* "Czyś ty do cholery zwariował! " Krzyknęła Ewa kiedy Fred sprawnym ruchem podniósł ją, biorąc na ręce w stylu panny młodej. Mimo licznych protestów wniósł ją do "salonu" i tam odstawił, tylko po to aby zakryć jej oczy ręką. Kiedy zabrał dłoń z twarzy zdezorientowanej przyjaciółki, zobaczyła chłopaków stojących z ich ukochanym francuskim szampanem, tortem i biało-czerwonym bukietem róż którzy śpiewali "sto lat".*
Freddie : Wszystkiego najlepszego Evie! (Krzyknął jej wprost do ucha, całując w policzek)
Ewa : Ale jak? Skąd? Przecież nigdy wam nie mówiłam...
Freddie : To się nazywa dowód osobisty, a tam jest napisane 29 kwietnia 1956.
Roger : Czyń chonory i otwieraj tę butelkę, najlepszego stara .
Brian : Dzięki za wszystko, kochamy cię.
John : Zdrowia przede wszystkim zdrowia. (Życzył jej nie do końca zdając sobie sprawę z tego co ma się wydarzyć) .
Ewa : Dziękuję chłopcy, w ramach rekompensaty wieczorem idziemy do Heaven, ja stawiam.
Freddie : A...
Ewa : Tak, postaram się wyciągnąć Jima, do ludzi. Z resztą poczekaj zaraz zadzwonię i to Davida i do Jima. (Podeszła do telefonu wykręcając z pamięci numer)
David : Bar Heaven, w czym mogę służuć?
Ewa : Manager Queen, czym mogę służyć?
David : Boże ! Ewka! Sto lat staruszko! Kopę czasu.
Ewa : Dzięki wielkie! Wpadnę o 18:00 z chłopakami ok?
David : Jasne, z chłopcami z zespołu?
Ewa : No tak, mam się przebrać czy...
David : Nie, stara wbijaj na luzie, ochroniarz po ostaniej wizycie zna was bardzo dobrze.
Ewa : Dzięki, widzimy się wieczorem, paaa.
David : Trzymaj się.
Ewa : David nie może się doczekać, teraz tylko namówić jedną z najbardziej upartych osób na świecie. (To mówiąc znów wybierała numer)
Jim : Jim Hutton, słucham ?
Ewa : Hej skarbie mam taką prośbę.
Jim : O Ewka! To ty, wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i miłości. Już się boję, no co jest?
Ewa : Wiesz idziemy dzisiaj z chłopakami z Queen, do Heaven i ta myślałam. ..
Jim : Nie... Proszę cię... Nie...
Ewa : Ale dlaczego ? Oj błagam, będzie zajebiście.
Jim : Ewa ja po prostu nie jestem gwiazdą rocka jak wy, zrobię z siebie debila i tyle będzie.
Ewa : Co ty gadasz, no nie daj się prosić Jimmi przyjdź, bardzo mi zależy, ba nie tylko mi, Fred mnie pochlasta jeśli się nie zgodzisz.
Jim : No nie wiem.
Ewa : Jak ci się nie spodoba to kupię butelkę wódki i będziemy chlać w kiblu ok?
Jim : No już dobra to o której?
Ewa : 18:00 ?
Jim : 18:30 najprędzej.
Ewa : Dobrze to o 18:30 w Heaven. Kocham cię bardzo.
Jim : ja ciebie też, pa.
Ewa : Paa.
Freddie : I jak ?
Ewa : Ciężko było, ale się zgodził.
Freddie : Jezu! W co ja się ubiorę, Ewka ratuj!
Ewa : Załóż cokolwiek, naprawdę cokolwiek.
Freddie : Czyli?
Ewa : Pożyczę ci satynową czarną koszulę, do tego skóżane dzwony i będzie dobrze.
Freddie : Nie Ewa! Nie będzie dobrze! Będzie zwyczajnie! Rozumiesz?!
Ewa : O nie, tak nie będzie, jeszcze raz na mnie głos podniesiesz, a nigdzie nie idziemy. A wiedz, jeśli ja strzelę focha, to Jim już na pewno się tego wieczoru w Heaven nie pojawi. Zaufaj mi, znam go o wiele dłużej niż ty.
Freddie : Ja... Ja cię przepraszam... Evie...
Ewa : Wiem, wiem, miłość i tak dalej. Nie o to chodzi, przepraszam, brzmiałeś jak mój ojciec, parę koszmarnych wspomnień, to tyle.
Freddie : Nie chciałem...
Ewa : Kocham cię, nie przepraszaj. Muszę się przejść, za godzinę, max półtorej jestem z powrotem.
Freddie : Ale wszystko ok?
Ewa : Tak , jest w porządku, idę zapalić, i pozbyć się ze wspomnień krzyczącego ojca.
*Szła wolnym krokiem w stronę starej cześci miasta, bez celu, kiedy nagle wpadła na nią przestraszona i kompletnie zdezorientowana dziewczyna na oko 17-19 letnia. W ręce trzymała coś co sama Branicka bardzo dobrze znała, wysokie bo ponad 11 calowe buty do tańca. *
Ewa : Stało się coś?
Dziewczyna : La Princessa ?
Ewa : Jak masz na imię skarbie?
Dziewczyna : Lily.Ewa : Lily posłuchaj, nie warto, jestem byłą tancerką, Nicolas siedzi w więzieniu, młoda nie warto.
Lily : Wiem, ale powiedz co robić, mam długi, chorego chłopaka.
Ewa : Posłuchaj, postaram się ci pomóc, jestem Ewa, imigrantka z Polski, krawcowa bez perspektywy, a teraz, zobacz stoi przed tobą Pani Branicka, manager Queen, projektantka mająca kontrakt z Bibą. Na co on choruje?
Lily : Mój chłopak? On... On ma AIDS.
Ewa : AIDS... Ale...
Lily : Wiem, Ewa on umrze, a ja, ja nie umiem się z tym pogodzić.
Ewa : A ty?Lily : Ja nie mam odwagi się zbadać.
Ewa : Lily, nie jestem jakąś milionerką, to nie rozwiąże twoich problemów, ale weź ten 1000£ ja jakoś sobie poradzę.
Lily : Ale ja nie mogę tego przyjąć.
Ewa: Weź, ale nie popełniaj moich błędów. (Rzuciła odchodząc)
Lily : Jak ja ci to oddam Ewa ... Ewa! Wracaj! Ewa?!
Ewa : Nie oddasz, nie chcę ich, żegnaj Lily, powodzenia!

CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
Fiksi PenggemarW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...