Rozdział 18

439 32 4
                                    

Diana Collingwood z zażenowaniem przechodziła przez próg Wielkiej Sali, trzymając, jak to zwykle od jakiegoś czasu było, Freda Weasleya za rękę. Dziś nie poszła w lewo, gdzie zazwyczaj siedzieli uczniowie domu węża. Ich kroki zmierzały w stronę stołu, gdzie uczniowie nosili czerwono–złote krawaty. Przeklęte czerwono–złote krawaty.

– Ekhm, ekhm – rudowłosy chłopak odchrząknął, kiedy znaleźli się w zasięgu wzroku wszystkich jego bliskich. To co miał zaraz powiedzieć było dosłownie ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę. – To moja dziewczyna Diana.

Dziewczyna w czarnej szacie ze srebrzysto–zielonym wężem wytłoczonym na piersi musiała zwalczyć swój grymas na twarz. Poczuła na sobie łypiące spojrzenie drugiego bliźniaka, którego odróżniła tylko dlatego, że Fred domniemanie stał obok niej. Gdzieś dalej Johnson wyglądała jakby chciała wygiąć swój widelec siłą woli. Zaraz naprzeciwko stojącej pary siedział z naburmuszoną miną młodszy brat bliźniaków, jego przyjaciółka Granger i oczywiście nie kto inny jak sam Potter we własnej osobie.

Pomachała niemrawo w stronę stolika, nie skupiając wzroku na nikim konkretnym. Czy było coś bardziej uwłaczającego?

– Cześć. – burknęła w ich stronę i usiadła przy stole, mając naprawdę zły nastrój.

Tego poranka zdążyła pokłócić się z Violet, zobaczyć obściskujących się Lisę i Cassiusa i rzecz jasna ściąć się z Weasleyem, którego obecność doprowadzała ją do szału. Nadal była urażona przez jego słowa, chociaż wolała ich nie wspominać. W jej umyśle chłopak był kompletnym zerem.

– Ronald – ślizgonka usłyszała po swojej prawej stronie donośny głos swojego „chłopaka", kiedy grzebała niechętnie widelcem w swoim talerzu. – Moja ukochana dziewczyna miałaby Ci coś do powiedzenia.

Fred spojrzał wyczekująco na Dianę. Jeśli już ona miała mu psuć humor to zamierzał postarać się, żeby jej dopiec. Przepraszanie któregokolwiek zdrajcy krwi musiało być dla niej niezłym upokorzeniem. Wbiła w niego wściekłe spojrzenie. Gdyby tylko mogła najchętniej wbiłaby też widelec w jego szyję. Aby zachować pozory wymamrotała jednak:

– Taa, sorry za tego cukierka. Na przyszłość nie jedz jak łakoma świnia wszystkiego co wpadnie Ci w ręce.

Jak gdyby nigdy nic wróciła do jedzenia swojego posiłku, kiedy to Ron Weasley wstał jak oparzony od stołu i wymierzył w nią oskarżycielsko palcem.

– To byłaś ty?!

Diana wzruszyła ramionami. Nie zamierzała nagle stawać się potulnym barankiem dla bandy jakiś głupich gryfonów. Nawet Fred Weasley nie mógł jej do tego przymusić, mimo że lekko kopnął ją pod stołem w kostkę.

– Mhm, – mruknęła beznamiętnie i zauważyła, że Potter również wstał, jakby w obronie swojego rudego przyjaciela. Momentalnie na twarzy Diany wymalował się złośliwy uśmiech, a Fred wiedział, że to oznacza kłopoty. – Hej, Potter. Jakie nieszczęście sprowadzisz na nas w tym roku? Nie wiem czy w czerwcu spodziewać się napadu stada wampirów, wilkołaków, a może jeszcze innych zbiegów z Azkabanu.

Siedzący obok niej Fred Weasley natychmiast znowu kopnął ją w kostkę, tym razem mocniej na co ona się skrzywiła. Potter już otwierał swoją buzię, żeby jej coś odpowiedzieć, kiedy rudy szybko mu przerwał i chwycił dziewczynę za ramię:

– Przepraszam Harry. Diana jeszcze nie do końca rozumie jak powinno się zachowywać w kontaktach międzyludzkich, prawda kochanie?

Dziewczyna rozważała, gdzie powinna wbić mu widelec, żeby zabolało najbardziej.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz