Rozdział 194

160 4 10
                                    

Po skończonym przesłuchaniu Marek odprowadził policjantów do konferencyjnej, gdzie mieli zamiar porozmawiać z kolejnymi pracownikami — najpierw z Anią. Dobrzański sam z siebie zaproponował, że ją do nich poprosi i, przechodząc przez sekretariat, przekazał dziewczynie informację, że śledczy na nią czekają. Idąc z powrotem do swojego gabinetu, Marek nawet nie spojrzał w stronę Uli siedzącej przy swoim biurku — zupełnie tak, jak gdyby jej tam nie było.

Im mniej rozmów, tym bezpieczniej. A trzymanie się w nich wyłącznie spraw służbowych pomoże wam zachowywać dystans, Dobrzański powtórzył sobie w głowie słowa Olszańskiego, w ten sposób przekonując sam siebie, że w zaistniałych okolicznościach naprawdę nie było innego wyjścia. Myślę, że Ula też to zrozumie. Tylko z nią pogadaj, bo jak nagle się odsuniesz, to może wyciągnąć z tego błędne wnioski, Marek przywołał na pamięć dalszą część wypowiedzi Sebastiana, której również nie sposób było odmówić racji. Nie mogę tego tak zostawić, postanowił, nerwowo przechadzając się po swoim gabinecie w tę i z powrotem. Już wczoraj zachowywałem się wobec Uli trochę inaczej, a dzisiaj to już w ogóle szkoda gadać, załamał się sobą, łapiąc się za głowę. Oczywiście robię to tylko i wyłącznie dla jej dobra, ale co, jeśli ona odbierze to inaczej? Nie chciałbym, żeby myślała, że się od niej odwróciłem, bo to nie tak... dlatego musimy o tym pogadać. Tylko kiedy i gdzie?, zawahał się, nie będąc pewien, jak to zorganizować. Na twoim miejscu do zakończenia tej sprawy nie spotykałbym się z nią w miejscach publicznych. W miejscach niepublicznych tym bardziej nie, Marek jak na zawołanie przypomniał sobie inną z rad usłyszaną poprzedniego dnia z ust Sebastiana.

— No to pozostaje firma — wymamrotał pod nosem Dobrzański. Tylko tutaj nasza obecność nikomu nie wyda się podejrzana, dopowiedział sobie w duchu. Najoczywistszym miejscem byłby mój gabinet, ale... kto wie, czy przy okazji dzisiejszego przesłuchania śledczy nie podrzucili mi pluskwy? Pytania, jakie mi zadawali, zdają się sugerować, że podejrzewają Ulę i mnie o to, że łączy nas więcej niż wspólna praca... czy to tylko blef z ich strony, czy może mają jakieś poszlaki lub dowody potwierdzające tę teorię? Tak czy siak nie można wykluczyć, że spróbują mnie podsłuchiwać. Dlatego lepiej dmuchać na zimne i nie ryzykować, że ktokolwiek pozna szczegóły naszej szczerej rozmowy. Gdyby tak się stało... policja dostałaby do ręki bezcenny materiał i stałoby się to, czego obawia się Fic — że Ula zostałaby oskarżona o zabójstwo, a ja o współudział. No dobra, to skoro mój gabinet odpada, to gdzie moglibyśmy swobodnie pogadać? Konferencyjna też nie wchodzi z grę, bo jest za bardzo na widoku. Poza tym tam też siedzieli policjanci, co dało im szansę podrzucenia pluskwy... może popadam w paranoję, ale lepiej być przesadnie ostrożnym niż zbyt lekkomyślnym, bo jeden błąd może sprawić, że wszystkie dotychczasowe wysiłki pójdą na marne. Najbezpieczniej będzie spotkać się w ksero i to też po godzinach, kiedy pozostali pracownicy już sobie pójdą i szansa na to, że ktoś nas zobaczy, będzie praktycznie zerowa, postanowił, sięgając po papier i pióro, by napisać kilka słów do Uli. A kiedy skończył przebiegł wzrokiem po tekście, chcąc upewnić się, że zawarł w nim wszystko, na czym mu zależało:

Ula. Wiem, że kartka do Ciebie zapisana w pośpiechu przy moim biurku niczego nie załatwi. Ale wiem, wierzę, że jeśli pozwolisz mi powiedzieć Ci coś prosto w oczy, to powiem Ci, dlaczego sytuacja między nami wygląda tak, a nie inaczej i jaki mam plan. Proszę, spotkajmy się po pracy. Czekam o osiemnastej w ksero. Marek. P.S. Pamiętaj, żeby zaraz po przeczytaniu zniszczyć ten list.

Zadowolony z osiągniętego efektu Marek zgiął kartkę na pół, a potem jeszcze raz i, schowawszy ją do kieszeni marynarki, wyszedł z gabinetu. Tak, jak się spodziewał, w sekretariacie nie zastał nikogo poza Ulą. Korzystając z tej szczęśliwej dla siebie okoliczności, Dobrzański zapytał Sosnowską o jakiś szczegół wykonywanego przez nią zadania, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Słuchając udzielanej przez nią odpowiedzi, Marek dyskretnie wyjął swój list i, upewniwszy się, że nikt na nich nie patrzył, wsunął go w dłoń Uli. To zdarzenie wybiło ją z rytmu na tyle, że wpół słowa przerwała swój wywód i spojrzała pytająco na Dobrzańskiego. A on jedynie znacząco się uśmiechnął, po czym jakby nigdy nic podjął przerwany przez nią wątek. Nie przeciągał jednak ich rozmowy, chcąc dać Uli szansę na spokojne przeczytanie listu, nim Ania wróci do sekretariatu po przesłuchaniu. Toteż po zamienieniu z Sosnowską jeszcze tylko paru zdań wycofał się do swojego gabinetu, by zająć się pracą, której jak zwykle było co niemiara.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz