81. fight

1.2K 97 129
                                    

Clay POV 

W końcu usłyszałem kroki z budynku.
 „Hej chłopaki", szepnąłem, „To może być on." Wszyscy szybko wyszliśmy za róg i ostrożnie wyjrzałem zza niego. Tam szedł. To był Floris.
 "Co do diabła?!", wrzasnął na nich, gdy pchnęli go na ziemię. 

"Ej chłopaki", skinąłem im głową, a potem wskazałem za szkołę. Złapali go i poszli za mną za szkołę.
"stare dobre czasy, prawda?", Will zgrzytał palcami. Rzuciłem mu nieprzyjemne spojrzenie.
"Nie, nie o to mi chodziło, uspokój się", machnął na mnie rękami. 

"Czego wy dupki chcecie?!", Floris wrzasnął.
„Ej, zamknij się, kurwa!", Alex położył rękę na ustach Florisa, żeby go uciszyć. Potem Floris spojrzał na mnie z przerażoną miną. Kiedy tylko na niego spojrzałem, oderwał się od Alexa i powiedział głośno
"Clay? O co chodzi?" 

"Dam ci to, na co zasługujesz", zacisnąłem zęby.
 "Co masz na myśli?-", grał, zanim Alex brutalnie pchnął go na ścianę, a następnie walnął go mocno w brzuch. Uderzył jeszcze 2 razy, a potem popchnął go tak, że Floris siedział na podłodze trzymając się za brzuch.
 „Będziesz żałować każdej rzeczy, którą zrobiłeś George'owi!", powiedziałem ze złością pochylając się do niego. 

 Ponieważ Floris nie był łatwą ofiarą znęcania się, ale wyszkolonym graczem rugby, kopnął mnie gwałtownie w nogi, tak że upadłem na bok. To nie bolało. Specjalnie kopnął miejsce, w którym mogłem tylko upaść. Potem szybko wstał i uderzył Alexa. Uderzył go w brzuch i twarz. Alex wydał z siebie krótki krzyk, kiedy go uderzył , ale Will szybko złapał Florisa za ramiona i odciągnął go. Więc było nas 5 na jednego. Mieliśmy większe szanse z dobrze wyszkolonym facetem, nawet jeśli nie był tak wyszkolony. Z łatwością mogłem go pokonać, ale sam nie chciałem być tutaj kapitanem. 

Will uderzył go o ścianę i zaczął bić. Zak i Brian podeszli i pomogli Willowi. Floris próbował się bronić, ale był mocno trzymany przez Zacka i Briana, podczas gdy Will osłabiał go coraz bardziej. Alex powoli znów czuł się lepiej i znów się wyprostował.
 „Hej, wszystko w porządku?", wstałem i podszedłem do niego.
 „Tak, teraz twoja kolej, prawda?", przeciągnął się. 

 Kiedy upewniłem się, że nic mu nie jest, poszedłem do Florisa, który właśnie został pobity przez trzech chłopców i od tego czasu upadł na ziemię.
 „Hej, mały gówniarzu", zakpiłem bez wyrazu, patrząc na niego z góry. Zak i Brian trzymali go mocno przy ścianie za ramiona, a Will stanął z boku, żeby zrobić dla mnie miejsce. Pochyliłem się i przytrzymałem jego nogi, żeby nie mógł mnie znowu kopnąć. 

 „Więc, jaki masz teraz plan?", Floris uniósł brwi na mnie.
 „Pomogę ci teraz, dopóki lepiej nie zrozumiesz, jak trzymać się od nas z daleka", lekko pochyliłem się do przodu.
 „Jaka szkoda, co o mnie myślisz", odwrócił wzrok ze smutnym wyrazem twarzy,
„Myślałem, że w końcu znów będziemy mogli się ze sobą dogadać".
 "Spierdalaj", szybko uderzyłam go w brzuch z całej siły, co spowodowało, że zaczął kaszleć.

 Odczekałem chwilę, aż na mnie spojrzy, ale kiedy to zrobił, uśmiechnął się zamiast tego, czego oczekiwałem.
 "Dalej, uderz mnie kochanie", jęknął na mnie. Eww...
Więc wstałem i kopnąłem go w brzuch, przez co znów zakaszlał. Zrobiłem krok do przodu, ponownie pochyliłem się i podciągnąłem go za koszulę. 

 "Trzymaj się z daleka ode mnie, a zwłaszcza od George'a, bo inaczej zmienię TWOJE życie w piekło", powiedziałem ze złością. Odwrócił wzrok z miną, jakby pomyślał 'Kurwa'.
 „Nigdy nie zrobiłem nic złego. Nie wiem, dlaczego w to wierzysz...", udawał łkając, ale przerwał mu kolejny cios, tym razem w twarz.
 „Jeśli usłyszę jeszcze jedną rzecz od George'a o tym, co zrobiłeś, masz duży problem", spojrzałam na niego ostrzegawczo. 

„Ale Clay..."
„Nigdy więcej ze mną nie rozmawiaj! Mam cię dość!", wrzasnąłem na niego, rzucając go na ziemię, co sprawiło, że trochę jęknął.
 „Okay, bawcie się dobrze, jak chcecie, a potem po prostu wpuście go tutaj. I proszę, nie zabijcie go. Byłoby lepiej, gdyby nikt się tego nie dowiedział", powiedziałem chłopakom przed odejściem.
 "Dobra, do zobaczenia" Will pomachał do mnie.
 „Czekaj!", Alex pobiegł za mną, „Chłopaki, zróbcie to beze mnie! Hej Clay!" 

 Obróciłem się.
 "Hm?" "Pozwól mi iść z tobą, żebyś nie był sam", uśmiechnął się do mnie.
 "Nie, przepraszam. Właściwie chcę być teraz sam. Przepraszam", zacisnęłam usta.
 "Och, ok, w porządku. Do zobaczenia jutro, tak sądzę", powiedział i poszedł swoją własną drogą.
 "Tak, pa!", uśmiechnąłem się do niego słabo. 

Kiedy wróciłem do domu, poszedłem na górę i położyłem się do łóżka, gdzie wciąż miałem bluzę George'a. Trzymałem ją w ramionach każdej nocy, odkąd odszedł, starając się nie załamać. Jego zapach mnie bolał, ale chciałem, żeby był ze mną. Położyłem się na łóżku i podniosłem bluzę. Położyłem ją na piersi i spojrzałem na sufit. Czy odzyskam go wkrótce? Modliłem się o to. Wtedy znów pojawiły się w mojej głowie myśli o George'u. Wiele na raz. Myślałem o nim i miałem w głowie obrazy wspomnień o nim. Wśród nich były też takie, w których uprawialiśmy seks. 

 Słyszałem jego piękny jęk w moich uszach i widziałem w międzyczasie jego piękną twarz. Zacząłem ciężko oddychać i chwyciłem prześcieradło. Pomyślałem o George'u, tylko o George'u, i zacząłem być napalony. Podniosłem bluzę do nosa i powąchałem. 
"Proszę wróć do mnie", szepnęłam do siebie przełykając. Oblizałem wargę, zanim przygryzłem ją delikatnie, a potem powoli przesunąłem jedną ręką po moim ciele do penisa. 

Sięgnąłem do spodni i złapałem go.
 „George", szeptałam, wpatrując się w pocieranie go w górę iw dół. Stałem się szybszy, gdy więcej zdjęć jego przeleciało mi przez głowę i zacząłem cicho jęczeć. Ale potem przyszło wspomnienie, w którym spojrzał mi w oczy płacząc. Przestałem ruszać ręką, a moje oczy się rozszerzyły. Wtuliłem się w koc i mocno przytuliłem bluzę George'a. Potem uspokoiłem się i przez chwilę leżałem w łóżku, tak po prostu, nic nie robiąc ani nie myśląc. Po prostu odpoczywałem.


_____________________________________________
Smutny napalony pie
s

no one cares|| DNF ||PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz