Rozdział 55

345 33 12
                                    

Diana nigdy nie lubiła świąt Bożego Narodzenia, ale te zdawały się być jeszcze większym koszmarem niż zwykle. Nie pomógł nawet fakt, że tym razem nie wracała do domu na uroczystości rodzinne. Nie musiała konfrontować się z matką, chociaż wcale nie miała pewności, że Winona by tam była. Rozchichotani uczniowie i zakochane pary nie były jednak wcale lepsze. Pierwszy dzień świąt spędziła w swoim łóżku, wykręcając się przed Cassiusem, że zatruła się czymś na balu. Zresztą, chłopak sam miał takiego kaca, że nie ruszał się ze swojego dormitorium. Ślizgonce nie było jej go żal. Wciąż miała w głowie wydarzenia z poprzedniej nocy, jego mocny uścisk na nadgarstku i wściekły ton.

Jednak nie to dobijało ją najbardziej. Na przemian wyobrażała sobie przed sobą twarz Freda i Cassiusa, kręcąc się niespokojnie przez całą noc w swoim łóżku. Miała szczęście, że jej współlokatorki (poza Heleną), wróciły dopiero nad ranem. Helena musiała uznać, że dziewczyna już dawno spała, ponieważ jak najciszej wsunęła się za kotary swojego łóżka i zasnęła. Diana jej zazdrościła. Nie wyglądała na smutną. Diana też nie chciała być już smutna, ale jakimś cudem wszystko znowu się pogorszyło.

Rano nie zrobił na niej wrażenia stos prezentów, jakie znalazła przy swoim łóżku. Próbując jednak czegokolwiek na poprawę swojego humoru, kiedy została sama w dormitorium zabrała się za ich rozpakowywanie. Od ojca i brata dostała typowy dla niej prezent, książkę o eliksirach i alchemii, Helena sprezentowała jej niedrące się rajstopy, z dopiskiem że to najnowszy krzyk mody w świecie czarodziejek. Prezent od Cassiusa był dość nietypowy, ponieważ dziewczyna dostała od niego koronkowy zestaw bielizny, a na samą myśl o tym przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie spodziewała się prezentów od nikogo więcej, zwłaszcza że pokłóciła się z Aaronem na wczorajszym balu. Jednak chłopak również przysłał jej prezent, w którym znalazła niemal całkiem pusty album fotograficzny. Znajdowało się z nim zaledwie kilka zdjęć, na których zazwyczaj byli we trójkę – ona, Kieran i Aaron. Z albumu wypadła mała karteczka, na której znajdowały się przeprosiny i życzenia wesołych świąt. Diana uśmiechnęła się. Przynajmniej nie musiała przejmować się kłótnią z puchonem.

Nie było żadnego prezentu od jej matki. Ani listu. Diana nie wiedziała, czy powinna była się cieszyć czy może smucić. Stwierdziła jednak, że patrząc na naturę poprzednich listów, brak nowych wieści od Winony Collingwood był pokrzepiający. Bała się co jej matka mogła wymyślić. Może lepiej byłoby, gdyby tak zostało, jakby zupełnie zapomniała o swojej matce.

Poszła do sowiarni, uprzednio pisząc list do Kierana. Brat poprosił ją, aby dała mu znać o swoim samopoczuciu, a ona potrzebowała skontaktować się z kimś bliskim, kto nie znał całej sytuacji w jaką się wplątała. Miała dość rozmyślania o tym. Sama nie wiedziała czy wolała być już w domu, czy tkwić tutaj w położeniu między młotem, a kowadłem. Nie chciała napatoczyć się na Warringtona, ale z drugiej strony w zamku wszędzie mógł być Weasley i Johnson. A ich widok bolał ją jeszcze bardziej.

 Drogi Kieranie,

Mam nadzieję, że święta mijają wam w spokoju. Żałuję, że nie mogę wrócić do domu. Naprawdę chciałabym być teraz z Tobą i tatą. Wszyscy tutaj zdają się być jeszcze większymi idiotami niż zwykle i powoli tracę cierpliwość. Matka się nie odzywała, ale to chyba dobrze, no nie? Nie chciałbyś wiedzieć, czego dowiedziałam się w swoje urodziny. Pojawisz się w szkole na drugie zadanie turnieju? Słyszałam, że niektórzy starsi uczniowie mają taki zamiar. Naprawdę przydałoby mi się trochę nowego–starego towarzystwa.

PS. Zanim Aaron Ci powie, wróciłam do Cassiusa. Nie bądź zły, on chyba naprawdę się zmienił. Przynajmniej próbuje.

Twoja, Diana

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz