Rozdział 62

352 31 11
                                    

Choć Pani Pomfrey widząc Dianę początkowo przejęła się jedynie rozcięciem na jej policzku, po zastosowaniu zaklęcia leczącego, kobieta nie przestawała bombardować dziewczyny pytaniami jak do tego doszło. Diana jednak wcale nie zamierzała dzielić się z nią mało przyjemnymi okolicznościami, więc sączyła wolno małą dawkę eliksiru uspokajającego. Wchodząc do skrzydła szpitalnego nie była tak opanowana jak sobie to zaplanowała, co oczywiście zawdzięczała nikomu innemu jak Weasleyowi. Nie w ten sposób wyobrażała sobie ich pierwszą rozmowę od sylwestra. Tak właściwie to wcale nie wyobrażała sobie, że miała się ona odbyć.

– Oszczędzaj się dobrze, moja droga? – powiedziała matrona troskliwym głosem, kończąc rzucać uzdrawiające zaklęcie na jej policzek. Diana jedynie kiwnęła głową, a nie słysząc odpowiedzi ta dodała: – Wiem przez co teraz przeszłaś z rodziną, przepiszę Ci jeszcze kilka dawek eliksiru na wypadek gdyby coś się działo.

Nie wie Pani o połowie rzeczy jakie dzieją się w mojej rodzinie, prychnęła w myślach ślizgonka, jednak uśmiechnęła się słabo do opiekunki. Może i eliksir uspokajający był właśnie dobrym rozwiązaniem jej problemów? Czuła jego działanie niemal natychmiast i myśl o tym efekcie po kolejnej kłótni z Cassiusem całkiem ją pocieszała.

– Dziękuję Pani Pomfrey – powiedziała cicho drżącym głosem. Mimo, że czuła się już lepiej, jej ciało nadal było rozedrgane.– Mogę już pójść?

– Oczywiście – matrona uśmiechnęła się do niej ciepło, a Diana poczuła dreszcz smutku. Jej własna matka chyba nigdy nie obdarowała jej tak czułym uśmiechem. – Tylko proszę, jeśli coś będzie się działo lub...

– Tak – przerwała jej ślizgonka, aby zrobić to co wychodziło jej najlepiej. Skłamać. – Poinformuję Panią.

Minęło kilka dni, przez które ślizgonka rzadko kiedy się martwiła. Eliksir uspokajający działał dosyć skutecznie, jednak powoli jej się kończył przez co wisiało nad nią widmo powrotu do normalności. W ostatnim czasie Helena okazała się naprawdę dużym wsparciem. Nie dość, że dziewczyna poświęciła swój własny czas, aby nadrobić zaległości z Dianą, to ciągle starała się poprawiać jej humor. Towarzyszyły temu także ciągłe pytania o powód jej zmartwień, jednak Diana milczała zaklęta jak grób, mając na uwadze ostatnie groźby Cassiusa.

Diana naprawdę się go bała i starała się spędzać z nim czas jedynie w miejscach, gdzie byli także inni. Czuła się jak uwięziona, bo o ile jeszcze wcześniej łudziła się, że chłopak może się zmienić – teraz skończyła się okłamywać. Nawet jeśli chciałaby od niego odejść, nie mogła tego zrobić ponieważ chłopak wiedział zbyt dużo o jej matce. A ujawnienie tych informacji z pewnością wykończyłoby nastolatkę bardziej, niż związek z Warringtonem. Tak jej się przynajmniej zdawało.

Bycie z nim jednak wcale nie było szczególnie łatwe. Nawet kiedy większość czasu spędzali wśród innych uczniów, ślizgonowi zawsze udawało się znaleźć moment, kiedy byli sami. Wtedy z reguły zaczynało się prawdziwe piekło. Właściwie scenariusze były dwa. Diana miała do wyboru nie wchodzenie z nim w konwersację i przytaknięcie na wszystkie jego rozkazy (prośbą tego nazwać nie sposób), albo wyrażenie swojej opinii, co wiązało się z prawdziwymi nieprzyjemnościami. Z reguły wybierała pierwszą opcję, ale miała też swoje granice, których chłopak najwyraźniej nie widział.

– Nie podoba mi się, że Hayes tak węszy – powiedział jednego dnia, kiedy zostali sami na korytarzu w lochach.

Cassius specjalnie przytrzymał dziewczynę za nadgarstek, zostawiając przy tym czerwony ślad, tak aby wszyscy mogli ich minąć. Diana na tym etapie nauczyła się ignorować już ból jaki jej sprawiał, ponieważ jego słowa były z reguły gorsze.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz