Rozdział 35

386 34 11
                                    

Jak lawina, w poniedziałkowy poranek gruchnęła wieść o zerwaniu Warringtona z młodszą ślizgonką Lisą. Diana wprost nie posiadała się z radości. Uznała to za bardzo dobry znak. Nie miała pojęcia, czy jest w tym coś co świadczyłoby o skuteczności jej planu, ale skoro nie miała już rywalki, Diana poczuła się lżejsza o jakieś tysiąc zmartwień. Kiedy była para wyszła ze skrzydła szpitalnego, już z językami w normalnym rozmiarze, Diana nie odrywała wzroku od chłopaka. Było jej właściwie trochę głupio za kawał jaki mu wycięła, ale z drugiej strony nikt od tego nie umarł. A Warrington zasłużył na małą nauczkę, nawet mimo uczuć jakimi go darzyła.

Ten dzień zapowiadał się wspaniale. Mijając Cassiusa w pokoju wspólnym, tym razem chłopak jedynie się jej przyglądał. W jego oczach nie widziała nienawiści ani chłodu, co uznała za jeszcze lepszy znak. Nie chciała sobie nic wmawiać, ale w głębi duszy liczyła że to co zobaczyła na jego twarzy było pewnym wyrazem skruchy. Ślizgonka uśmiechnęła się z satysfakcją. W wyjątkowo dobrym humorze odbyła dzisiaj wszystkie lekcje (zdobywając nawet kilka punktów dla Slytherinu, za poprawne udzielenie odpowiedzi na lekcji u McGonagall) i nawet Weasley nie był w stanie zepsuć jej świetnego nastroju.

Chociaż tak właściwie, w ostatnim czasie nie irytował jej aż nadto. Siedział cicho, kiedy miał siedzieć cicho, posłusznie wykonywał jej polecenia, a złośliwości jakie ze sobą wymieniali stały się już pewną formą rutyny. Może to właśnie wieść o zerwaniu Cassiusa i Lisy, sprawiła że dziewczyna popatrzyła się na gryfona łagodniejszym okiem. Jeszcze chwila i będzie miała go z głowy. To była jej ulubiona myśl, która motywowała ją jak nic innego. Ignorowała nawet wszelkie zawistne spojrzenia ze strony młodszych ślizgonek, a jeszcze gorsze od strony Johnson. Gryfonka naprawdę nie umiała poradzić sobie ze swoimi emocjami, co tylko bawiło Dianę.

– Paraduje cała uśmiechnięta, jakby na loterii wygrała – prychnęła Angelina Johnson w rozmowie ze swoją koleżanką Alicją Spinnet.

Bacznie obserwowała ślizgonkę, kiedy ta dosiadała się do Freda w Wielkiej Sali. Nie mogła znieść tego, że chłopak wybrał związek z Collingwood, a nie z nią.

– Daj spokój Angie – zaczęła Alicja, która miała już powoli dosyć narzekania Johnson. – Jestem pewna, że jakbyś z nim pogadała szczerze to wszystko by się zmieniło.

Alicja nawet nie wiedziała jak bardzo była bliska prawdy. Przez to, że w ostatnim czasie Johnson boczyła się na chłopaka i praktycznie nie dawała mu dojść do słowa, ten nawet nie wiedział że Angelina ciągle jest nim zainteresowana.

– Nie, bo on ma teraz tę swoją wyniosłą...

– O czym dyskutujemy miłe panie? – niespodziewanie zza jej pleców wyłonił się Goerge Weasley, który w przyjacielskim geście położył ręce na ramionach swojej przyjaciółki.

Z szerokim uśmiechem dosiadł się do koleżanek z drużyny, ponieważ nie chciał spędzać więcej czasu niż to konieczne w towarzystwie swojego brata i pewnej ślizgonki.

– O pewnej ślizgońskiej wiedźmie, która właśnie mota twojego durnego braciszka – wypaliła Angelina, dając upust swojej frustracji.

George westchnął ciężko. Trudno przychodziło mu ukrywanie tajemnicy brata, zwłaszcza wtedy gdy widział reakcje Angeliny na ich widok. Nie rozumiał po co mają dalej kontynuować tę dziecinadę, jeśli wyraźnie oboje coś do siebie czuli. Cóż, przynajmniej Fred twierdził, że coś czuje. Nie mógł jednak ot tak złamać słowa, które dał bratu i z wielkim ciężarem stanął w obronie czarnowłosej ślizgonki.

– Nie jest, aż taka zła – powiedział, choć sam w to nie wierzył.

Alicja przymknęła oczy ze strachu. Angelina mogła wybuchnąć w każdej chwili, a szczerze mówiąc męczyły ją już te sceny zazdrości. Spinnet też nie lubiła ślizgonki, ale bez przesady.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz