Rozdział 125

106 3 1
                                    

— Że co?! — wykrzyknął z oburzeniem Sebastian, a jego oczy momentalnie przybrały rozmiary monet pięciozłotowych. Uwadze Marka nie umknął także fakt, że włosy na głowie przyjaciela stanęły dęba. — Powiedz mi, że się przesłyszałem! Ty jaja sobie ze mnie robisz, prawda? — nie dowierzał, wyraźnie poruszony tym, co właśnie usłyszał.

— A wyglądam jak człowiek, który sobie tylko żartuje? — spytał z wyrzutem Dobrzański, po czym westchnął ze smutkiem, czując napływające do oczu łzy bezradności. Zacisnął jednak zęby, by nie dać się opanować wzruszeniu. To nie był czas na rozklejanie się. Zamiast się mazać, chciał rzeczowo omówić z Olszańskim całą sprawę i wspólnie się zastanowić, co z tym zrobić dalej. — Pocałowałem Joaśkę — powtórzył z takim naciskiem, by przyjaciel nie miał najmniejszych wątpliwości, że to prawda.

— Ale jak to?!

— Normalnie — odparł lakonicznie Dobrzański, poniewczasie zdając sobie sprawę, że użyte przez niego słowo było nie na miejscu w tej sytuacji. — To znaczy... tak jakoś wyszło. Żeby było jasne — nie planowałem tego. To był impuls. Siedzieliśmy w samochodzie, mieliśmy się pożegnać no i... stało się.

— Czekaj, czekaj. Po kolei. Przecież mieliście być na Wigilii firmowej — rzucił oskarżycielskim tonem Sebastian, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Zgadza się — przytaknął Marek, jednocześnie lekko kiwając głową. — Byliśmy tam, jak zresztą prawie wszyscy z firmy. Poza tobą i Violką nie zjawili się także Aleks i Paulina. To że on nie przyszedł, to niespecjalnie mnie zmartwiło, bo nie przypuszczam, by nawet w taki dzień potrafił przemówić do kogokolwiek ludzkim głosem. Za to Paula... trochę mnie rozczarowała. Wprawdzie już wcześniej przebąkiwała, że nie zachwycają ją tego rodzaju spędy, które uważa za marnotrawstwo firmowych pieniędzy i czasu pracy, ale... nie sądziłem, że zbojkotuje naszą Wigilię — relacjonował Dobrzański, nawet nie próbując ukrywać swojego rozżalenia. To była jedna z tych chwil, kiedy aż nazbyt wyraźnie uwidaczniały się różnice ich charakterów i podejścia do różnych spraw — w tym wypadku do ludzi w firmie. Febo nawet przy takich okazjach musiała zaakcentować swoją wyższość nad nimi. Natomiast Marek nigdy nie uważał się za lepszego od innych tylko dlatego, że zajmował kierownicze stanowisko. Zamiast odgradzać się od pracowników murem, on skracał dystans tak, by nikt nie czuł się onieśmielony w jego towarzystwie. Mimo to — a może właśnie dzięki temu — podwładni go szanowali i lubili. I wszystko byłoby pięknie, gdyby jego otwartość i bezpośredniość znów nie przekroczyła stosownej granicy. — A Joaśka i ja zostaliśmy na Wigilii do samego końca i koniec końców wyszliśmy razem — kontynuował, płynnie przechodząc do wydarzeń mających bezpośredni związek z Kostrzewską. — Rozmawialiśmy i od słowa do słowa postanowiliśmy wybrać się jeszcze na spacer. A potem oczywiście odwiozłem ją do domu. I wtedy...

— Rozumiem — skwitował Sebastian obojętnym tonem. — A właściwie to nie rozumiem! — zirytował się, robiąc groźną minę. — Stary, co ci odbiło? Ile ty masz lat, żeby całować się z każdą w miarę ładną panienką, która ci się nawinie? To po to szukaliśmy na twoją sekretarkę mężatki? Jak ty to wtedy powiedziałeś? Jak będzie szczęśliwie zajęta, to na pewno się we mnie nie zakocha — jakoś tak to szło. I co? Twój genialny plan wziął w łeb! Przez jeden nieprzemyślany ruch skomplikowałeś życie zarówno sobie, jak i jej! — strofował go autentycznie wzburzony.

— Wiem, wiem. Naprawdę wie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło — przyznał się Dobrzański skruszonym tonem, wbijając wzrok w ziemię. — Ale w tamtym momencie wydało mi się to takie... naturalne. Kiedy dotknąłem jej ręki, spojrzałem jej prosto w oczy, nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie pocałować. I trzeba ci wiedzieć, że to było...

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz