Rozdział 132

119 2 3
                                    

Nowy Rok powitał Warszawę deszczową i mglistą pogodą, która nie zachęcała do wstania z łóżka — szczególnie tych, którzy w Sylwestra balowali przez całą noc. Do grona takich imprezowiczów zaliczali się także Daria i Maciek, którzy wrócili z domówki u Soni dopiero nad ranem. W efekcie Majewska obudziła się około południa i to tylko dlatego, że koty domagały się jej uwagi, dopominając się o jedzenie głośnym i uporczywym miauczeniem.

— Już idę, idę — wymamrotała pod nosem, przecierając dłonią zaspane oczy. Mając nadal lekko zmrużone powieki, dziewczyna omiotła wzrokiem pomieszczenie, by zogniskować spojrzenie na swoich pupilach, które siedziały na progu sypialni i kontynuowały swój hałaśliwy koncert. Jednocześnie wlepiły w nią swoje błyszczące ślepia, dając tym aż nazbyt wymownie do zrozumienia, że nie zniosą dłuższego oczekiwania. — Gdybym was nie znała, pomyślałabym, że od tygodnia nikt was nie karmił — westchnęła, odgarniając niesforne kosmyki włosów z czoła i policzków. —Słowo daję, te wasze krzyki obudziłyby nawet umarłego — stwierdziła, mimowolnie spoglądając na Maćka, który nawet się nie poruszył. — Taki to pożyje. Chciałabym mieć taki kamienny sen — bąknęła, czując lekkie ukłucie zazdrości. Ziewając przeciągle, Daria wsunęła gołe stopy w stojące na podłodze kapcie, po czym ostrożnie wstała. W drodze do kuchni szczelnie opatuliła się bluzą, którą wyciągnęła z szafy, dzięki czemu po chwili poczuła przyjemne ciepło. Dla wzmocnienia efektu postanowiła zaparzyć sobie gorącej kawy, podejrzewając, że skoro koty ją obudziły, to już nie uda jej się zasnąć nawet na chwilę. Po dokładnym umyciu misek Majewska nałożyła swoim podopiecznym sporą porcję jedzenia o smaku, za którym Cynamon i Lola szczególnie przepadały. Świadczył o tym fakt, że ledwie dziewczyna zdążyła postawić naczynie na podłodze, oba pupile dosłownie rzuciły się na jego zawartość niczym wygłodniałe drapieżniki. Daria popatrzyła przez chwilę jak koty ze smakiem pałaszowały karmę, aż im się uszy trzęsły. A Cynamon nawet wydawał z siebie cichy pomruk — jak zawsze, kiedy był z czegoś bardzo zadowolony. Przypatrując się swoim zwierzakom, Majewska mimowolnie się uśmiechnęła i dopiero, gdy kociaki skończyły jeść, ona zabrała się za przygotowywanie kawy dla siebie. Ta czynność zaabsorbowała ją do tego stopnia, że nawet nie zauważyła, jak w kuchni pojawił się Maciek. Dlatego, gdy Szymczyk podkradł się do niej i od tyłu objął ją w pasie, Majewska aż podskoczyła i omal nie wypuściła z rąk filiżanki z ulubionym napojem.

— Ej, no! Przestraszyłeś mnie — powiedziała z wyrzutem.

— Przepraszam — odparł ze skruchą, opierając brodę na jej ramieniu, by delikatnie musnąć ustami skórę na jej szyi. — Miałem ochotę się do ciebie przytulić — wyszeptał wprost do jej ucha.

— To miłe — zamruczała, jedną wolną ręką gładząc jego nieco przydługie włosy. — Dziwię się tylko, że tak szybko się obudziłeś — zręcznie zmieniła temat. — Jak wychodziłam z sypialni kilka minut temu, to wyglądało na to, że żadna siła na niebie i ziemi nie byłaby w stanie wyrwać cię z łóżka. Skoro nie usłyszałeś rozdzierającego serce wrzasku Cynamona i Loli, to sądzę, że nawet wystrzał z armaty tuż nad twoją głową by cię nie obudził — wyraziła swoje zdanie z przekonaniem i lekką nutą żartobliwej ironii w głosie.

— Fakt, jeśli chodzi o hałasy, to chyba rzeczywiście nie ma takiej siły, która mogłaby wyciągnąć mnie z łóżka — przytaknął, odsuwając się od niej. — Co innego zapach aromatycznej kawy — dodał ze śmiechem, przejmując z jej rąk filiżankę z ciemnym napojem. — To dla mnie? — bardziej stwierdził, niż zapytał.

— Właściwie to... — próbowała zaprotestować, ale nim zdążyła dokończyć zdanie, Maciek już przysunął porcelanowe naczynie do ust.

— Co to jest? — skrzywił się z niesmakiem po upiciu odrobiny kawy z filiżanki. — Ty naprawdę musisz aż tyle słodzić? Masakra, tego się nie da pić.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz