Rozdział 45

367 32 22
                                    

Wszyscy uczniowie zaintrygowani hukami dochodzącymi z dziedzińca przed Wielką Salą jak jeden mąż wybiegli z Hogwartu, a ich oczom ukazało się naprawdę pokaźne show na niebie. Kilkoro uczniów na miotłach latało w te i we w te rozpylając za sobą kolorowy proszek, który powoli zaczynał formować się w określone kształty. Diana Collingwood zmrużyła oczy i zmarszczyła brwi, zastanawiając się kto był na tyle głupi, żeby z samego rana drażnić całą kadrę nauczycielską swoimi wybrykami. Właściwie to intuicja wcale jej nie myliła, w czym utwierdził ją widok Freda Weasleya dyrygującego całą tą eskapadą. Pokręciła głową z niedowierzaniem, starając się ukryć swój lekki uśmiech.

Wtedy nagle zdarzyło się coś niespodziewanego. Na niebie rozległy się jeszcze głośniejsze huki, a uczniowie na miotłach zaczęli zataczać pętle wokół uformowanych kształtów, które teraz przypominały już litery, układające się w ciąg słów.

– Nie jest zbyt wcześnie na takie ekscesy? – mruknęła obok Diany, zaspana Helena, ziewając przeciągle.

Diana jednak nie zdążyła jej odpowiedzieć, ponieważ dotarł do niej sens słów na niebie i stanęła jak oniemiała.

„PÓJDZIESZ ZE MNĄ NA BAL, DIANA?"

Świecący, strzelający napis migotał na niebie, a dziewczyna parsknęła śmiechem, nie mogąc już powstrzymać swojej prawdziwej reakcji. Spojrzała się na Weasleya, który wylądował na dziedzińcu i wyprężył się dumnie.

– No to jak, Diana – wyszczerzył się, widząc ślizgonkę. – Dasz zaprosić się na bal?

Jego pytaniu towarzyszył skowyt młodszych uczennic Hogwartu, które częściowo zżerała zazdrość, a część uważała czyn chłopaka za absolutnie kochany i uroczy. Diana ponownie pokręciła głową z szerokim uśmiechem na twarzy. Poczuła jak się czerwieni. Takie zaproszenie ze strony gryfona naprawdę ją zaskoczyło, zwłaszcza że jeszcze kilka dni temu zaprosił ją osobiście. Nie mogła jednak przestać się uśmiechać, mimo że wiedziała że to wszystko było na pokaz.

– Oczywiście, że tak – odpowiedziała ze śmiechem, wpatrując się jeszcze raz w migoczący na niebie napis.

Wtedy Fred zsiadł z miotły, podszedł bliżej ślizgonki i ku jej zaskoczeniu, objął ją i uniósł lekko do góry przytulając ją do siebie. Tłum uczniów zaczął klaskać, a Dianie zaczęło robić się naprawdę głupio, więc kiedy tylko chłopak odstawił ją na ziemie, spuściła speszony wzrok w kostkę brukową.

Nie trzeba było czekać zbyt długo, na to aż Filch pojawi się na dziedzińcu, przekrzykując wszystkich uczniów i przeganiając ich na swoje strony. Fred niewiele myśląc, złapał Dianę za rękę i odciągnął ją w tylko sobie znanym kierunku. Na twarzy gryfona malowała się radość.

– Sądziłam, że zaprosiłeś mnie już ostatnio – zagaiła Diana, kiedy znaleźli się w bardziej ustronnym miejscu.

– Wtedy zaprosiłem Cię jako ja – odpowiedział jej z uśmiechem, a ślizgonka nie mogła powstrzymać rumieńca, jaki pojawiał się na jej twarzy. – Teraz zrobiłem to jako twój udawany chłopak.

Diana parsknęła śmiechem.

– Stawiasz poprzeczkę wysoko – stwierdziła dziewczyna, unikając jego wzroku.

– Wszystko co najlepsze dla mojej dziewczyny – zaśmiał się chłopak, pokazując cudzysłów w powietrzu.

Diana tym razem nie miała ochoty wykłócać się z nim i czepiać się tego jak ją nazwał. Szczerze mówiąc, nie miała ochoty przyznawać, że to wszystko było robione pod publikę, chociaż była tego doskonale świadoma. Z zaskoczeniem dla samej siebie, zrozumiała że część jej naprawdę liczyła, że Weasley nie robił tego dla widowni, a robił to dla niej. Wiedziała jednak, że to nie było możliwe i mimo, że jeszcze chwilę temu cieszyło ją to wszystko, teraz nie mogła powstrzymać tej jednej, głupiej uciążliwej myśli w głowie.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz