Rozdział 48

372 33 18
                                    

Następny dzień był senny. Bardzo senny. Z bijącym sercem, schodząc na śniadanie Diana miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie była pewna jak powinna podejść do wczorajszego zdarzenia w nocy, które ciągle rozpamiętywała. Udawać, że nic się nie stało? Skonfrontować go o to i przeprowadzić z nim rozmowę? Ale co miałaby tak właściwie mu powiedzieć? 

Hej, sorka że Cię pocałowałam wczoraj, to było głupie? Cześć, jeśli chodzi o wczorajszy pocałunek to niczego nie żałuję, bo zacząłeś mi się podobać? Szkoda tylko, że ja nigdy nie będę podobać się Tobie, ponieważ jestem tylko głupią ślizgonką?

To wszystko brzmiało równie idiotycznie. Zresztą, sama nie była pewna czy Fred jej się podobał. Lubiła go, ale myśl o tym, że mogłaby poczuć coś więcej do tego narwanego gryfona była tak absurdalna, że ledwo co przyjmowała ją do siebie. Postanowiła więc na razie siedzieć cicho i udawać, że nic się nie stało. Jakie było jej zdziwienie, gdy tym razem wchodząc do Wielkiej Sali, gryfon zdecydował się być w czymś pomocny i zachowywał się zupełnie tak jak zwykle. Nic dziwnego, nic nowego. Po prostu typowe udawanie.

Może i Fred zachowywał się bez zmian, ale na pewno tak się nie czuł. Pocałunek z zeszłej nocy zadręczał go przy każdym spojrzeniu na ślizgonkę. Myślał o tym na tyle intensywnie, że sam już nie był pewien czy to wydarzyło się faktycznie, czy może jednak sobie to ubzdurał, przyśnił lub cokolwiek jeszcze innego. Jedynym śladem, jaki świadczył o prawdziwości tego spotkania był brak jego swetra. Wszystko inne było takie samo jak wcześniej, no może poza jego wewnętrznymi rozterkami. Zadecydował jednak, że będzie robił to co najlepiej mu wychodziło do tej pory. Udawał, że nic się nie zmieniło. Jego relacja z dziewczyną i tak była wystarczająco miła. Rozmowa o tym zdarzeniu, lub co gorsza o jego uczuciach tylko wszystko by pogmatwała.

– Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc – rzucił żartobliwie złośliwym głosem na widok Diany, klepiąc wolne miejsce obok siebie.

Dziewczyna posłusznie usiadła obok chłopaka, czując jak przyspiesza jej puls. Czy to była jakaś aluzja?

– Bo ty za to przespałeś całą noc – wtrącił się George, patrząc podejrzliwie na tę dwójkę.

Fred poczuł jak rośnie mu gula w gardle, więc aby uniknąć niepotrzebnego stresu i tłumaczenia szybko odchrząknął:

– No pewnie! Jak król!

– Czym władasz ekscelencjo? Szlabanami? – zadrwiła przyjaźnie dziewczyna, zabierając się za swoje śniadanie.

Chłopak krótko się zaśmiał, a w głębi duszy oboje odetchnęli z ulgą. Wszystko było w normie. Jak zwykle. Nic się nie zmieniło. Zjedli swoje śniadania we względnej ciszy, zaczytując się Prorokiem Codziennym. Diana jednak czuła pewną nurtującą ją kwestię, która nie dawała jej spokoju. Starała nie spoglądać się zbyt długo w kierunki Angeliny Johnson, aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń, jednak było to trudniejsze niż myślała. Patrząc się na gryfonkę odczuwała dziwne ukłucie w żołądku, zupełnie tak jakby wszystko w środku wiązało się jej w supeł.

Po śniadaniu znalazła się sam na sam z chłopakiem, na pustym szkolnym korytarzu. Jedyne za co była wdzięczna to fakt, że nie musieli dziś mijać feralnego korytarza na piątym piętrze, bo nie wiedziała jak by się wtedy zachowała. Ciepło bijące od chłopaka sprawiało, że ciągle było jej przy nim gorąco, a przy nim jakby brakowało jej tlenu. Im dłużej z nim szła, tym bardziej stawało się to drażniące. Cisza również nie pomagała. Była ciężka, zupełnie tak jakby jednak nie wszystko było w normie.

– Mogę zadać Ci pytanie? – Diana w końcu odważyła się na przerwanie ich milczenia.

Fred poczuł narastający w nim stres. Pewnie teraz powie mi, że to wszystko było błędem, a ona żałuje całej znajomości ze mną, pomyślał rozpaczliwie, nie poznając samego siebie. Wolał zachowywać się tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Rozmowa o tym wydawała mu się trudna i z pewnością druzgocąca w skutkach dla niego samego.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz