Rozdział 36

374 33 5
                                    

Przy łóżku Diany Collingwood leżała niewielka sterta pakunków. Były one kolorowe i ozdobnie opakowane, przez co znacznie wyróżniały się na tle ponurego i ciemnego dormitorium w Slytherińskich lochach. Dziewczyna obudziła się, leniwie przecierając swoje ciemne oczy. Podniosła się do pozycji siedzącej, a wtedy niemal natychmiast naskoczyła na nią ludzka postać, która zaczęła ją ściskać.

– Wszystkiego najlepszego, Di! – zapiszczała Helena, a zaspana dziewczyna nie bardzo wiedziała co się dzieje.

Z reguły nie przepadała za przytulaniem się, ale teraz była zbyt skonfundowana, żeby jakkolwiek zareagować. Blondynka przytulała Dianę, aż ta niemal nie straciła czucia w swoich ramionach, ale w końcu zebrała się w sobie i wyrwała się z jej uścisku. Czarnowłosa niemal natychmiast posłała jej mordercze spojrzenie.

– Pogięło Cię, Hayes? – spytała lekko zachrypniętym głosem, nie znając powodu na czułości ze strony przyjaciółki.

– Och tak – westchnęła dziewczyna – Przecież szanowna pani Diana Collingwood nie znosi się przytulać nawet w swoje urodziny.

Blondynka przewróciła oczami, patrząc na swoją przyjaciółkę, a po chwili zaśmiała się krótko. Diana uśmiechnęła się do niej słabo, chociaż mimo wszystko było jej miło, że dziewczyna o tym pamiętała.

– Dobra, dla Ciebie zrobię wyjątek – odezwała się w końcu czarnowłosa.

– Cóż za zaszczyt!

– Nie przesadzaj, Hayes – mruknęła dziewczyna i wstała z łóżka.

Była wdzięczna, że w dormitorium były same. Przynajmniej Violet i Eloise nie miały zamiaru psuć jej urodzin już od samego rana. Chociaż Diana nigdy nie świętowała swoich urodzin w jakiś wyjątkowy sposób, chciała się czuć przynajmniej komfortowo w dzień swoich siedemnastych urodzin.

– No, stara krowo – zagadnęła blondynka, po tym jak Diana przebrała się w swoją szatę. – Nie odpakowałaś jeszcze swoich prezentów.

Diana zmarszczyła brwi i podążyła wzrokiem za ręką przyjaciółki. Rzeczywiście, mała kupka prezentów leżała przy ramie jej łóżka. Zdziwiła się, bo zazwyczaj jedyne prezenty jakie dostawała były dostarczane przez sowią pocztę i zazwyczaj były to pieczołowicie zapakowane pamiątki rodowe. Oczywiście wszystko z pomysłu Winony Collingwood. Jej matka chyba przekręciłaby się na miejscu, jeśli ktokolwiek z jej rodziny wpadłby na pomysł wręczenia jej czegoś mniej wartościowego.

Helena wyczuła konsternację dziewczyny i zabrała się za stos prezentów. Rzuciła jej jeden z pakunków. Nieskromnie zaczęła od swojego prezentu. Z wyszczerzem na twarzy zachęciła Dianę do odpakowania go. Ślizgonka szybko rozerwała zielony papier prezentowy, a jej oczom ukazała się wyjątkowo zdobione puzderko. Po jego otwarciu ujrzała tam parę kosmetyków, które wyglądały na dosyć luksusowe. Róż do polików, korektor oraz prześlicznie świecące się cienie do oczu. W pudełeczku była jeszcze średnich rozmiarów fiolka z jakimś eliksirem. Dziewczyna spojrzała pytająco na przyjaciółkę.

– Na wory pod oczami – powiedziała wesoło dziewczyna. – Ostatnio miałaś ciężki czas i mniej snu. Przyda Ci się z powrotem trochę blasku.

– Dziękuję Helena – Collingwood uśmiechnęła się szczerze. Był to całkiem miły gest ze strony przyjaciółki.

– Tylko nie przesadź z tym upiększaniem się, bo Weasley jeszcze padnie z wrażenia – zaśmiała się blondynka, a Diana tylko przewróciła oczami.

Szczerze wątpiła, żeby cokolwiek co nałożyłaby na twarz zrobiło jakiekolwiek wrażenie na gryfonie. Zresztą, nawet tego nie chciała.

Diana była już trochę bardziej ośmielona i zabrała się za kolejne prezenty. Następnym pakunkiem był prezent od Aarona. Szczerze się zdziwiła, kiedy wypakowała z paczki bardzo eleganckie pióro, które według liściku od puchona, miało samo wyłapywać błędy przy pisaniu. Chłopak nigdy nie dawał jej jeszcze żadnego prezentu urodzinowego, a co dopiero takiego.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz