Rozdział 77

334 30 8
                                    

– Jaki on ma problem? – burknęła Collingwood w eter, przy śniadaniu, obserwując z daleka stolik gryfonów.

Dziewczyna agresywnie wbijała swój widelec w jajecznicę, rozciapując przy tym jedzenie na boki. Nie przejmowała się tym, że rękawy jej szaty były już brudne, bo wzrok skupiła na czymś innym. Przy stole Gryffindoru, Fred Weasley siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę, a Angelina Johnson beztrosko skakała wokół niego, nie zdając sobie sprawy z tego jak idiotycznie to wyglądało. Jednak to nie gryfonka najbardziej ją wkurzała.

– Co on sobie wyobraża? – ciągnęła Diana, zwracając uwagę Heleny na siebie. – Najpierw się ze mną całuje, a potem stopniowo zaczyna udawać, że nie istnieję!

– Całowaliście się? – zainteresowała się blondynka.

– Dawno, w walentynki – fuknęła wkurzona Diana. – Bez znaczenia, jeśli on zachowuje się jak skończony imbecyl.

– Dlaczego tego nie powiedziałaś wcześniej?

– Bo było miło i nie chciałam nic zapeszać – wytłumaczyła jej na prędko. – Ale sam to zrobił. Nic nie rozumiem..

Od ich rozmowy o Aaronie, minęło kilka długich dni, w ciągu których chłopak coraz bardziej jej unikał. Początkowo rzucał jej jeszcze jakieś zdawkowe „cześć" na korytarzach, ale gdy chciała z nim pogadać, wymigiwał się albo udawał, że jej nie słyszał. W końcu, unikał jej wzroku przy każdej możliwej okazji i pryskał z miejsca, w którym oboje akurat przebywali, szybciej niż gaśnie światło w lodówce. Diana nie wiedziała, co stanowiło nagłą przyczynę do zmiany jego podejścia i początkowo było jej zwyczajnie przykro. Dopiero potem zaczęła wściekać się na gryfona, kiedy zrozumiała że on wcale nie zamierzał jej nic wytłumaczyć.

– Może ma jakiś gorszy czas? – zasugerowała Hayes, odsuwając się nieznacznie od Diany. Dziewczyna coraz bardziej babrała się w swoim jedzeniu.

– Chyba z myśleniem – prychnęła. – Rozkapryszona niunia.

Piorunowała wzrokiem dwójkę gryfonów, ale wszystko było bezskuteczne, bo Fred ani razu na nią nie spojrzał. Angelina jedynie posłała jej sztuczny uśmiech, który Diana odebrała za triumfalny, co wkurzyło ją bardziej.

Obserwowała Freda i Johnson, a gdy gryfonka po raz kolejny nachyliła się nad chłopakiem, aby wyszeptać mu coś do ucha, Diana nie wytrzymała. Nie słyszała co mówiła, ale domyślała się, że nie było to nic co Collingwood chciałaby usłyszeć. Angelina nigdy nie darzyła jej sympatią, zwłaszcza po całym zawirowaniu jakie powstało wokół nich, a na dodatek Diana miała solidne podejrzenia, że to właśnie ona nasłała na nich Filcha w walentynki. Jeśli myślała, że w ten sposób uda jej się zepsuć im randkę i dalszą relację, myliła się. Fred sam robił to doskonale.

Przez resztę dnia, nie opuszczała ją jedna myśl. Co zrobiła źle? Czy powiedziała coś nie tak? A może Fred przejrzał na oczy i zrozumiał, że nie chciałby nic od dziewczyny takiej jak ona? Diana dobrze wiedziała jaki ma charakter i że nie jest najpiękniejszą miss wszechświata, ale sądziła że dobrze się rozumieli. Najwidoczniej grubo się myliła.

Myśli przeszkadzały jej w skupieniu się na zajęciach. Przez cały dzień bujała z głową w chmurach, na przemian zastanawiając się nad powodem zmian w zachowaniu chłopaka, razem z posyłaniem go do diabła. Na lekcjach była jedynie ciałem, no chyba że lekcje te odbywały się z gryfonami. Wtedy uporczywie starała się złapać uwagę Freda, co wcale jej nie szło.

– Teraz podzielę was w pary – z zamyślenia wyrwał ją głos profesor McGonagall, która prowadziła właśnie lekcje z transmutacji. – Każde z was przeczyta wzajemnie swoje wypracowania i wypunktujecie swoje błędy, a następnie razem opracujecie co jest kluczowe w transmutowaniu roślin w zwierzęta.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz