*Obudziły ją koty, nie potrafiła się gniewać na swoje kochane córeczki, ani tym bardziej im postawić, posłusznie zeszła do kuchni i dała im jeść. Było nieludzko wcześnie, 5:17 . Szurając kapciami powlekła się do łazienki, ku jej zaskoczeniu drzwi były zakluczone, a w środku paliło się światło.
Po kilku sekundach rozległ się szczęk zamka, polka została zmuszona do wykonania uniku, aby nie dostać drzwiami w twarz. Z pomieszczenia wypadł ucieszony wokalista, rzucając się na szyję nieprzytomnej z niewyspania przyjaciółki. *Freddie: Evie! Kochanie!
Ewa : Cześć skarbie, co tu robisz o tak eee...wczesnej porze?
Freddie : Dzisiaj sobota, a wiesz co to znaczy?
Ewa : Impreza?
Freddie : Takk.
Ewa : Ale przecież wychodzimy wieczorem.
Freddie : No i?
Ewa : Jest wpół do szóstej rano.
Freddie : Gołąbeczki zażyczyły sobie "prywatności", Deaky chyba śpi bo nie odbiera, a od ciebie mam klucze.
Ewa : Co ci tak wcześnie towarzystwa brakuje?
Freddie : Jestem cholernie samotny.
Ewa : Moje biedactwo, a koty?
Freddie : Z kotami mam grać w scrabble?
Ewa : Więc o to idzie. Jadłeś już coś?
Freddie : Nie.
Ewa : Zrobię nam naleśniki z owocami, zaparzę kawy i możemy grać.
Freddie : Kocham cię (pocałował ją w policzek)
Ewa : Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo.
*Podczas gdy dziewczyna robiła ciasto na naleśniki, Freddie przyglądał się jej siedząc na blacie kuchennym . Rozmawiali o wszystkim i niczym, gdy nagle rozległ się dźwięk telefonu. Co spowodowało że Polka odstawiła miskę i pobiegła do salonu. *
Ewa : Ewa Branicka się kłania, słucham (rzuciła automatycznie biorąc z szafki kalendarz i długopis.)
Jim Beach : Dzień Dobry, Ewo na którą godzinę ci pasuje?
Ewa : O 14:00 może być.
Jim Beach : Jasne, postaram się o innego przedstawiciela niż Roland...
Ewa : Nie, absolutnie, koniecznie muszę dziś rozmawiać, właśnie z Rolandem.
Jim Beach : Coś kombinujesz.
Ewa : Opowiem ci po drodze.
Jim Beach : Dobra załatwię to, do później.
Ewa : Paaa.
Jim Beach : A, jeszcze jedno, przyjechać po ciebie, czy dasz radę?
Ewa : Dam radę, tylko pamiętaj...
Jim Beach : Tak, tak ma nie być Paula.
Ewa : I pięknie, to widzimy się.
Freddie : Miami?Ewa : Tak, dzwonił w sprawie "Jazzu".
Freddie : Wiesz co, podoba mi się ta nazwa, jest intrygująca.
Ewa : Wiem , proszę. (Uśmiechnęła się podając mu kubki z kawą ) zjemy w salonie.*Po trzech godzinach gry, zmęczona sporem dotyczącym tego czy "Jazz" Jest słowem Polka się poddała. Nie wiedzieć czemu Fred w ogóle to zakwestionował, a tym bardziej skąd w nim nagle taki upór pod tym kątem. Ale Ewa była przyzwyczajona , więc tylko przewróciła oczami. Teraz już zapominając o kłótni, łaskotali się na kanapie. Przerwał im dzwonek do drzwi. Ewka wyrwała się przyjacielowi, biegnąc je otworzyć. Na progu, czego nikt się nie spodziewał, stała ciotka Karolina. *

CZYTASZ
(Nie) ukoronowana
FanfictionW wyniku perypetii rodzinnych młoda Polka Ewa Branicka trafiła do Londynu. Dziewczyna nie znosi tego miasta. Po roku spędzonym w sercu Wielkiej Brytanii, udaje jej się poukładać większość swoich spraw. Wtedy właśnie poznaje członków legendarnego zes...