Rozdział 3

731 44 23
                                    

Mecz finałowy Bułgaria – Irlandia był prawdopodobnie największym wydarzeniem w czarodziejskim świecie, na jakim Diana Collingwood mogła kiedykolwiek się pojawić. Fanfary, fajerwerki oraz donośne śpiewy kibiców Quidditcha otaczały ją zewsząd, kiedy zasiadła w honorowej loży, wraz ze swoim bratem, ojcem oraz Cassiusem Warringtonem. Chłopak dziewczyny najwyraźniej oprzytomniał i zgodził się na siedzenie z nią, zamiast przyjąć propozycję Violet, przez co Diana nie mogła czuć się lepiej. Średnio interesowało ją to, co działo się na boisku. Wolała skupić się raz po raz na ukradkowym patrzeniu w przystojną twarz swojego chłopaka, który z zainteresowaniem śledził przebieg meczu, kibicując Bułgarii. Co jakiś czas widziała jednak, że jego wzrok uciekał w bliżej jej nieznanym kierunku, przez co dziewczyna zastanawiała się, co może być na tyle interesujące.

Jednego była pewna. Interesujący dla niej i dla samego Cassiusa, z pewnością nie byli Weasleyowie, którzy jakimś cudem również siedzieli z nimi w loży honorowej. Po wymienieniu swoich normalnych dla nich nieuprzejmości (Cassius zasugerował, że ojciec rodziny prawdopodobnie musiał sprzedać cały dom, wraz ze swoją żoną, aby kupić bilety dla swoich dzieci i Pottera oraz Granger) starali się nie zwracać na nich uwagi. Diana oczywiście wtórowała swojemu chłopakowi, bo jeśli w Hogwarcie znajdował się ktokolwiek kogo Warrington nie lubił, Diana również nie hamowała swoich docinek wobec niego. Dodatkowo bliźniacy Weasley, z którymi byli na roku, odkąd ślizgonka pamiętała byli strasznie wkurzający i głośni. Praktycznie każdy ślizgon jak jeden mąż darł z nimi koty od pierwszego dnia nauki w Hogwarcie. Collingwood nie mogła nic poradzić na to, że zwyczajnie czuła się lepsza od bandy rudowłosych, głośnych i durnowatych Weasleyów.

– Nie sądziłam, że będą wpuszczać tutaj plebs. – odezwała się głośno, patrząc wyniośle na któregoś z bliźniaków.

Na twarzy jej chłopaka pojawił się złośliwy uśmiech, za to jej brat posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Nigdy nie przepadał za tym, jaka dziewczyna robiła się w towarzystwie innych ślizgonów.

– Muszą obniżać swoje standardy. – zawtórował jej chłopak. – W końcu ktoś musi wyrabiać normę bezrobocia i biedy, żebyśmy my mogli być lepsi.

– Ej, Warrington! – krzyknął nagle jeden z bliźniaków. Diana nigdy nie potrafiła ich rozpoznać i szczerze mówiąc, nawet nie potrzebowała tego do szczęścia. – Bycie dupkiem to twoja forma ewolucji, czy może genetyczne uwarunkowanie, przez to że twoi starzy są kuzynami?

Niemal natychmiast chłopak został skarcony przez swojego ojca, a Cassius poczerwieniał ze złości. Bliźniak widząc to wybuchł śmiechem, tak donośnym i głośnym, że Diana poczuła jak coś się w niej gotuje.

– Lepiej mieć w ogóle starych, co nie Potter? – spytała się głośno złośliwie, zwracając się w stronę stojącego obok nich chłopaka w okrągłych okularach.

– Diana! – wtrącił się Kieran, na co dziewczyna przewróciła oczami.

Wiedziała jednak, że Cassius był zadowolony z jej odzywki, więc pozwoliła się uciszyć bratu. Przez chwilę z rozbawieniem oglądała, jak starsi bracia Weasley, próbują powstrzymać Ronalda przed wyrwaniem się w ich kierunku. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Diana wiedziała dobrze, co mówić aby zabolało i była z siebie dumna.

Reputacja Diany w szkole była dla niej ważna. Lubiła jak ludzie się jej bali, więc nie szczędziła nikomu złośliwości. Zresztą, przez to jak wychowała ją jej matka, Diana nie była pewna czy w ogóle potrafiłaby być dla kogoś miła. Tiara Przydziału, przydzielająca ją na pierwszym roku do domu węża tylko dołożyła do tego swoją cegiełkę, bo dzięki temu dziewczyna znajdowała się wśród ludzi o podobnych cechach i upodobaniach. Wśród tych upodobań na pierwszym miejscu była oczywiście rywalizacja z każdym napotkanym gryfonem.

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz