Rozdział 136

114 3 27
                                    

Po dniu, który dostarczył Darii więcej wrażeń, niż się spodziewała, dziewczyna ledwo przyłożyła głowę do poduszki, a już odpłynęła do krainy Morfeusza. W swoich snach znów znalazła się w teatrze, gdzie wszystko wyglądało tak, jak podczas wczorajszej premiery. Majewska oczywiście występowała na scenie u boku Nowackiego, tym razem w ogóle nie czując tremy — tak jakby niezachwianie wierzyła, że nic złego nie może się wydarzyć. I nagle, zupełnie niespodziewanie ktoś otworzył znajdujące się dokładnie naprzeciwko sceny ciężkie drzwi, które oddzielały salę od foyer. W półmroku trudno było rozpoznać, kto właśnie wkroczył na widownię, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Ów hałas sprawił, że widzowie jak jeden mąż odwrócili się w kierunku nowoprzybyłej postaci, a Daria i Artur przerwali występ i również przenieśli swój wzrok w tamtą stronę. Ktoś z obsługi skierował jeden ze szperaczy na osobę, która powoli przesuwała się w kierunku sceny, a gdy została odpowiednio oświetlona — na sali rozległ się głośny okrzyk zaskoczenia połączonego z przerażeniem, a kilka kobiet zemdlało. Majewskiej też zrobiło się słabo na tyle, że musiała wesprzeć się na ramieniu stojącego obok niej Nowackiego. Przyczyną tego poruszenia okazała się Karolina wyglądająca jak obraz nędzy i rozpaczy. Potargane włosy, rozmazany makijaż oraz rozdarte tu i ówdzie ubranie były tym, co pierwsze rzucało się w oczy, ale stanowiło to tylko czubek góry lodowej. Na jednej nodze aktorka miała założony gips, co skutecznie utrudniało jej poruszanie się. Oprócz tego prawa ręka dziewczyny spoczywała na temblaku, a po wystającej z niego i zwisającej bezwładnie dłoni krew spływała nie jedną, lecz kilkoma wąskimi strużkami. Na ciele Karoliny było wiele otwartych ran, o czym świadczył fakt, że pozakładane byle jak opatrunki w parunastu miejscach miały kolor ciemnobrązowy. I chociaż ktoś w takim stanie nie powinien w ogóle móc się poruszać, to dziewczyna szła przed siebie powoli, ale bez nawet krótkiej przerwy na odpoczynek. Znalazłszy się tuż przy scenie, Karolina zaczęła coś mówić, ale mimo ciszy panującej na sali nie dało się z tego zrozumieć ani jednego słowa. Wtem wydawała z siebie głośny, przeraźliwy skowyt i — ku zaskoczeniu wszystkich zebranych — wskoczyła na scenę i rzuciła się na Darię. W tym momencie Majewska się obudziła i odruchowo podniosła się do pozycji pionowej, przez co oba śpiące na niej koty prawie spadły z łóżka.

— Miałam koszmar — wyjaśniła sytuację Daria, czując na sobie karcące spojrzenie swoich podopiecznych. Po omacku sięgnęła po butelkę stojącą na stoliku nocnym. Dopóki nie miała kotów, zostawiała sobie wodę w szklance, lecz pojawienie się w jej życiu Cynamona i Loli wymusiło na Majewskiej zmiany różnych przyzwyczajeń. Ciekawość jej podopiecznych nie znała granic, dlatego było więcej niż pewne, że koty zainteresują się zawartością każdego naczynia pozostawionego bez opieki. A szczególnie lubiły pić wodę ze szklanki, mimo że taką samą miały w swojej misce w kuchni. Nie wiedzieć czemu zawsze wolały tę, którą Daria przygotowywała sobie na wypadek, gdyby w nocy zachciało jej się pić. Z tego względu Majewska musiała zastąpić szklankę zakręcaną butelką, bo tylko to mogło powstrzymać koty przed wsadzeniem pyska w jej wodę. Sięgnąwszy po w połowie pełne naczynie, Daria przyssała się do jego wąskiej szyjki niczym glonojad do ściany akwarium i wypiła wszystko aż do dna. Jednak nie ugasiło to do końca jej pragnienia, co oznaczało nieuchronną wyprawę do kuchni. Majewska powoli spuściła nogi z łóżka, by wsunąć bose stopy w stojące na podłodze miękkie kapcie. A kiedy udało jej się wstać, leniwie ruszyła przed siebie. Ledwie przekroczyła próg kuchni, a oba pupile Darii znalazły się tuż przy niej, wymownym spojrzeniem oraz głośnym miauczeniem dając do zrozumienia, że chcą dostać coś jedzenia. — Macie suchą karmę — powiedziała, kierując wzrok na kocie miski. — Puszka będzie rano — dodała z naciskiem, kiedy jej pierwsze słowa nie poskutkowały, o czym świadczył fakt, że zwierzaki wciąż wydawały z siebie głośne dźwięki i patrzyły na Majewską tak, żeby wpędzić ją w poczucie winy. — Nie zrobię wyjątku, mowy nie ma. Zasady są po to, żeby ich przestrzegać — pouczyła Cynamona i Lolę, przyjmując mentorski ton. — Dobrze, już dobrze, pójdźmy na kompromis. Puszka będzie rano, a teraz dostaniecie przysmak — zaproponowała, co koty przyjęły z wyraźnym entuzjazmem. Daria sięgnęła więc po niewielkie, plastikowe opakowanie, z której wyjęła osiem chrupkich i aromatycznych przekąsek. Podzieliwszy je równo między oba swoje pupile, Majewska schowała torebkę z powrotem na miejsce, po czym nalała sobie wody i uzupełniła zabraną z sypialni butelkę. Dopiero wtedy wróciła do łóżka, gdzie jeszcze przez jakieś pół godziny przewracała się z boku na bok, zanim znowu udało jej się zasnąć. Na szczęście koszmar, który ją obudził, nie miał swojego ciągu dalszego, co pozwoliło Darii wypocząć przez resztę nocy. Ów sen zaś sprawił, że Majewska czuła jeszcze silniejszą motywację do tego, by zrealizować powzięte poprzedniego dnia postanowienie. Dlatego zamiast spędzić sobotnie przedpołudnie na słodkim nic nierobieniu lub graniu w Simsy, Daria wstała z łóżka już po pierwszym dzwonku budzika i zaczęła szykować się do wyjścia. Punkt dziesiąta opuściła mieszkanie, by dziarsko pomaszerować na pobliski przystanek autobusowy. Ze względu na to, że w weekend częstotliwość kursowania pojazdów komunikacji miejskiej pozostawiała wiele do życzenia, a na dodatek Daria musiała kilka razy się przesiadać, żeby dojechać do miejsca docelowego, podróż dziewczyny potrwała prawie dwie godziny. Wysiadłszy z tramwaju, którym pokonała ostatni odcinek trasy, Majewska wstąpiła do kwiaciarni i zaopatrzona w elegancki bukiet skierowała się w stronę wejścia do Szpitala Praskiego. Jak dotąd Daria pomyślała o wszystkim — żeby wyjść z domu odpowiednio wcześnie, by dojechać na miejsce tuż po tym, jak zaczną się godziny odwiedzin oraz po drodze kupić ulubione kwiaty Karoliny. Jednak dopiero kiedy Majewska znalazła się przed dużą tablicą informacyjną wiszącą naprzeciwko wejścia do szpitala, dotarło do niej, że nie miała pojęcia, gdzie szukać koleżanki.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz