Rozdział 13

486 36 18
                                    

Słońce powoli zachodziło nad taflą jeziora, a Diana Collingwood siedziała coraz bardziej zniecierpliwiona. Powoli zaczynała trząść się z zimna. Wieczorowe temperatury nie należały już do najprzyjemniejszych. Gdyby tylko mogła już dawno poszłaby do zamku, wzięła rozgrzewającą kąpiel i cały wieczór spędziła w swoim łóżku, ale dziś ta opcja nie wchodziła w grę. Ten cholerny Weasley się spóźniał, co doprowadzało ją do szału. Jej myśli biegały jak oszalałe. Co jeśli to był jakiś żart z jego strony i zaraz zjawi się tu cała grupa gryfonów, tylko po to aby się z niej nabijać?

Potrząsnęła szybko głową. Nie mogła się tak źle nastawiać. Ostatnio przecierpiała wystarczająco dużo. Miała nadzieję, że ten rudowłosy gryfon wleje w nią choć trochę nadziei. Ślizgonka nadal nie dowierzała, że jej sytuacja zmusiła ją do bratania się z odwiecznymi wrogami. Spóźnienie się chłopaka nie wróżyło dobrze. rzez myśl przeszło jej, że ten durnowaty gryfon ją wystawił. Wtedy zapowiedziała sobie, że jeśli tak będzie to Fred Weasley pożałuje, że się urodził. Zaczęła układać w głowie cały plan zemsty, kiedy nagle ktoś zasłonił jej ostatki światła słonecznego, na co zmrużyła oczy ze złością. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do zmiany oświetlenia zobaczyła czerwono–złoty krawat i w głębi duszy odetchnęła. Nie wystawił jej.

– Spóźniłeś się Weasley. – spojrzała się ze złością na gryfona, skąpanego w promieniach słonecznych, na co on przewrócił oczami.

W jednej chwili zmniejszył dystans między nimi i usiadł obok niej na ławce. Nie panując nad sobą, Diana odsunęła się na jej skraj. Przerażała ja perspektywa siedzenia tak blisko do tego półgłówka. Jeszcze zaczęłyby wyparowywać jej komórki mózgowe.

Spojrzała się jednak na niego mimochodem, licząc że chłopak tego nie zauważy. Fred Weasley wyglądał całkiem w porządku w promieniach zachodzącego słońca. Zaraz na chwilę po pomyśleniu o tym Diana poczuła, że zwymiotuje jeśli jeszcze raz przez głowę przejdzie jej taka myśl. Wyglądał jak typowy Weasley. Rudy, piegowaty z prostacką urodą. Tak było zdecydowanie lepiej. Dziewczyna zaczęła zastanawiać się co widziały w nim te wszystkie dziewczyny, a w szczególności Johnson.

– Gapisz się. – stwierdził kpiąco. – Znaczy, nie dziwię Ci się. Też bym się na siebie gapił, gdybym mógł.

– Przejdź się do okulisty. – ucięła i natychmiast wbiła wzrok w ziemię przed nią, udając że ściółka jest bardzo interesująca.

Było jej trochę głupio, ale na siłę przybrała swoją groźną, obojętną minę, z której chłopak znał ja najlepiej. Fred nie ciągnął temat i beztrosko zaczął swoje kolejne wywody:

– Więc, jak się ma moja ulubiona ślizgonka? – poruszył zabawnie brwiami, co tylko wkurzyło pannę Collingwood.

Chłopak był w zdecydowanie zbyt dobrym humorze. Ewidentnie coś knuł, a Diana nie wiedziała jeszcze co. Postanowiła jednak nie wybiegać poza typowy scenariusz jej rozmowy z którymkolwiek z bliźniaków.

– Och, zamknij się Weasley. – burknęła wyraźnie podirytowana. Chciała znać decyzję chłopaka jak najszybciej i nie miała najmniejszej ochoty na zabawę w podchody z gryfonem. – No to jak? Jaka jest twoja decyzja?

Chłopak przez chwilę udawał zamyśloną minę, co powoli doprowadzało brunetkę do szału. Była przekonana, że gryfon się nad niczym nie zastanawia, tylko że sprawia mu przyjemność droczenie się z nią. Spojrzała na niego ponaglającym wzrokiem, a on zignorował to kompletnie. Co za matoł.

– Jeśli chcesz, żebym był twoim chłopakiem będziesz musiała skończyć z tym całym nazywaniem mnie po nazwisku. – odparł w końcu zaczepnie, a Diana poczuła jak kamień spada jej z serca. To chyba oznaczało tak.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz