Ewa : No kurwa! Co jest z tym aparatem. (Przeklęła rzucając sprzęt na łóżko)
John : Ewa nie rzucaj nim, jak chcesz to zobaczę co się stało.
Ewa : O Widzisz i nareszcie działa, wystarczyło nim pożądnie jebnąć. To ruski sprzęt, on jest wręcz pancerny... Nie, to jest chujowe, kadr do dupy, światło za ostre. Fred weź prześcieradło i powieś je w oknie.
Freddie : Na karniszu?
Ewa : Takk.
Brian : ale przecież mamy zasłony.
Ewa : Wiem ale chcemy, miękkie światło, taki pozorny zachód słońca, a nie ciemności Egipskie. Niech ktoś kupi czerwone róże i trzeba przynieść z salonu poduszki.
Clare : Pójdę po te róże, ile ich wziąć?
Ewa : Tyle ile będzie, weź portfel Freda, jest w płaszczu na korytarzu, ja swój zostawiłam w domu.
Freddie : Aha!
Ewa : Później się rozliczymy, a teraz biegiem po te poduszki.
Freddie : Ja idę z Clare.
Ewa : Aha.
Freddie : Żeby chociaż te róże za mój hajs były ładne
*Po tych słowach, oboje wyszli z mieszkania, pojechali autem Clare do najbliższej kwiaciarni. Ta nazywała się "royal rose gardens"."Brzmi obiecująco", pomyślał Freddie, otwierając drzwi. Przy ladzie stała niska brunetka w okularach. Kobieta wyglądała na oko na jakieś 40-45 lat, nosiła zielony fartuch z logo kwiaciarni, miała włosy spięte klamrą, zajmowała się właśnie układaniem jakiegoś bukietu. Podniosła wzrok aby powitać klientów. *
Kwiaciarka : Dzień dobry, czym mogę służyć?
Clare : Potrzebujemy ciemno-czerwonych róż.
Kwiaciarka : Oczywiście, już podaję, a ile sztuk?
Freddie : A ile pani ma?
Kwiaciarka : Mam ich 216 .
Freddie : W takim razie poprosimy 216 tych pięknych róż.
*W czasie gdy kobieta zawijała róże papierem po 25 sztuk, uwagę Clare zwrócił stojący na regale między krasnalami ogrodowymi, a nasionami, karton były w nim różne Flagi, Brytyjskie, Amerykańskie, Francuskie, Pirackie, z logo "The Beatles" I tęczowe. *
Kwiaciarka : Czy to będzie wszystko ?
Clare : Proszę doliczyć te trzy flagi.
Kwiaciarka : (mierząc wzrokiem klientów) no cóż, aż mi wstyd takie rzeczy sprzedawać.
Freddie : Przepraszam bardzo , ile płacimy?
Kwiaciarka : 246£
Freddie : Proszę, miłego dnia.
*Kiedy weszli na korytarz, pierwszym co usłyszeli, był zirytowany głos Ewy, męczącej się z wybrakowanym kadrem. *
Freddie : Evie, kochanie, mamy dla ciebie dwie dobre wiadomości. Po pierwsze, mamy 216 róż, po drugie proszę, to dla ciebie (rzucił w nią flagą) dla was też mamy gołąbeczki, i nawet sobie kupiłem.
Ewa : A po cholerę mi 5 metrowa tęczowa Flaga?
Freddie : bądź kreatywna.
Ewa : Dzięki, stary. Dobra to lecimy z tym, te 16 róż porwijcie na płatki, z reszty trzeba zrobić jeden ogromny bukiet.
Clare : Zadowolona?
Ewa : wreszcie to wszystko jakoś wygląda. Rog, skup się, usiądź na łóżku z bukietem.
Roger : Tak?
Ewa : Spójrz w obiektyw, dobrze, teraz na Bri, wspaniale. Ok, ty usiądź tam z nim (popchnęła gitarzystę na łóżko) Ale nie tak, Roger odłóż kwiaty, wejdź mu na kolana, na mnie proszę, zajebiście i teraz spójrzcie sobie w oczy. Bosko i pocałunek . Idealnie. Połóżcie się.
Brian : Jak?
Ewa : Normalnie, przytul go i się połóż, oczy zamknięte, śpicie. Dobra, mamy to, chwila przerwy. Deaky pomóż mi.
John : Co jest, zdejmij to prześcieradło i powieś flagę.Clare : Gejowskie, ale zajebiste.
Ewa : Wiem. Zapraszam moich modeli pod okno. Ta różnica wzrostu, jest cudowna.
Roger : Jeb się, tania blond dziwko.
Ewa : Po pierwsze, nadal nie mam z kim, a po drugie, sorry stary ale to ty teraz robisz za blond tanią dziwkę Briana.
Roger : Nienawidzę cię Ewa.
Ewa : Wiem że mnie kochasz. A teraz proszę się przytulić. I to to ja rozumiem, pocałunek raz, cudownie, Bri pocałuj go w szyję. Ok mam, i jeszcze na koniec weź go na ręce. Zajebiście wyszło. Teraz miejmy nadzieję że ten gówniany aparat nie gubił ostrości.
Freddie : Podziękujcie nam za zmienienie waszego pokoju w burdel i za to że teraz w oknie macie tęczową flagę.
Roger : Taa, już was kurwa w podzięce całuje.
Clare : Ten kostium jest zboczony ale genialny.
Ewa : Wiem, jezu z tego co widzę to zdjęcia są świetne, wywołam je i wam przyniosę. Będę za kilka godzin.
John : Gdzie idziesz?
Ewa : Jadę do ciemni fotograficznej, chcę te zdjęcia na papierze. Jak poproszę Felixa, mojego znajomego to zrobi mi to od ręki i zdjęcia będą w kolorze, a o to chodzi.
John : Mogę jechać z tobą?
Ewa : Jasne że tak.
*Po jakiś 30 min byli już na miejscu, weszli do kamienicy, dzwoniąc do drzwi z dużym numerem 9 i napisem głoszącym "Studio Fotograficzne/Ciemnia Fotograficzna/Fotograf" Otworzył im +/- 20 letni chłopak. Miał bardzo długie jasno-brązowe włosy ,lekki zarost, uśmiechał się. Johnowi przyszło na myśl że wygląda całkiem jak Pan Jezus. *
Felix : Cześć Ewka, przepraszam ale czy John Deacon ?
John : Miło mi.
Felix : O Jezu! O Jezu Chryste! Mogę Umierać!
Ewa : Spokojnie, młody, John przyjechał ze mną, jestem managerem Queen.
Felix : "Młody" powiedział rocznik 56.
Ewa : Zgadza się panie rocznik 58. Deaky Felixa poznałam zaraz po przyjeździe,on świetnie mówił po rosyjsku, bardzo mi pomógł,jest waszym fanem, zwłaszcza twoim, gra na basie odkąd będąc u mnie, pierwszy raz usłyszał "A Night At The Opera"
John : Ojej, to bardzo urocze.
Felix : Przepraszam... Panie...
John : Jaki panie, mów mi po imieniu dobrze?
Felix : Jasne, chciałem prosić wiem nie wypada, ale... Mógłbyś mi się podpisać na gitarze basowej, albo pozwolisz sobie zrobić zdjęcie ?
John : Albo? Jeśli chcesz, mogę i to i to.

CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
FanfictionW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...