Rozdział 64

374 32 16
                                    

Kiedy Diana wróciła do swojego dormitorium, cała bezpieczna i zdrowa, jedynie nieco roztrzęsiona, opowiedziała wszystko Helenie, która z każdym kolejnym jej słowem była coraz bardziej przerażona.

– Jesteśmy idiotami, że puściliśmy Cię samą! – wykrzyknęła blondynka, gdy upewniła się, że są same. – Przecież, gdyby nie Fred, nie wiadomo co on mógłby Ci zrobić!

– To był George – Diana poprawiła ją markotnie, wciąż nie tryskając najlepszym humorem.

– Nawet lepiej – prefektka machnęła ręką. – Nie wiem jak zniosłabyś to, gdyby był tam twój jeszcze jeden dupkowaty były.

Diana też wolała sobie tego nie wyobrażać. Wystarczało jej kilka spojrzeń na Freda w Wielkiej Sali, przez ostatnie kilka dni, żeby zorientować się że uczucia jakimi go darzyła, nadal jej nie przeszły. Jego widok ciągle przypominał jej o rozgoryczeniu i zawodzie jaki poczuła w sylwestrową noc. Na wściekłość nie miała już siły.

– Przepraszam – wydukała Diana, unikając wzroku swojej przyjaciółki. – Nie chciałam robić wam kłopotu.

– To nie jest żaden kłopot – powiedziała Helena ostro, ale w jej głosie można było wyczuć matczyny ton. – Jeśli nie zamierzasz zgłosić tego do żadnego z nauczycieli, od teraz nie będziesz poruszać się sama. Nigdzie.

– Komu miałabym to powiedzieć? – prychnęła ze zrezygnowaniem. – Snape'owi? Już widzę jak mi wierzy, w końcu jest taki uczuciowy. Profesorze, bo Cassius robi mi kuku, czy możemy dać mu szlaban?

– Daj spokój, przecież gdyby przyszło co do czego, to nawet on by..

– Wolę wybrać brak samotności – przerwała jej Diana. Nie miała ochoty toczyć tej rozmowy w tym momencie i Helena chyba to zrozumiała.

– Nie zmuszę Cię do niczego, ale gwarantuję, że będziesz miała nas dosyć – powiedziała dziewczyna i przytuliła Dianę mocno. Czarnowłosa już dawno przestała oszukiwać się, że tego nie potrzebowała i odwzajemniła uścisk, dając upust swoim emocjom. – Sama będziesz nas błagać, żebyśmy pozwolili Ci pójść samej do Snape'a.

Słowa Heleny okazały się być prawdą. Diana nie miała pojęcia jak jej przyjaciele to robili, ale praktycznie nigdy nie była sama. Wiązało się to oczywiście z faktem, że wielokrotnie to Collingwood musiała towarzyszyć jednemu z nich przy ich obowiązkach. Z Aaronem przesiadywali w bibliotece lub w pokoju wspólnym puchonów, a przy Helenie, Diana na własnej skórze mogła odczuć, że nie ma czego żałować w nie byciu prefektem. Przyjaciółka ciągnęła ją na niezliczone liczby patroli, często kosztem snu Diany, ale wszystko było lepsze niż ryzyko, że Warrington znowu złapie ją gdzieś samą. Oczywiście, nadal ze sobą rozmawiali, ale zawsze miało to miejsce w obecności osób trzecich. Najczęściej dozorowała ich Helena, przy której Cassius nie miał odwagi zaczynać swoich jazd. Chyba plakietka prefekta, błyszcząca na jej piersi, nieco go wystraszyła.

Diana nie miała jednak pojęcia, że poza misternie ułożonym przez Helenę harmonogramem dla jej osoby, dziewczyna zaplanowała coś jeszcze.

– Wiesz co Aaron robi jutro? – zapytała Helena, kiedy przechadzały się jednego wieczora, patrolując korytarze na trzecim piętrze. – Ciężko złapać mi go, kiedy nie siedzicie razem w bibliotece, a skoro jutro masz alchemię, pomyślałam, że może zaprosiłabym go gdzieś.

– Och – czarnowłosa dziewczyna się zawahała. Zrobiło jej się głupio. Nie chciała ciążyć na ich związku. – Nie wiem, raczej. Nie mówił mi.

– Nie tak to miało zabrzmieć – naprostowała Hayes, widząc jak Diana spuszcza swój wzrok. – Nie przeszkadzasz nam. Po prostu, nie wiem.. on jakby się oddalał?

Słowa niewypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz