Rozdział 24

435 33 5
                                    

Wielka Sala została udekorowana w ciągu nocy i było to pierwszą rzeczą, jaką zauważyli uczniowie, schodzący tego dnia na śniadanie. Ogromne transparenty przedstawiające herby domów wisiały na ścianach, zaś za stołem nauczycieli wisiał największy z nich – sztandar z herbem szkoły. Cała szkoła była przygotowywana na przyjazd uczniów z innych szkół, którzy mieli odwiedzić Hogwart z okazji organizacji turnieju Trójmagicznego. Od dwóch tygodni nauczyciele biegali gorączkowo, instruując uczniów jak mają się zachowywać, aby zrobić jak najlepsze wrażenie.

Ozdoby naścienne nie robiły na Dianie szczególnego wrażenia, ponieważ była zbyt zaspana i zmęczona. Ostatnie dwa tygodnie musiała spędzać w ukrytym pomieszczeniu, w towarzystwie bliźniaków i dopatrywać ich eliksiru, dopóki nie stwierdziła, że był wystarczająco dobry. Ba, Diana była pewna, że jej eliksir był doskonały.

– Wiem, to dołujące – mówił ponuro George, kiedy dziewczyna siedziała z nimi przy stole gryfonów. Nie zwracała zbytnio uwagi na rozmowy bliźniaków, ponieważ miała ich po dziurki w nosie. Od początku warzenia tego eliksiru Fred stał się trzysta razy bardziej wkurzający i złośliwy w stosunku do niej, dlatego teraz przynajmniej nie miała większego problemu z rozróżnieniem ich. – ale jeśli nie będzie chciał z nami rozmawiać osobiście, poślemy mu list. Albo wetkniemy mu go w rękę, przecież nie może nas wciąż unikać...

– Kto was unika? – zapytał ich młodszy brat Ron, siadając obok nich, na co Diana się skrzywiła.

Ron zdecydowanie był równie wkurzający, co jego starsi bracia.

– Niestety nie ty – odrzekł Fred ze złością. Wolał, aby nikt nie przerywał im rozmowy.

– Co jest dołujące? – zwrócił się młodszy do drugiego bliźniaka.

– Że ma się za brata takiego rozwrzeszczanego pawiana – odpowiedział mu George, a Diana nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem.

Kiedy to zrobiła bliźniacy wbili w nią zszokowane spojrzenie, a jej zrobiło się głupio. Musi być bardziej czujna następnym razem. Jeszcze by sobie coś pomyśleli.

– No i co, macie już jakiś sposób na ten turniej? – wtrącił się Harry Potter. – Wciąż główkujecie jak się załapać?

– Pytałem McGonagall jak wybierani są reprezentanci, ale nie chciała mi powiedzieć. – stwierdził George z goryczą. – Powiedziała mi tylko, żebym się zamknął i dalej transmutował szopa.

– Ale mamy już sposób. – odezwał się Fred, a Diana nagle doznała olśnienia.

– Eliksir postarzający? – prychnęła Diana, starając się nie brzmieć zbyt wrednie. – Naprawdę?

Fred spojrzał na nią i na brata, a potem ochoczo kiwnął głową. Diana miała ochotę momentalnie wyśmiać jego głupotę. Jeśli naprawdę sądził, że kropla eliksiru postarzającego przejdzie test magicznego pokazu umiejętności Dumbledora to musiał być kretynem.

– Z całym szacunkiem, ale nie sądzę żeby zwykły eliksir postarzający był w stanie oszukać czary Dumbledora. – odrzekła rzeczowym głosem Hermiona, która jak zwykle musiała się wymądrzyć.

– Wstyd mi, że to mówię – powiedziała Diana z lekkim niesmakiem w głosie. – ale muszę przyznać, że Granger ma rację.

– Emm.. – zawahała się młodsza dziewczyna, najwyraźniej zdziwiona że ślizgonka nie zaczęła się z niej nabijać, jak to miała to w zwyczaju. – Dzięki?

Diana jedynie przewróciła oczami i wróciła do grzebania widelcem w swoim talerzu. Rozmowy jeszcze przez chwilę toczyły się wokół turnieju, a Diana miała ich dosyć. Przecież ten cały konkurs był czystą, niebezpieczną głupotą. Miała tylko nadzieję, że Cassius jednak się nie zgłosi.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz