*Nie było nawet umówionej 18 , lokal świecił pustkami, kiedy Ewa z Johnem wspólnymi siłami usiłowali wyładować sprzęt z starego vana, teoretycznie mieli od tego ludzi, w praktyce jednak, przy małych koncertach woleli czymś takim zająć się osobiście. Brian, już w środku stroił gitarę. Roger... Bóg jeden wie co robi... Bo gdzieś go wcieło. A Freddie jak przystało na Divę maluje paznokcie ciągle siedząc na miejscu pasażera. Tak też właśnie zastał ich właściciel baru. *
David : (Podchodząc do auta) Eee przepraszam? Kim państwo są i co to za bałagan?
Ewa : (Wyskakując z vana) To są Queen, to jest nasz sprzęt a mnie przecież znasz.
David : O kurde stara ledwo cię poznałem a minęło ile 8 miesięcy? Nawet nie.
Ewa : Weźmy te rzeczy do środka, i przedstawię was sobie.
*I tak cała czwórka wzieła się za przenoszenie ciężkich wzmacniaczy Marshalla, z wyjątkiem Freddiego który niósł torbę z takimi bzdetami jak ciuchy dodatki i buty. Po 5 okrążeniach mieli w środku już chyba wszystko, dopiero teraz Ewa odkryła że bar jest pusty, było w nim tylko kilka osób zajmujących się przygotowaniem sali. *
Ewa : Więc to jest Brian May nasz gitarzysta, John Deacon gra na basie, a oto i nasza Diva operowa Freddie Mercury, gdzieś jeszcze powinien się szlajać taki wkurzający blondyn imieniem Roger który wygląda bardziej kobieco niż ja, a w zespole gra na perkusji. Kochani poznajcie się, oto mój kumpel David Martin.
David : Czujcie się jak u siebie, napijecie się czegoś?
Ewa : Masz te wódkę?
David : Jasne przyniosę, 6 kieliszków co nie?
Ewa : Taa 6. (Zamilkła czekając aż David zniknie w drzwiach) kochani... Gdzie jest Rog? Zaczynam się martwić... (nie tylko ona chciała zadać to pytanie widziała ogromny niepokój w oczach Briana)
Freddie : Jak zaraz się nie zjawi to kurwa nie wiem co mu zrobię.
*W międzyczasie Polka wzięła się za podpinanie sprzętu, przejechała palcami po strunach gitary Briana grając pierwsze akordy "Love of my life", aż nagle z wzmacniacza poleciały iskry i dym, dziewczyna sprawnym ruchem odłączyła gitarę ...Noż kurwa... Przeklęła w myślach ten cholerny pech *
Ewa : Kochani! Wzmacniacz nam się spalił.
John : Niedobrze (Biegnąc w jej stronę)
Freddie : Kurwa! Co za gówno.
Ewa : Ma ktoś śrubokręt!?
David : Po co ci on?
Ewa : Mamy problem techniczny.
David : Chodźcie, wypijemy a później przyniosę ci jakiś nóż czy coś.
Ewa : dzięki. (Wymamrotała pijąc kieliszek)
David : I jak?
Ewa : Całkiem dobra, będę tu częściej przychodzić.
David : Proszę. (Podając jej nóż) Może się nada.
Ewa : Powinno, Deaky pomożesz mi?
John : Jasne.
*Rozkręcili obudowę, a ich oczom ukazało się kompletnie spalone wnętrze urządzenia*
John : Z tym to już nic nie zrobimy.
Ewa : Widzę, trzeba jechać do studia po nowy.
John : Freddie cię nie puści już po 19 a próby jak nie było tak nie ma.

CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
FanfictionW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...