Rozdział 188

219 4 29
                                    

Od momentu, kiedy Ula wezwała karetkę, do chwili, gdy znalazła się w szpitalu, wypadki potoczyły się błyskawicznie. Sosnowska znała ten schemat aż za dobrze — w ciągu niewiele ponad roku była to trzecia tego rodzaju sytuacja w jej życiu. Zaczęło się od taty, który dostał zawału, a jakiś czas później Beatka zachorowała na tyle poważnie, że konieczna była hospitalizacja. W obu wypadkach Sosnowska drżała z niepokoju i załamywała się swoją bezsilnością, widząc, jak ktoś z jej najbliższych balansował na granicy życia i śmierci, a ona nie mogła nic na to poradzić. Teraz zaś — gdy jechała w karetce z Piotrem — czuła się inaczej. Uli towarzyszyła przedziwna mieszanka emocji, których początkowo nie umiała nawet nazwać. Dopiero siedząc na drewnianym krzesełku przed wejściem na blok operacyjny, Sosnowska miała czas, by spróbować jakoś to sobie poukładać.

Póki żyję, to ja ci rozwodu nie dam... Albo będziesz żyć ze mną, albo wcale... Zabiję cię, jeśli tylko spróbujesz ode mnie odejść albo złożysz pozew... Już nie żyjesz, Ula wciąż słyszała złowrogie słowa Piotra, które kilkanaście minut wcześniej padły z jego ust. On naprawdę chciał mnie zabić, załamała się, dopiero teraz w pełni uświadamiając sobie, że tego dnia stanęła oko w oko ze śmiercią. Przytłoczyło ją to do tego stopnia, że ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się jak małe, bezradne dziecko. Nigdy bym nie przypuszczała, że Piotr byłby zdolny do czegoś takiego... chociaż w gniewie słyszałam od niego różne rzeczy, wiele razy mnie bił i zmuszał do seksu, to nigdy, przenigdy nie groził, że mnie zamorduje. Aż tu nagle nie tylko powiedział coś takiego, ale mało brakowało, a naprawdę by mnie zastrzelił... samej trudno mi w to uwierzyć, chociaż uczestniczyłam w tych wydarzeniach i mało brakowało, a nie byłoby mnie teraz tutaj. Boże, to straszne. Jednak trzeba było posłuchać Marka... gdybym zabrała rzeczy pod nieobecność Piotra albo poszła po z kimś trzecim, to nie doszłoby do tego... chyba. Teraz już niczego nie jestem pewna...

— Pani Sosnowska, prawda? — Z zamyślenia wyrwał jakiś nieznajomy, męski głos.

— Tak, to ja — potwierdziła ledwo słyszalnym szeptem, odsłaniając twarz, by móc spojrzeć na stojącego obok niej mężczyznę w białym kitlu, którego młody wygląd sugerował, że prawdopodobnie był stażystą.

— Operacja pani męża jest w toku i potrwa jeszcze co najmniej trzy godziny. I pomyślałem, że... gdyby chciałaby się pani umyć i przebrać, to bez problemu zdąży pani pojechać do domu i wrócić — wyjaśnił medyk, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.

— Rzeczywiście, przydałoby się — stwierdziła, przyglądając się temu, jak wyglądała. Na jej skórze, włosach oraz ubraniu znajdowały się liczne krwawe plamy, jak gdyby przed chwilą uczestniczyła w świniobiciu. I gdyby nie szok wywołany tym, co się stało, Ula zapewne sama wpadłaby na to, by doprowadzić się do porządku, bo jej stan faktycznie był godny pożałowania. Dlatego uprzejma sugestia młodego lekarza w pierwszym odruchu wydała się Sosnowskiej dobrym pomysłem. Jednak natychmiast pojawiła się u niej refleksja, że „pojechanie do domu" w praktyce oznaczałoby przekroczenie progu mieszkania będącego areną traumatycznych wydarzeń, w wyniku których o mało nie straciła życia. A na to Sosnowska nie czuła się gotowa. — Ale wolę zostać tutaj — dodała szybko, po czym podniosła się z zajmowanego miejsca. — Czy mój mąż... wyjdzie z tego? — spytała niepewnie.

— Nie będę taił, że jego stan jest poważny. Stracił dużo krwi, a na domiar złego pocisk utkwił w ciele, ale... trzeba mieć nadzieję. Pani mąż znajduje się w najlepszych rękach. Proszę mi wierzyć, że robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby go uratować.

— Rozumiem — przytaknęła Ula, nie będąc pewna, czy się z tego powodu cieszyć, czy smucić. Nie dała jednak tego po sobie poznać i na wszelki wypadek powstrzymała się przed jakimikolwiek dalszymi komentarzami. Targające nią emocje wciąż były na tyle silne, że istniało prawdopodobieństwo, iż pod ich wpływem powiedziałaby coś, czego potem mogłaby żałować. Dlatego milczenie wydawało jej się na ten moment najbezpieczniejszą opcją. A kiedy młody lekarz oddalił się z powrotem na blok operacyjny, Sosnowska poszła do łazienki, by trochę się ogarnąć.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz