Rozdział 70

362 30 29
                                    

Po ledwo przespanej nocy, spędzonej na pocieszaniu Heleny, która przez pół nocy płakała jak bóbr, a drugie pół spędziła na wylewaniu żalów i zastanawianiu się nad powodami nagłej decyzji chłopaka, Diana była ledwo żywa. Cieszyła się, że zdążyła opanować do perfekcji zaklęcia wyciszające, bo Eloise i Violet nie dałyby im spokoju. Alexandra towarzyszyła im do połowy nocy, ale w końcu i ona odpadła, kiedy Helena po raz kolejny zastanawiała się co zrobiła źle. Dianę zjadały wyrzuty sumienia. Podczas gdy ona beztrosko gadała sobie z Fredem, chyba z nim flirtując, przy okazji czyszcząc kociołki mistrza eliksirów, jej przyjaciółka przechodziła przez osobisty kryzys. Którego Diana czuła się współwinna. W końcu to przez jej swatanie, jej przyjaciele zaczęli ze sobą być. A potem jej przyjaciel postanowił zachować się jak skończony dupek i zakończyć sprawy z Hayes, bez żadnego słowa wyjaśnienia.

To nie ty, to ja – prychnęła Diana przy śniadaniu, będąc rozjuszona do granic możliwości. Helena wyglądała jak siedem nieszczęść, a czarnowłosej było jej żal. Przecież jeszcze kilka miesięcy sama przechodziła przez coś podobnego. – Co za skretyniały idiota bez jaj, nawet nie umie skleić jednego logicznego zdania.

Collingwood nie miała pojęcia czy jej narzekania jakkolwiek pomagały Helenie, ale nie była nigdy mistrzynią w pocieszaniu. A na dodatek była naprawdę zła na Murphy'ego. Nie spodziewała się po nim tak niskiej inteligencji emocjonalnej i zachowania rasowego dupka. Przecież wszystko zdawało się być w porządku!

Dziewczyny szybko zjadły swoje śniadanie, które Helena ledwo co tknęła. Diana była w wyjątkowo bojowym nastroju. Jej przyjaciółka zasługiwała na wyjaśnienia, a Aaron nie miał w tym nic do gadania. Obrzuciła wzrokiem stół puchonów, ale nie znalazła tam chłopaka. Zamierzała skonfrontować go o całą tę sprawę, najlepiej tak aby Helena zrozumiała jakim kretynem jest, jeśli nie potrafił jej docenić.

– Cedrik, gdzie jest ten idiota? – spytała ślizgonka, szturmując na jego przyjaciela.

– Ten z sylwestra? Zdaje mi się, że Weasley siedzi tam.. – powiedział, wskazując na stolik gryfonów, z którego niemal od razu pomachał od niej Fred.

– Nie, nie ten – odparła zdeterminowana i zła, że puchon jej nie zrozumiał. – Murphy, wiesz ten wysoki, blondyn, kretyn, co lubi zrywać z dziewczynami bez wyjaśnienia.

– Och, wow umm – Cedrik Diggory zawahał się chwilę, patrząc zaniepokojonym wzrokiem na Helenę, która wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać. – Poszedł wcześniej do szklarni, chciał chyba coś poćwiczyć przed egzaminami.

Zadowolona z jego odpowiedzi, obróciła się czym prędzej na pięcie i rzuciła się szybkim krokiem w stronę wyjścia, uprzednio łapiąc Helenę za nadgarstek. Obiecała dziewczynie, że wyciągnie z niego wszystko co mogła, a Hayes usłyszy od niego oficjalne przeprosiny i wyjaśnienia. Na jej drodze stanął jednak ktoś jeszcze, dla kogo dziewczyna wcale nie przewidziała czasu w swoim napiętym grafiku.

– Diana hej, możemy pogadać? – Fred Weasley, zastąpił jej drogę.

On również nie przespał tej nocy dobrze. Tylko, że jego męczyło coś znacznie innego. O ile Diana pocieszała swoją przyjaciółkę i jej złamane serce, Fred przez cała noc obmyślał wady i zalety wyznania ślizgonce swoich uczuć. Kiedy rano wstał, powiedział sobie że to właśnie ten dzień, kiedy przestanie łudzić się, że nic między nimi nie ma. Nareszcie zebrał się na odwagę, zwłaszcza po tym co czuł kiedy ta pocałowała go wczoraj w policzek.

– Fred, przepraszam – powiedziała, pośpiesznie go wymijając. – Muszę znaleźć Aarona, to pilne.

– Ale.. Na chwilę? Proszę? – próbował gryfon, czując jak z każdą chwilą cała jego pewność siebie ulatuje w powietrze.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz