Następne kilka chwil Diana pamiętała jak przez mgłę. Pamiętała to palące uczucie bezradności, kiedy osuwała się po krześle i zamazany widok przed oczami, kiedy Snape i Dumbledore próbowali tłumaczyć jej, że ojciec żyje. Nic jednak do niej nie docierało. Puste słowa dyrektora szkoły obijały jej się o uszy, ale Diana nie była w stanie nic z nich zrozumieć. Dopiero, kiedy Snape wręczył jej fiolkę eliksiru uspokajającego, a ona łapczywie go wypiła, obraz zaczął się klarować.
– Twój ojciec leży teraz w Świętym Mungu – Albus Dumbledore tłumaczył jej wszystko spokojnym głosem, a dziewczyna czuła się jakby była otumaniona. – Twój brat skontaktował się z nami, kiedy tylko to się stało.
Diana dotknęła swojej twarzy, która była cała mokra od łez. Ręce jej się trzęsły. W głowie dźwięczały jej słowa Snape'a. Jest w ciężkim stanie, zaatakowali go w grupie. Kto go zaatakował, do cholery?!
Diana czuła, że zna odpowiedź na to pytanie. Po minie Dumbledora nie dało się jednak niczego wywnioskować, więc dziewczyna była z tym sama, czując jak w każdej kolejnej chwili pogrążała się w spiralę okropnych emocji.
– Powiadomiliśmy go o twoim przybyciu, założyliśmy z profesorem Snapem, że chciałaby Pani znaleźć się teraz bliżej rodziny – kontynuował profesor, krzątając się po gabinecie nauczyciela.
Snape zacisnął jedynie usta w cienką linię i unikał patrzenia się na dziewczynę, co było jej na rękę.
– Oczywiście, że chciałabym go odwiedzić! – wykrzyknęła Diana, nie panując nad swoimi emocjami, a głos jej się łamał. – Czy podjęto odpowiednie środki bezpieczeństwa, czy dom..
– Panno Collingwood, zapewniam Panią, że nic już nie grozi Wyattowi – odparł dyrektor z opanowaniem na twarzy.
Głupi starzec! Doskonale wiedział, kim była jej matka i nic z tym nie zrobił!
– Czemu nie zareagowano wcześniej, przecież Pan.. – ugryzła się jednak w porę w język. Wątpiła, żeby dyrektor nic nie podejrzewał, ale na wypadek gdyby było inaczej wolała milczeć. – Kiedy mogę tam pojechać?
– Już zaraz. Podróżowała już Pani proszkiem Fiuu? – zapytał grzecznie, a ona miała ochotę krzyczeć.
Zamiast tego kiwnęła jednak głową, czując jak cała się trzęsie.
Kominek w gabinecie Snape'a zamigotał na zielono, kiedy dyrektor skończył przy nim majstrować. W następnej chwili nauczyciel eliksirów wręczał jej woreczek z proszkiem do transportu.
– Jeśli nie jest Pani w stanie, profesor Snape może polecieć z...
– Poradzę sobie – niegrzecznie mu przerwała i trzęsącymi rękoma nabrała trochę proszku.
– Przetransportowaliśmy już najważniejsze rzeczy do Pani domu – odezwał się Snape. – Wypiszemy Pani zwolnienie na tydzień.
Diana jedynie kiwnęła lekko głową, próbując ukryć zapłakaną twarz swoimi włosami. Nie czekając już ani chwili dłużej, weszła do kominka i wykrzyknęła adres swojego domu. Świat wokół niej zaczął wirować, sprawiając że czuła się jeszcze gorzej.
Dom był pusty, a Diana była słaba. Kiedy tylko wypadła z kominka, poczuła jak upada na kolana. Światła były pozapalane, zupełnie tak jakby ktoś przed chwilą tu był. Dziewczyna załkała cicho i poczuła na sobie małe rączki skrzata domowego, które jakby próbowały pomóc jej wstać.
– Panienko Diano, zaparzyłam herbaty – usłyszała jej cieniutki głos, który sprowadził ją do rzeczywistości.
Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy podnosiła się z ziemi. Gdzie to się stało? W ich domu? Gdzie go napadli? I dlaczego? Miała zbyt wiele pytań i za mało odpowiedzi. Dała poprowadzić się skrzatce w kierunku kuchni, gdzie czekała na nią parująca filiżanka czarnej herbaty.
CZYTASZ
Słowa niewypowiedziane | Fred Weasley
Hayran KurguDianę Collingwood od zawsze obchodziły tylko trzy rzeczy - eliksiry, reputacja oraz jej ukochany chłopak. Gdy dwie z nich przestają być pewnikiem, niezbyt lubiana ślizgonka jest gotowa odzyskać je za wszelką cenę. Nawet jeśli oznacza to wejście w po...