Rozdział 30

414 30 17
                                    

Diana Collingwood była bliska ataku paniki, kiedy roztrzęsiona zbiegała po schodach, po zajęciach obrony przed czarną magią. Nie rozumiała, dlaczego nauczyciel aż tak bardzo na nią naciskał, ale czuła, że to oznaczało coś niedobrego. Jej myśli wciąż wracały do Winony Collingwood i wszystkich informacji, jakie udało jej się zebrać na jej temat. Czy to możliwe, że przez szesnaście lat swojego życia dziewczyna żyła ze śmierciożerczynią pod jednym dachem. Z zabójczynią, kryminalistką, psychopatką?

– Collingwood, hej! – usłyszała za sobą znajome wołanie, które postanowiła zignorować. Nie miała teraz ochoty na konfrontację z Weasleyem. – Poczekaj!

Kiedy tylko lekcja dobiegła końca, a Fred Weasley zobaczył jak ślizgonka zrywała się ze swojego biurka, wiedział że powinien za nią pobiec. Z pewnością nie był jedyną osobą, która zauważyła specyficzne traktowanie jej przez Szalonookiego. Wykorzystał swoją przewagę wzrostową i prędkościową i zrównał z nią krok, a następnie zagrodził jej drogę. Diana spojrzała na niego z wyrzutem, a chłopak zobaczył jej zaszklone oczy, na widok których znowu zrobiło mu się jej szkoda.

– Przepuść mnie, Weasley – zażądała czarnowłosa, starając się go wyminąć, ale gryfon był nieugięty.

– O co w tym wszystkim chodziło? – spytał czarodziej, ignorując jej żądanie.

– Jakbym jeszcze, cholera wiedziała – stwierdziła Diana, drżącym głosem, bo nie udało jej się go w porę opanować. – Przepuść mnie.

– Wszystko w porządku? – Fred spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, przyglądając się jej badawczo, a Diana znowu miała ochotę się rozpłakać.

– Nie twój interes. Ile razy mam Ci to jeszcze powtarzać? – warknęła w jego stronę.

– Słuchaj, może nie jestem twoim największym fanem, ale też nie mam ochoty wiecznie widzieć Cię załamaną i zastanawiać się ile w tym jest z mojej winy – powiedział chłopak upartym głosem.

Diana już otwierała usta, aby mu odpyskować, ale gryfon od razu pokręcił głową i jej przerwał.

– Mogę dokończyć? Dzięki. Wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale naprawdę Cię przepraszam za to co powiedziałem o twoich rodzicach, wcale tak o Tobie nie uważam. No i przepraszam, za to co powiedziałem ostatnio w bibliotece. Nie chciałem, żebyś tak to odebrała. – zadeklarował chłopak, świdrując ją wzrokiem.

Fred się trochę stresował, ponieważ część jego umysłu mówiła mu, że znowu będzie zaraz musiał odpierać jej słowne ataki. Ku jego zdziwieniu jednak dziewczyna tylko kilkukrotnie zamknęła i otworzyła swoje usta, mając w głowie mętlik.

– Nie wiem – westchnął chłopak, przerywając niezręczną ciszę między nimi. – Ciężko mi jest wyobrazić jak się czujesz, ale z mojej strony nie było to końca na miejscu, więc przepraszam, Collingwood.

Z bijącym sercem oczekiwał a jej odpowiedź, aż w końcu dziewczyna spojrzała się mu w oczy. Na jej twarzy nie dostrzegł typowego dla niej wyrazu złości, tylko coś bardziej w stylu zamieszania i zrezygnowania. W końcu westchnęła głośno.

– Okej – mruknęła cicho.

– Okej? – wyrwało mu się, jako wyraz szczerego zdziwienia, ale Fred szybko się wyprostował. – To znaczy, że...

– Nie drąż – Diana przerwała mu trochę bardziej stanowczo, a na jej twarzy pojawił się ten złośliwy cień, który Fred już dobrze znał. Po chwili zastanowienia dziewczyna dodała: – Dzięki za wybawienie mnie od Szalonookiego. Można uznać, że jesteśmy teraz kwita.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz