Rozdział 60

365 32 7
                                    

Kolejne dni spędziła z Kieranem w domu rodzinnym, codziennie odwiedzając swojego ojca w szpitalu Świętego Munga. Przez ich dom przewinęła się masa aurorów, wśród których dziewczyna rozpoznała kilku absolwentów Hogwartu. Przeszukiwali dom, jednak nie znaleźli nic cennego. Ich skrzatka Osha, była przesłuchiwana kilkukrotnie, ale to też było na nic. Sprawcy rozpierzchli się zupełnie tak, jak gdyby nigdy ich tu nie było. Dianie jednak nie dawało to spokoju. Kiedy akurat nie odwiedzali Wyatta w szpitalu, zamykała się w swoim pokoju, rozmyślając o wszystkim, co ją dręczyło. Mimo licznych zapewnień, że są bezpieczni, wcale nie chciało jej się w to wierzyć. Tacy ludzie jak jej matka zawsze wracali. Ona to czuła.

W piątkowe popołudnie Wyatt Collingwood został zwolniony z pobytu w Świętym Mungu i wrócił ze swoimi dziećmi do domu. Kieran zajmował się ojcem jak mógł. Zwolnił się z treningów w Tajfunach i wybłagał trenera, o to aby ktoś zastąpił go w nadchodzącym meczu. Na ten czas przeniósł się również ze swojego mieszkania, z powrotem do ich domu rodzinnego, którego szczerze nie cierpiał. Bez Winony było tu jednak całkiem znośnie, pomijając grobową atmosferę, jaka panowała tu przez większość czasu. Kieran zapowiedział się zostać tu na dłużej, aby pomóc ojcu w powrocie do zdrowia. Oczywiście, Diana również chciała tu zostać, jednak dwójka mężczyzn stwierdziła, że to nie wchodzi w grę. Ślizgonka musiała chodzić do szkoły.

Ich ojciec spał spokojnie w swojej sypialni, mimo tego że było jasne, zimowe popołudnie. Diana nigdy nie widziała go tak osłabionego i ten widok łamał jej serce. Zwyczajowo, jedno z nich czuwało nad nim w trakcie snu, ale kiedy mężczyzna kazał im „zająć się swoimi sprawami, bo przecież nie jest inwalidą", nie mieli serca nie spełniać jego woli. Diana leżała żałośnie w swoim łóżku, próbując nie myśleć o tym jakie życie było okropne, ale to było trudniejsze niż sądziła. Chociaż teraz, cała jej rodzina (nie rozmawiali o Winonie, właściwie to oboje z Kieranem zachowywali się tak, jak gdyby ona nie istniała) była w komplecie i bezpieczna, to ciemne myśli ciągle ją dręczyły. Obawiała się reakcji ze strony matki, kiedy ta dowiedziałaby się o tym, że ani ona, ani Kieran nie zamierzali do niej dołączyć. Na domiar złego, Cassius ciągle wysyłał do niej listy, w których żądał aby wróciła do zamku, co już całkowicie wyprowadzało ją z równowagi. Chłopak nie umiał zrozumieć, że nie jest pępkiem wszechświata, a rodzina dla Diany liczyła się bardziej.

Nie miała pojęcia dlaczego, ale wśród najważniejszych rzeczy według Dumbledora i Snape'a znalazł się cholerny sweter z wydzierganą literą „F", pachnący tak że chciało jej się płakać. Nawet w domu nie mogła mieć świętego spokoju od wszystkich spraw, które męczyły ją w szkole. Dlatego też, wcale nie chciało jej się wracać. Gdyby wybór należał do niej, zostałaby w domu do końca swojego życia, próbując ochronić swoich bliskich, przed swoją własną matką. Brzmiało to całkiem pokręcenie.

Pukanie do drzwi jej pokoju wyrwało ją z zamyślenia. Niechętnie odburknęła coś na rodzaj „proszę", a czarnowłosa głowa Kierana, wsunęła się do jej pokoju.

– Coś z tatą? – spytała zaniepokojona, podnosząc się na łokciach.

– Nie, spokojnie – jej brat pokręcił głową. – Właściwie, chciałem spytać czy nie pomogłabyś mi z odgracaniem mojego starego pokoju? Nie było mnie ledwo rok, a zdążyli go całkowicie zapuścić.

Kieran, rzecz jasna planował teraz chwilowe wprowadzenie się do domu Wyatta. Po wielu naleganiach, aby tata zamieszkał z nim w Tutshill, chłopak przegrał sprawę i sam postanowił wrócić do domu na dłużej. Chłopak wyprowadził się niedługo po ukończeniu Hogwartu. Kiedy dostał ofertę grania w Tajfunach, stwierdził że musi być bliżej całej swojej drużyny. Teraz jednak opanował sztukę aportacji na tyle, że nie stanowiło to dla niego problemu.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz