Rozdział 34

408 32 16
                                    

Warrington wyglądał dosyć komicznie z językiem, dwukrotnie większym od jego głowy. Diana widząc to nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, zwłaszcza kiedy niedługo potem dołączyła do niego Lisa, którą ten „wypadek" przyprawił niemal o zawał. Obserwowała z rozbawieniem jak ślizgon i ślizgonka miotają się po pokoju wspólnym Slytherinu, z trudem utrzymując równowagę i próbując wyklinać wszystko i wszystkich. Kiedy z wielkimi problemami dwójka opuściła pomieszczenie, a banda kolegów Cassiusa asystowała im dla bezpieczeństwa, ślizgonka zaśmiała się krótko. Najwyraźniej nie było to zbyt dyskretne, bo w chwilę potem dopadła ją rozzłoszczona Violet Rees w towarzystwie swojej przyjaciółeczki.

– Bawi Cię to, zdrajczyni krwi? – jej głos był lodowaty i wyniosły, ale Diana wyczuła w nim złość i pogardę.

– Co? – spytała głupio Collingwood, starając się nie dać po sobie znać, że może mieć z tym coś wspólnego.

– Wszyscy przecież wiemy, że to twoi głupi i głupszy podali coś Cassiusowi – syknęła dziewczyna.

– Możesz mieć nas za idiotów, ale jedyną tu idiotką jesteś ty – wtrąciła się Eloise, patrząc się na Dianę ze złośliwym uśmiechem.

– Nie wiem o czym mówicie – stwierdziła czarnowłosa, chcąc zakończyć tę wymianę zdań.

Kłócenie się ze swoimi współlokatorkami i tak musiała znosić na co dzień, kiedy tylko drzwi do dormitorium się zamykały. Dziewczyny za punkt honoru obrały sobie uprzykrzanie jej życia, a Diana nie miała na to zbytnio ochoty. Violet prychnęła z kpiącym uśmiechem, błąkającym się po jej twarzy.

– Ciekawe jak twoja matka zareagowałaby na to, że jej córka puszcza się ze zdrajcą krwi – wysyczała Violet.

Diana się zagotowała i poczuła jak różdżka zaczęła palić ją w kieszeni. Nie kontrolowała swoich myśli, a tym bardziej ruchów, przez co w jednej chwili doskoczyła do ślizgonki. W złości przytrzymała ją za szatę i przystawiła różdżkę do jej gardła. Czy byłaby w stanie zrobić jej prawdziwą krzywdę? Tego, Diana wolała nie testować.

– Nie waż się mówić o mojej matce – wycedziła groźnie, a w oczach Violet widziała cień strachu.

Dziewczyna najwidoczniej bała się jej choć minimalnie. Próbowała jednak robić dobra minę do złej gry i otwierała usta, aby odpyskować, kiedy Diana niespodziewanie uciszyła ją szybkim Silencio.

Całe wakacje ćwiczyła używanie tego zaklęcia, jak tylko brat ją zdenerwował, więc była z niego całkiem zadowolona. Violet próbowała coś mówić, ale z jej ust nie dochodził żaden dźwięk. No, niech Eloise się teraz głowi jak ją z tego wyciągnąć, pomyślała z satysfakcją. Satysfakcja nie przyćmiła jednak jej złości i dziewczyna czym prędzej wybiegła z pokoju wspólnego na korytarz.

Violet miała rację. Ta myśl dźwięczała jej w głowie głośno i wyraźnie. Nawet jeśli jej związek z Weasleyem był udawany, jej matka nie pochwaliłaby jakiegokolwiek bratania się z zdrajcami krwi, jakimi była ich rodzina. Diana próbowała wyobrazić sobie reakcję jej matki, na to z kim się zadaje jej córka. Tłumaczenie, że nawet go nie lubi, nie zdałoby się na nic. Winona prawdopodobnie próbowałaby wydziedziczyć córkę za samą myśl o brataniu się z kimkolwiek z tej rodziny. Zrobiło jej się momentalnie przykro. Nawet nie dlatego, że żałowała że jej mama nie polubiłaby nigdy Weasleya (dziewczyna sama przecież go nie znosiła), ale dlatego że Diana nigdy w pełni nie będzie miała wolnego wyboru. Zawsze będzie musiała stawać przed oczekiwaniami matki, które sama nie wiedziała dokąd mogły ją jeszcze zaprowadzić, ale szczerze nie podobał jej się ich kierunek.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz