Rozdział 43

357 29 18
                                    

Ogłoszony po pierwszym zadaniu Turnieju Trójmagicznego, bal bożonarodzeniowy wywołał w szkole niemałe zamieszanie, a Diana Collingwood z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy stanęła przed kolejnym trudem. Lekcją tańca dla Slytherinu. Wszyscy uczniowie powyżej trzeciego roku zebrali się w opustoszałej klasie, gdzie czekał już na nich profesor Snape. Nietoperz z lochów miał równie niezadowoloną minę na co dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. Weasley opowiadał jej, że McGonagall osobiście uczyła ich tańca, co oznaczało, że Snape miał robić to samo. Ta wizja naprawdę ją bawiła.

– Niestety, dyrektor szkoły uważa, że uczniowie tak szlachetnego domu jak Slytherin, potrzebują lekcji tańca – opiekun domu zacisnął usta w wąziutką kreskę i obrzucił ich chłodnym spojrzeniem. – Zupełnie jakby nie uczyli was tego od urodzenia w domach.

Kilka osób na Sali pozwoliło sobie zachichotać, co spotkało się z surowym spojrzeniem nauczyciela.

– Dobierzcie się zatem w pary, jak tego nie zrobicie, ja to zrobię. – wycedził Snape, a po chwili dodał: – Rees do mnie.

Diana uśmiechnęła się pod nosem. Widok Violet tańczącej ze Snapem musiał być prześmieszny. Na słowa nauczyciela jednak mało kto drgnął, a ten westchnął ze zrezygnowaniem i chłodnym głosem zaczął przydzielać wszystkich w pary. Całe szczęście nietoperz miał jeszcze na tyle rozumu w głowie, że Diana nie trafiła do pary ani z Cassiusem, ani z żadnym z największych przygłupów do roku. Tańczenie z Puceyem nie należało do najprzyjemniejszych, ale oboje po prostu unikali swojego wzroku i zbędnych rozmów, raz po raz zerkając z rozbawieniem jak Snape usiłuje tańczyć z Violet, z widocznym grymasem na twarzy.

Ślizgonka zareagowała głęboką ulgą, kiedy tylko lekcja dobiegła końca i nie musiała spędzać więcej czasu z kolegami z domu. Przez całe szkolenie, czuła na sobie wzrok Cassiusa, którego Snape przydzielił do Eloise. Wściekłe spojrzenie chłopaka ją całkiem krępowało, ale sprawiło również, że zaczęła zastanawiać się z kim chłopak pójdzie na bal. Właściwie temat partnerów na bal był obecnie gorącym towarem w Hogwarcie. Niemal każdy o tym mówił, a nie inaczej było w pokoju wspólnym gryfonów. Fred i George podeszli do stołu, gdzie ich młodszy brat siedział razem z Potterem i Hermioną z cwaniackimi uśmiechami na twarzy.

– Ron, pożyczysz nam Świstoświnkę? – zapytał George, a tamten zmarszczył brwi.

– Nie, właśnie dostarcza list – odrzekł Ron. – Po co wam?

– Bo George chce ją zaprosić na bal – mruknął sarkastycznie Fred, przewracając oczami.

– Bo chcemy wysłać list, ty wielkonosy głąbie – rzucił George, na co Ron automatycznie złapał się za nos.

– Do kogo wy dwaj właściwie tak wypisujecie, co? – zapytał Ron podejrzliwie.

– Ronald, trzymaj swój kinol z daleka. No chyba, że wolisz jak jest osmalony – odparł Fred, wymachując ostrzegawczo różdżką.

– No to jak... wy dwaj, macie już dziewczyny na bal? – spytał George, zabawnie poruszając brwiami.

– Nie. – odparł mu Harry.

– No to się lepiej pospieszcie, chłopaki bo wam sprzątną wszystkie najlepsze laski – poradził im Fred.

– A wy niby z kim idziecie?

– Mam dziewczynę, czubku. Zapomniałeś? – zadrwił z niego Fred, ale tylko jego bliźniak zauważył delikatne zarumienienie na jego twarzy.

– Z nietoperzycą?! – wykrzyknął młodszy brat. – Myślałem, że Ci przejdzie.

– Ronald! – wtrącił się George, rzucając wymowne spojrzenie na brata – Nie nazywaj tak jej!

– I ty przeciwko mnie?! – zawył chłopak, widocznie wstrząśnięty, a bliźniacy jedynie przewrócili oczami.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz