Rozdział 14

487 36 8
                                    

Tego poranka Diana Collingwood wstała wyjątkowo wcześnie i od razu popędziła do łazienki prefektów. Chciała w specjalny sposób przygotować się do rozpoczęcia tego całego misternego planu. Chociaż na co dzień Diana nie korzystała z kosmetyków w dużym stopniu, postanowiła dziś pomalować się mocniej i starannie ułożyć swoje ciemne włosy. Chciała wyglądać dziś idealnie. Wiedziała, że to jest ten dzień w którym wszyscy będą na nią patrzeć, ale nareszcie nie ze współczuciem. Dziś wszystko miało wrócić do względnej normalności. Oczywiście, tyle o ile można było mówić o normalności w kontekście "umawiania się" ślizgonki z Weasleyem. Dziewczyna musiała wyjątkowo zadbać o swoją cierpliwość, bo czuła że będzie jej potrzebowała wyjątkowo dużo, aby wytrzymać choć jeden dzień z gryfonem.

Nie mogła jednak przypuszczać, że sprawy miały się podobnie po drugiej stronie tego „związku". Fred Weasley o poranku zaczął zastanawiać się czy aby na pewno zrobił dobrze zgadzając się na taki układ. Bał się, że dziewczyna doprowadzi go do szału swoimi nieznośnymi, ślizgońskimi odzywkami. Fred uważał, że ślizgoni często chodzili jak zacięta płyta. W kółko powtarzali to samo, aż do znudzenia. A chłopak nie znosił nudy. Na dodatek Collingwood wiedziała o nim za dużo. Nie powinna wiedzieć, że zależy mu jakkolwiek na Angelinie. Czuł się trochę jakby miał dziś iść na ścięcie. Oczywiście nie zamierzał jej tego okazywać. Zamierzał jak zwykle drzeć z nią koty w najlepsze, z tym że teraz będzie musiał przed innymi udawać, że ją lubi. Dokonywał właśnie ostatnich poprawek w swoim wyglądzie, kiedy stwierdził że lepiej nie będzie. I tak wiedział, że będzie się podobał wielu dziewczynom. To także miała być jedna z jego korzyści, jakie widział w tym układzie. Fred twierdził, że zajęty facet wzbudza jeszcze większe zainteresowanie wśród kobiet, niż ten wolny. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej.

Większość uczniów znajdowała się już w Wielkiej Sali spożywając swoje śniadania. Dla Collingwood najlepszą opcją byłoby to jakby wszyscy siedzieli już w Sali, kiedy oni zrobiliby swoje wielkie wejście. Kiedy dziewczyna dotarła przed salę zobaczyła gryfona, który stał na skraju schodów z niemrawą miną. Mimowolnie skrzywiła się na jego widok, jednak szybko opanowała się przypominając sobie, ze wokół nich są inni ludzie. Nie umknęło to jednak jego uwadze

– Też się tak czuję na twój widok. – burknął z niezadowoleniem.

– Oho, chyba ktoś tu wstał lewą noga. – powiedziała głośno Diana z wymuszonym uśmiechem i podeszła bliżej chłopaka.

Pociągnęła go bez słów za rękaw szaty i popchnęła w stronę ciemnego zakątka, gdzie raczej nikt nie powinien ich widzieć.

– Weasley. Pamiętasz, że mieliśmy udawać że jesteśmy razem, lubimy się bla bla bla? – wycedziła chłodnym, ściszonym tonem.

– Pewnie – odpowiedział jej sarkastycznie.

– No to zbierz się w garść, bo inaczej nikt nam w to nie uwierzy i cały teatrzyk pójdzie na marne.

Fred prychnął pod nosem, po czym przybrał wymuszony uśmiech. Skoro już odbył swoje humorki, stwierdził że może wrócić do czegoś, co choć trochę sprawiało mu przyjemność – do wkurzania ślizgonki.

– Dobrze, landrynko ty moja. – odezwał się usilnie przesłodzonym tonem, a Diana niemal poczuła wczorajszą kolację w gardle.

– Nie dziwię się, ze Johnson Cię jednak nie chce. – mruknęła cicho, ale na tyle żeby chłopak to usłyszał, przez co poczuł jak coś zaczyna się w nim gotować. Po chwili dodała już głośniej: – Dobra słuchaj, plan jest prosty. Wchodzimy razem trzymając się za ręce, udajemy że coś co mi opowiadasz jest choć trochę zabawne, ludzie się patrzą, a wtedy całujesz mnie w policzek.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz