Rozdział 86

645 40 20
                                    

Diana ledwo pamiętała pogrzeb Cedrika. Widok zrozpaczonych rodziców puchona zabolał ją na dobre. Mimo zapewnień jej brata oraz Freda, dziewczyna wciąż czuła się winna śmierci chłopaka. W nocy, ciągle odtwarzała w głowie list od matki. Wymyślała najróżniejsze scenariusze, na które było już zdecydowanie za późno. Wyrzuty sumienia zżerały ją od środka, sprawiając że niemal codziennie sięgała po małą dawkę eliksiru uspokajającego. Fred Weasley starał się wspierać dziewczynę, jak tylko potrafił, choć nie zawsze mu się to udawało. Był bezradny i momentami zwyczajnie brakowało mu słów na pocieszenie jej. Doskonale wiedział, że ślizgonka i tak znalazłaby coś w czym mogłaby obwinić samą siebie. Jednak ciągle przy niej trwał. Tak jak obiecał, milczał jak zaklęty, starając się odwrócić uwagę dziewczyny od całego jej smutku.

Podczas ceremonii pożegnalnej w Hogwarcie, Fred cały czas siedział obok ślizgonki, czując jej przerażenie całą tą sytuacją. Sam starał się być całkiem opanowany, ale gdy dyrektor Hogwartu ogłosił, że Voldemort powrócił, poczuł jak coś się w nim przewraca. Nie rozmawiał o tym bezpośrednio z Harrym, ale od swojej rodziny wiedział, co wydarzyło się w labiryncie. Myśl o tym go zatrważała, dlatego wolał oszczędzić Dianie wszelkich szczegółów. Zwłaszcza, że udało mu się podsłuchać jedną z rozmów Harry'ego oraz jego przyjaciół, w której młody gryfon wyraźnie wymawiał nazwisko jego dziewczyny. W zupełnie niedobrym kontekście. Fred był świadom, jak bardzo komplikowało to wszystkie sprawy, ale nie chciał dołować tym dziewczyny. Chociaż wierzył Harry'emu, że Voldemort powrócił, chciał aby w tej jednej kwestii chłopak się mylił.

Kiedy Diana usłyszała potwierdzenie swoich najgorszych obaw z ust Dumbledora, niemal nie zemdlała na miejscu. Fred podtrzymywał dziewczynę, ściskając ją mocno. Wciąż szeptał jej słowa pocieszenia, a otaczający ich uczniowie, nie bardzo rozumieli dlaczego ślizgonka tak mocno reagowała. Po ceremonii pożegnalnej, dziewczyna wyszła z Wielkiej Sali na nogach jak z waty.

– Więc to prawda – wyszeptała ze strachem. – Mogłam..

– Nic nie mogłaś zrobić, Diana – chłopak przytulił ją mocniej.

– Jeśli to co mówi Harry jest prawdą, moja matka.. ona na pewno tam była – dziewczyna zaczęła się znowu nakręcać. – Wszyscy się o tym dowiedzą i.. Fred, tak się boję..

– Spokojnie, nie pozwolimy zrobić ci krzywdy – gryfon obserwował swoją dziewczynę z bólem. Serce krajało mu się, widząc jej strach. Tak bardzo chciał, żeby dziewczyna poczuła się bezpiecznie z nim, ale wiedział że do niej to nie docierało. – Jeśli coś będzie wam groziło, zadbamy o Ciebie. Spędzisz u nas wakacje i...

– Ona i tak mnie znajdzie – powiedziała, ciężko oddychając.

– Ale my Cię obronimy – odpowiedział gryfon, choć wiedział że to nic nie da.

Rozumiał jednak emocje dziewczyny, więc znowu przytulił ją do siebie. Liczył, że to uspokoi ją choć trochę.

Diana sama nie wiedziała czego nie chciała bardziej. Przebywać w Hogwarcie, gdzie na każdym kroku wszystko przypominało jej o śmierci Cedrika, czy wracać do domu, w którym Winona cały czas mogła ją dopaść. Bo to, że matka będzie jej szukała, było pewne. Pamiętała dobrze wszystkie jej listy, w których kobieta zapowiadała wciągnięcie Diany w szeregi śmierciożerców. Na samą myśl o tym, nastolatce robiło się słabo.

Ślizgonka wiedziała jednak, że poza jej smutkiem i strachem, inni również czuli się równie źle, a może nawet i gorzej. Dlatego, gdy wszyscy byli już spakowani, dziewczyna nieśmiało zapukała do dormitorium dobrze znanego jej puchona. Z jego środka usłyszała jedynie ciche „proszę" i wiedziała, że z Aaronem wcale nie było dobrze. Jak tylko weszła do pomieszczenia, poczuła się jeszcze gorzej. To właśnie w tym miejscu mieszkał Cedrik. Chłopak, do którego śmierci, przyczyniła się swoją bezczynnością.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz