Rozdział 65

372 30 11
                                    

Diana otworzyła szerzej oczy. Nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa, będąc w zbyt dużym szoku. Jej serce zaczęło bić mocniej, kiedy patrzyła na zmieszaną minę Freda, który właśnie wyznał jej swoje uczucia.. chyba? Bo właściwie to powiedział jej, że coś do niej poczuł, ale..

– Ale to i tak bez znaczenia, teraz – powiedział smutno chłopak, spuszczając swój wzrok. – I tak jesteś z Warringtonem..

Nazwisko chłopaka, który stał się jej niedawnym oprawcą, przyprawiło ją o mdłości. Szczególnie w takim momencie.

– Po prostu, ja naprawdę nie chce Diana, żebyś cierpiała ani chwilę dłużej, przeze mnie i przez to jakim kretynem byłem. Nie zniosę oglądania Ciebie smutnej, ani chwili dłużej. Łamie mi się serce. Wiem, że to wszystko brzmi głupio, ale.. poważnie, przepraszam Cię. Czuję się, jakbym zjebał to wszystko i wiem, że to nie usprawiedliwienie ale ja.. no nigdy jeszcze nie byłem w takiej sytuacji. W sensie, żeby zależało mi na kimś i..

Fred zaczął się stresować milczeniem Diany, która jedynie go słuchała. Bardzo chciał dowiedzieć się o czym myśli, pomóc jej, poczuć co czuje i wziąć jej cierpienie na siebie. Niewiele myśląc szybkim ruchem złapał ją za nadgarstek, na co ona lekko syknęła z bólu.

– Co się stało? – spytał zaniepokojony, widząc jej reakcję i panikę w oczach. Coś było nie tak. Jego serce przyspieszyło i bez wahania podwinął rękaw jej szaty.

Białe opatrunki przeraziły go na dobre. Zabandażowane nadgarstki Diany i wystające spod nich siniaki, sprawiły że w jego oczach pojawiły się łzy. Fred przełknął głośno ślinę, a dziewczyna zamarła sparaliżowana. Nie mogła wyrwać mu ręki, chociaż bardzo tego chciała.

– Co to jest, Diana? – spytał grobowym tonem chłopak, wciąż trzymając jej rękę.

– Nic – odpowiedziała mu wymijająco, ale on tego nie kupił. Diana ledwo mówiła przez zaciśnięte ze stresu gardło. To nie tak miało być, myślała panicznie.

– Czy ty.. Znaczy, Diana – Fred zawahał się chwilę, a na jego twarzy dziewczyna widziała wyraźną panikę. – Okaleczasz się? Matko, Diana jeśli tak i to przeze..

– Nie – przerwała mu szybko, wyrywając swoją rękę. Naprawdę chciała zapaść się pod ziemię. – To nie tak, Fred. Nie robię sobie krzywdy.

– Ktoś Ci to zrobił? – mimo wstępnej ulgi, jaką poczuł chłopak, jego strach o dziewczynę zaczął przemieniać się w złość. Skoro sama sobie tego nie zrobiła.. Nie mógł znieść myśli, że ktoś mógłby chcieć ją skrzywdzić, a zwłaszcza..

– Uderzyłam się – próbowała się wywinąć, ale całe jej ciało zdradzało, że kłamała.

– Możesz mi powiedzieć prawdę, proszę – powiedział delikatnym głosem chłopak, a jego ton i pytanie sprawiły, że Diana znowu się rozkleiła.

Niekontrolowany wybuch płaczu, zdradził że coś jeszcze było nie tak. Oczywiście, Fred wiedział o jej sytuacji rodzinnej i o wypadku jej ojca, jednak.. Szczerze wątpił, żeby robił jej to ktokolwiek z rodziny. Widząc jej stan, chłopak natychmiast objął ją ramieniem i przytulił mocno do siebie, a Diana nie protestowała. Tak bardzo brakowało jej jego obecności. Wtuliła się jedynie mocniej, nie przejmując się już niczym. Fred był dla niej jak oaza spokoju, jedyny ląd na którym Diana mogła czuć się bezpiecznie. Szeptał jej uspokajające słowa, a płacz lekko ustawał, ale Diana nie zamierzała go puszczać. Ostatnie tygodnie były okropne i dopiero teraz mogła wszystko z siebie wyrzucić. Zwłaszcza po jego słowach.

– On ci to robi, prawda? – spytał w końcu Fred, zaciskając mocno zęby. Nie chciał jednak, żeby Diana się przestraszyła, więc delikatnie pogładził ją po głowie. – Warrington, tak?

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz