Rozdział 56

354 30 14
                                    

Na dworze było już zupełnie ciemno i zimno, a pogoda w ostatnim dniu roku nie rozpieszczała nikogo. Mało kto miał ochotę na wyjście z zamku w ciągu dnia. Wszyscy uczniowie czekali jedynie na ostatni wieczór w tym roku, aby móc w końcu urządzić wymarzoną, noworoczną imprezę. Przez ostatnie lata nie było pełnej okazji do świętowania sylwestra w Hogwarcie, ponieważ większość uczniów wracała do domów na święta. W tym roku jednak, z racji Turnieju Trójmagicznego, wszyscy byli w zamku i prawie nikt nie mógł powstrzymać swojej ekscytacji. No, prawie wszyscy. Wszyscy poza Dianą.

Dziewczyna siedziała w kącie pokoju wspólnego ślizgonów obserwując jak uczniowie upijali się coraz bardziej. Część z nich była już kompletnie pijana, inni grali w butelkę, a jeszcze inni tańczyli zupełnie tak jakby jutra miało nie być. Ślizgonka w zamyśleniu sączyła swoje piwo kremowe, szukając wzrokiem znajomej twarz, jednak tłum młodszych uczniów zasłaniał jej widok. Właściwie to wcale nie miała ochoty tutaj być, Aaron zaprosił ją na imprezę w pokoju wspólnym Hufflepuffu i zdecydowanie wolałaby się tam znaleźć. Widok Violet, próbującej uczepić się Cassiusa Warringtona doprowadzał ją do szału, a chłopak sam niewiele sobie z tego robił.

Diana czuła się samotnie. Nawet Helena tańczyła gdzieś w tłumie, zupełnie pijana i lekko smutna, ponieważ Murphy wybrał imprezę Puchonów, zamiast spędzenia czasu ze swoją przyszłą lubą. Chłopcy nie grzeszą inteligencją, pomyślała wtedy Diana, kiedy Hayes jej o tym opowiadała. Jednak nawet Helena potrafiła zapomnieć o swoich troskach i bawić się mimo wszystko dobrze. Czarnowłosej ewidentnie to nie wychodziło. Jej myśli ciągle wracały do beznadziejności jaką był ten rok. Kiedy każdy wymyślał swoje postanowienia noworoczne – dziewczyna zapragnęła jedynie aby nowy rok był spokojniejszy. No i żeby w końcu spróbowała zapomnieć o Weasleyu.

Ale to było trudne, cholernie trudne. Zwłaszcza gdy miała na sobie sukienkę od niego, a w głowie tylko rozpamiętywała ich rozmowy i zbliżenia. Nawet całowanie Cassiusa nie zdawało się być dobrym rozproszeniem. Całując go, myślała tylko o tym krótkim, ledwo realnym spotkaniu w środku nocy na piątym piętrze z rudowłosym chłopakiem. O jego ciepłym oddechu na jej skórze i charakterystycznie słodko–miętowym zapachu. O tym jak bardzo tęskniła za jego żartami, wyrozumiałym spojrzeniem i głupkowatym uśmiechem, którym teraz obdarowywał Johnson. O tym, że nienawidząc jej i tak dał jej prezent na święta. Czy to był gest pojednania? Czy po prostu chciał się pozbyć wszelkich wspomnień z nią związanych?

– Skąd masz tę sukienkę? – usłyszała nad sobą lekko zachrypnięty głos Warringtona.

Dziewczyna zmrużyła oczy i zmierzyła swojego chłopaka wzrokiem. Była wkurzona, solidnie wkurzona. Najpierw chłopak nakazał jej przyjść na tę imprezę, tylko po to aby później nie zająć się nią ani przez chwilę.

– Po trzech godzinach w końcu się zorientowałeś, że istnieję? – spytała, zaciskając usta w wąską kreskę.

Nie obchodziło jej to, że był pijany i mógł zrobić się agresywny. Miała ochotę wypuścić z siebie wszystkie emocje, bo powoli już nie wyrabiała.

– Nie wyglądasz dobrze w czerwonym – stwierdził lodowato, słysząc jej odzywkę.

– Cóż, ja mam inne zdanie na ten temat – Diana wzruszyła ramionami, a chłopak się zagotował.

– Zatańczymy? – spytał Cassius drętwo, a sam wyglądał jakby zupełnie nie chciał tego robić.

Diana zmarszczyła brwi. Nie chciał się kłócić? To do niego mało podobne. Jednak dziewczyna nie uległa mu od razu, nadal zła za zostawienie jej.

– Violet Ci się znudziła?

– Daj spokój – Warrington przewrócił oczami na nią. – To nie ja usiadłem na początku imprezy w kącie, unikając każdego, a zwłaszcza swojego chłopaka.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz