję się do pani — dodał, przeczuwając, że Sosnowskiej zależało na czasie. W tym przekonaniu upewnił go fakt, że kobieta wyznaczyła spotkanie na kolejny dzień na godzinę dziesiątą. I choć podane przez nią miejsce niewiele mówiło Górskiemu, to zobowiązał się, że zjawi się tam o umówionej porze. Po zakończeniu połączenia Karol od razu sprawdził mapę, dzięki czemu odkrył, że aby dotrzymać danego słowa będzie musiał się pośpieszyć.

Co prawda wolałbym najpierw wstąpić do domu i się trochę odświeżyć, ale nie ma szans, żebym się wyrobił. No trudno. Jakoś ogarnę się przed wyjściem ze szpitala i już. W sumie, im szybciej dowiem się, o co chodzi, tym lepiej, stwierdził w duchu Karol, nie mając w tej chwili żadnego pomysłu, czemu matce Piotrka tak zależało na tym spotkaniu. Nie było mu również dane dłużej się nad tym zastanawiać, bo w tym momencie otworzyły się drzwi pokoju lekarskiego i na horyzoncie pojawili się Dawid, Kamila i Laura.

***

Do głębi poruszony tym, co zobaczył, Aleks czym prędzej uciekł sprzed pomieszczenia z ksero, o mały włos nie gubiąc po drodze trzymanych w ręku teczek z dokumentami. Wpadłszy do swojego gabinetu jak huragan, Febo z całej siły cisnął je na biurko, wypowiadając na głos najgorsze włoskie przekleństwa, jakie znał. Czując coraz większą wściekłość, Aleks zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem, nie mogąc pogodzić się z tym, co przed chwilą widział. W normalnej sytuacji Febo zirytowałby się najbardziej tym, że jego plan dyskretnego skserowania potrzebnych dokumentów został skutecznie pokrzyżowany, odsuwając w czasie opracowanie przez niego strategii mającej na celu doprowadzenie do zerwania kontraktu ze Scacchi. Teraz jednak myśli Aleksa krążyły wokół Uli i Marka, spychając wszystko inne na dalszy plan.

Szybko się uwinął, nie ma co! Jak za dawnych lat. Widać w tej formie to on jest zawsze, stwierdził w duchu, krzywiąc się z dezaprobatą. Na tym świecie są pewne trzy rzeczy... śmierć, podatki i Marek ganiający za spódniczkami! A wszyscy tak się zachwycają jego przemianą — że wydoroślał, że zaczął serio podchodzić do życia i pracy... nawet ja w to uwierzyłem i broniłem go, kiedy Paula za wszelką cenę próbowała wykazać, że po ślubie Marek nadal ją zdradzał! Teraz to już bez znaczenia, kto miał rację, ale coś mi się wydaje, że gdyby Paulina nie wdała się w romans, który doprowadził do ich rozwodu, to prędzej czy później Marek znów zacząłby te swoje skoki w bok. Cholerny farbowany lis! Wszystkich oszukał, że się zmienił, a w rzeczywistości tylko dobrze udawał! Z nim nic nie jest naprawdę!, zirytował się, wciąż mając przed oczami parę całującą się w pomieszczeniu z ksero. Dla Marka nie ma nic świętego! Nie potrafi przepuścić żadnej podwładnej! Ten typ tak ma! Jemu chodzi o zdobycz! Jak zawsze!, pomstował na byłego szwagra, nie mogąc pogodzić się z tym, że Ula również znalazła się na jego celowniku i wpadła w zastawione przez niego sidła jak śliwka w kompot. A ona? Jak mogła pozwolić się tak potraktować i stać się jego kolejną zdobyczą?! Mówi się, że przyroda nie znosi pustki — zgoda! Ale żeby wpadać w ramiona pierwszego, który się nawinie?! Niepojęte. Skoro Ula musi koniecznie na nowo ułożyć sobie życie, w porządku, ale nie z nim! I to tak szybko! Jeszcze ciało męża dobrze nie ostygło, a ona... zaraz, zaraz, zatrzymał się przerażony nie na żarty tym, co właśnie przyszło mu do głowy. A co, jeśli to zaczęło się wcześniej? To mocno skomplikowałoby całą sprawę... bo czy można by było dalej wierzyć w niewinność Uli, gdyby zdradzała męża? Równie dobrze okoliczności śmierci Sosnowskiego mogły wyglądać zupełnie inaczej. A jeżeli on wcale nie popełnił samobójstwa? Może dowiedział się o romansie Uli z Markiem i zaczął im bruździć na tyle, że postanowili się go pozbyć? Nie, ponosi mnie wyobraźnia. Różne rzeczy można o nich powiedzieć, ale nie to, że byliby zdolni do czegoś takiego, skarcił siebie w duchu, uważając, że trochę przesadził. A co do Sosnowskiego... to kto wie, może groził żonie, że jeśli nie skończy z tym romansem, to coś jej zrobi? Albo ona postanowiła od niego odejść, do czego on postanowił nie dopuścić i w efekcie doszło do kłótni, której finał znamy? Jakkolwiek było, nie wygląda to dobrze... na dobrą sprawę powinienem zawiadomić o tym policję, stwierdził, sięgając do kieszeni po wizytówkę, którą kilka godzin temu otrzymał od Koseckiego. Gdyby pan sobie coś przypomniał, to proszę o kontakt, powtórzył sobie w głowie słowa komisarza. I co ja mam robić? Zadzwonić czy nie?

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz