XLVIII

29 1 0
                                        

* "Czyś ty do cholery zwariował! " Krzyknęła Ewa kiedy Fred sprawnym ruchem podniósł ją, biorąc na ręce w stylu panny młodej. Mimo licznych protestów wniósł ją do "salonu" i tam odstawił, tylko po to aby zakryć jej oczy ręką. Kiedy zabrał dłoń z twarzy zdezorientowanej przyjaciółki, zobaczyła chłopaków stojących z ich ukochanym francuskim szampanem, tortem i biało-czerwonym bukietem róż którzy śpiewali "sto lat".*

Freddie : Wszystkiego najlepszego Evie! (Krzyknął jej wprost do ucha, całując w policzek)

Ewa : Ale jak? Skąd? Przecież nigdy wam nie mówiłam...

Freddie : To się nazywa dowód osobisty, a tam jest napisane 29 kwietnia 1956.

Roger : Czyń chonory i otwieraj tę butelkę, najlepszego stara .

Brian : Dzięki za wszystko, kochamy cię.

John : Zdrowia przede wszystkim zdrowia. (Życzył jej nie do końca zdając sobie sprawę z tego co ma się wydarzyć) .

Ewa : Dziękuję chłopcy, w ramach rekompensaty wieczorem idziemy do Heaven, ja stawiam.

Freddie : A...

Ewa : Tak, postaram się wyciągnąć Jima, do ludzi. Z resztą poczekaj zaraz zadzwonię i to Davida i do Jima. (Podeszła do telefonu wykręcając z pamięci numer)

David : Bar Heaven, w czym mogę służuć?

Ewa : Manager Queen, czym mogę służyć?

David : Boże ! Ewka! Sto lat staruszko! Kopę czasu.

Ewa : Dzięki wielkie! Wpadnę o 18:00 z chłopakami ok?

David : Jasne, z chłopcami z zespołu?

Ewa : No tak, mam się przebrać czy...

David : Nie, stara wbijaj na luzie, ochroniarz po ostaniej wizycie zna was bardzo dobrze.

Ewa : Dzięki, widzimy się wieczorem, paaa.

David : Trzymaj się.

Ewa : David nie może się doczekać, teraz tylko namówić jedną z najbardziej upartych osób na świecie. (To mówiąc znów wybierała numer)

Jim : Jim Hutton, słucham ?

Ewa : Hej skarbie mam taką prośbę.

Jim : O Ewka! To ty, wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i miłości. Już się boję, no co jest?

Ewa : Wiesz idziemy dzisiaj z chłopakami z Queen, do Heaven i ta myślałam. ..

Jim : Nie... Proszę cię... Nie...

Ewa : Ale dlaczego ? Oj błagam, będzie zajebiście.

Jim : Ewa ja po prostu nie jestem gwiazdą rocka jak wy, zrobię z siebie debila i tyle będzie.

Ewa : Co ty gadasz, no nie daj się prosić Jimmi przyjdź, bardzo mi zależy, ba nie tylko mi, Fred mnie pochlasta jeśli się nie zgodzisz.

Jim : No nie wiem.

Ewa : Jak ci się nie spodoba to kupię butelkę wódki i będziemy chlać w kiblu ok?

Jim : No już dobra to o której?

Ewa : 18:00 ?

Jim : 18:30 najprędzej.

Ewa : Dobrze to o 18:30 w Heaven. Kocham cię bardzo.

Jim : ja ciebie też, pa.

Ewa : Paa.

Freddie : I jak ?

Ewa : Ciężko było, ale się zgodził.

Freddie : Jezu! W co ja się ubiorę, Ewka ratuj!

Ewa : Załóż cokolwiek, naprawdę cokolwiek.

Freddie : Czyli?

Ewa : Pożyczę ci satynową czarną koszulę, do tego skóżane dzwony i będzie dobrze.

Freddie : Nie Ewa! Nie będzie dobrze! Będzie zwyczajnie! Rozumiesz?!

Ewa : O nie, tak nie będzie, jeszcze raz na mnie głos podniesiesz, a nigdzie nie idziemy. A wiedz, jeśli ja strzelę focha, to Jim już na pewno się tego wieczoru w Heaven nie pojawi. Zaufaj mi, znam go o wiele dłużej niż ty.

Freddie : Ja... Ja cię przepraszam... Evie...

Ewa : Wiem, wiem, miłość i tak dalej. Nie o to chodzi, przepraszam, brzmiałeś jak mój ojciec, parę koszmarnych wspomnień, to tyle.

Freddie : Nie chciałem...

Ewa : Kocham cię, nie przepraszaj. Muszę się przejść, za godzinę, max półtorej jestem z powrotem.

Freddie : Ale wszystko ok?

Ewa : Tak , jest w porządku, idę zapalić, i pozbyć się ze wspomnień krzyczącego ojca.

*Szła wolnym krokiem w stronę starej cześci miasta, bez celu, kiedy nagle wpadła na nią przestraszona i kompletnie zdezorientowana dziewczyna na oko 17-19 letnia. W ręce trzymała coś co sama Branicka bardzo dobrze znała, wysokie bo ponad 11 calowe buty do tańca. *

Ewa : Stało się coś?

Dziewczyna : La Princessa ?

Ewa : Jak masz na imię skarbie?

Dziewczyna : Lily.

Ewa : Lily posłuchaj, nie warto, jestem byłą tancerką, Nicolas siedzi w więzieniu, młoda nie warto.

Lily : Wiem, ale powiedz co robić, mam długi, chorego chłopaka.

Ewa : Posłuchaj, postaram się ci pomóc, jestem Ewa, imigrantka z Polski, krawcowa bez perspektywy, a teraz, zobacz stoi przed tobą Pani Branicka, manager Queen, projektantka mająca kontrakt z Bibą. Na co on choruje?

Lily : Mój chłopak? On... On ma AIDS.

Ewa : AIDS... Ale...

Lily : Wiem, Ewa on umrze, a ja, ja nie umiem się z tym pogodzić.

Ewa : A ty?

Lily : Ja nie mam odwagi się zbadać.

Ewa : Lily, nie jestem jakąś milionerką, to nie rozwiąże twoich problemów, ale weź ten 1000£ ja jakoś sobie poradzę.

Lily : Ale ja nie mogę tego przyjąć.

Ewa: Weź, ale nie popełniaj moich błędów. (Rzuciła odchodząc)

Lily : Jak ja ci to oddam Ewa ... Ewa! Wracaj! Ewa?!

Ewa : Nie oddasz, nie chcę ich, żegnaj Lily, powodzenia!

(Nie) ukoronowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz