Rozdział 74

363 31 14
                                    

Szlabany, które otrzymali za ten walentynkowy wysoko, były znacznie bardziej surowe, niż się tego spodziewali. Kiedy Filch znalazł ich na Wieży Astronomicznej, odgrażając się przy tym że najchętniej to wsadziłby ich w dyby, Diana i Fred zastanawiali się kto według woźnego miał rację. A raczej kto taki, zdradził ich lokalizację. Nie mieli jednak zbyt wiele czasu na te przemyślenia, bo Argus Filch prędko zaprowadził ich przed nauczycielską komisję złożoną ze Snape'a i McGonagall. I o ile profesorka była gotowa przymknąć oko na ich wybryk, obdarzając ich niewymagającym szlabanem, Snape miał zupełnie odmienne zdanie. Sam widok gryfona rozjuszył go na tyle, że po jego minie, mogli wnioskować, że nie będzie lekko.

W taki właśnie sposób Diana skończyła jako pomoc Snape'a w utrzymywaniu porządku w jego składziku i przy sprawdzaniu wypracowań najmłodszych uczniów przez kolejne dwa tygodnie. Nie było to najgorsze, jednak Fred nie miał już takiego szczęścia. Chłopakowi przypadła cała brudna robota polegająca na szorowaniu podłóg, toalet, ektoplazmy, kociołków i innych brudów.

Przez całe to zamieszanie, ani Diana ani Fred nie mieli czasu, aby się spotkać i ze sobą porozmawiać, choć oboje uważali że istniał znaczący temat, który należałoby przedyskutować. Ślizgonka często wracała myślami do ich spotkania i ilekroć je wspominała, na jej twarzy pojawiały się czerwone rumieńce. Szczególnie kiedy odtwarzała w głowie scenę ich pocałunku. Pocałunku, tak. Dziewczyna ciągle musiała upewniać się w myślach, że to co się zdarzyło faktycznie można było nazwać pocałunkiem. A przecież zwykli przyjaciele się nie całują...

– Jesteś już gotowa? – z zamyślenia wyrwał ją głos Heleny, która z wyczekiwaniem spoglądała na Dianę. Blondynka opierała się o ramę drzwi, cała ubrana w zimowe szaty. – Weź lepiej czapkę, nie najcieplej jest.

Chociaż był to z pozoru zwykły czwartek i Diana normalnie odbywałaby swój szlaban, tym razem był jeden powód do radości. Drugie zadanie Turnieju Trójmagicznego miało miejsce w mroźny dzień z końca lutego, ale chłód nie przeszkadzał nikomu, o ile oznaczał on zwolnienie z zajęć i obowiązków.

– Chodź wreszcie, już i tak nic Ci nie pomoże – zaśmiała się Hayes, widząc jak Diana starała się ułożyć swoje bujne włosy pod wełnianą czapką. – Weasley i tak padnie z wrażenia jak Cię zobaczy!

– Nie wiem o czym mówisz – burknęła Diana, rzucając jej gniewne spojrzenie.

– Może o tym, że nie pamiętam kiedy ostatni raz tak mocno stroiłaś się przed wyjściem – prychnęła z rozbawieniem, a Diana przewróciła oczami.

– To nie dla niego! – oburzyła się dziewczyna, czując się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku. – Zresztą, jakbyś spędziła cały wolny czas przez ostatnie 10 dni w składziku Snape'a, to też byś chciała się wystroić na wyjście, żeby poczuć się jak człowiek!

Blondynka jedynie parsknęła śmiechem i niemal siłą wywlekła Dianę z ich dormitorium.

Wkrótce dziewczyny znalazły się w tłumie nastolatków nad jeziorem Hogwartu. Przygotowana do obserwacji zadania drewniana struktura wyglądała zupełnie tak jak gdyby miała się od razu rozpaść, jeśli wszyscy zainteresowani by na nią weszli. mimo to dziewczyny zajęły swoje miejsca, niedaleko grupki puchonów z plakietkami kibicującymi Diggory'emu. Ku swojej uldze, Diana nie wypatrzyła wśród nich Murphy'ego. Z zawodem stwierdziła też, że na razie nie widziała nigdzie Freda, ani jego znajomych. Po ostatnich wydarzeniach trochę liczyła, że chłopak będzie chciał ją znaleźć. To głupie, pomyślała, przecież to oczywiste, że wybierze swoich przyjaciół.

Nie dość, że niewiele widziała, to tłum skandujących uczniów skutecznie zagłuszył przemówienie Dumbledora. Ślizgonka już kompletnie nie wiedziała po co się tu znajdowała, skoro nawet nie usłyszała na czym polegało turniejowe zadanie. Nie żeby szczególnie jej na tym zależało, ale chciała zająć czymś umysł, żeby nie myśleć jedynie o gryfonie. Tłum uczniów ucichł, a wtedy Diana usłyszała pojedyncze pluski w wodzie.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz