Rozdział 157

98 2 68
                                    

Słowa Tino wprawiły Paulinę w osłupienie, ponieważ kompletnie nie spodziewała się usłyszeć od niego takiego wyznania. Z tego względu nie była w stanie jakkolwiek zareagować ani zatrzymać Ferrettiego, gdy ten — bez udzielenia jej obszerniejszych wyjaśnień — pośpiesznie opuścił jej apartament, zatrzaskując za sobą drzwi. Febo-Dobrzańska jeszcze przez dłuższą chwilę stała nieruchomo niczym słup soli, wpatrując się w niewidoczny punkt na znajdującej się przed nią jasną ścianą. Dopiero gdy pierwszy szok minął, Paulina otrząsnęła się jak ktoś wyrwany z głębokiego snu. Wciąż jednak była mocno poruszona tym, co usłyszała z ust Tino.

Paula, ja... cię kocham, powtórzyła sobie w głowie jego płomienne wyznanie, nie mogąc uwierzyć, że to stało się naprawdę. Jak to w ogóle możliwe? Przecież od zawsze byliśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi! Tino nigdy nie zrobił ani nie powiedział nic, co sugerowałoby, że czuje do mnie coś więcej! A gdyby tak było, to raczej bym to zauważyła! Takie rzeczy kobiety wyczuwają na kilometr. A ja miałabym to przeoczyć?!, dziwiła się, wędrując po swoim apartamencie w tę i z powrotem. Gorączkowo zaczęła odtwarzać sobie jak film wydarzenia z ostatniego miesiąca, próbując wychwycić cokolwiek, co wskazywałoby, że uczucia Tino obejmowały coś więcej niż tylko przyjacielską sympatię. Jednak mimo usilnych starań nie zdołała przywołać sobie na pamięć choćby jednego takiego zdarzenia. A może on po prostu trochę za dużo wypił i alkohol uderzył mu do głowy na tyle, że powiedział coś, czego tak naprawdę nie miał na myśli?, spytała siebie, lecz równie szybko odrzuciła tę niedorzeczną hipotezę. W końcu Ferretti nie tylko ma mocną głowę, ale też zawsze z umiarem korzysta z alkoholu — nie inaczej było tego wieczoru. A poza tym, nawet jeśli tym razem przebrałby miarę w piciu, to bardziej prawdopodobne wydawałoby się, że to ośmieliłoby go do wyznania czegoś, czego na trzeźwo nigdy by nie powiedział. W końcu alkohol to prawdopodobnie jeden z najprostszych i najstarszych eliksirów prawdy — wielu osobom pod jego wpływem w cudowny sposób rozwiązywał się język. A skoro tak... to bardziej na miejscu byłoby się zastanowić, kiedy Tino się we mnie zakochał? Czy stało się to w ciągu ostatniego miesiąca, który spędziliśmy razem? A może należałoby się cofnąć dalej... do czasów studenckich? Nie, to nie może być aż tak stara historia. Zwłaszcza, że niemal od początku naszej znajomości czułam, że Tino szaleje za Sofią. Zawsze uważałam, że to szkoda, że nigdy nie wyznał jej swoich uczuć, bo pasowaliby do siebie idealnie. No ale mniejsza z tym. Jedno jest pewne — nie mogę tego tak zostawić. Zamiast snuć domysły, pójdę rozmówić z Tino. Muszę poznać całą prawdę.

***

Chociaż tego dnia przypadały trzydzieste drugie urodziny Piotra, to nie mógł on z tej okazji zrobić sobie dnia wolnego. Grafik operacji został wypełniony tak, że ściślej już się nie dało, a tymczasem personel lekarski i pomocniczy działał w osłabieniu ze względu na urlopy rodzicielskie oraz zwolnienia chorobowe. Tak więc nie istniała możliwość, by tego dnia Sosnowski nie pojawił się w szpitalu — ani nawet, żeby wyszedł z niego chociaż trochę wcześniej. Choć nieco komplikowało to plany Piotra, to bez szemrania zajął się swoimi obowiązkami, z utęsknieniem wyczekując końca pracy. Wyglądało na to, że los mu sprzyjał, bo wszystkie wykonywane przez niego zabiegi szły sprawnie i bez żadnych komplikacji, dzięki czemu nie istniała konieczność, by Piotr został po godzinach. W efekcie zdążył odebrać przedmiot, który sam sobie kupił na urodziny.

Zawsze o tym marzyłem, uśmiechnął się pod nosem, przyciskając do piersi prostopadłościenne, drewniane pudełko, jak gdyby zawierało bezcenny skarb. A kiedy znalazł się w samochodzie, Sosnowski nie mógł odmówić sobie przyjemności zajrzenia do środka. Ile mnie to kosztowało, to kosztowało, ale warto było, stwierdził z niekłamaną satysfakcją, podziwiając kunsztowne wykonanie sprawionego sobie prezentu. Gdy zaś opuszkami palców delikatnie przejechał po jego gładkiej powierzchni, Piotr poczuł przyjemny dreszcz, jaki przeszedł go od stóp do głów. Dawno nic nie dało mu tak wielkiej radości i satysfakcji graniczącej z podnieceniem. I choćby dla tego efektu opłacało się poświęcić czas i pieniądze, by spełnić jedno ze swoich największych marzeń.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz