XXXVI

38 1 0
                                        

*Obudziły ją koty, nie potrafiła się gniewać na swoje kochane córeczki, ani tym bardziej im postawić, posłusznie zeszła do kuchni i dała im jeść. Było nieludzko wcześnie, 5:17 . Szurając kapciami powlekła się do łazienki, ku jej zaskoczeniu drzwi były zakluczone, a w środku paliło się światło.
Po kilku sekundach rozległ się szczęk zamka, polka została zmuszona do wykonania uniku, aby nie dostać drzwiami  w twarz. Z pomieszczenia wypadł ucieszony wokalista, rzucając się na szyję nieprzytomnej z niewyspania przyjaciółki. *

Freddie: Evie! Kochanie!

Ewa : Cześć skarbie, co tu robisz o tak eee...wczesnej porze?

Freddie : Dzisiaj sobota, a wiesz co to znaczy?

Ewa : Impreza?

Freddie : Takk.

Ewa : Ale przecież wychodzimy wieczorem.

Freddie : No i?

Ewa : Jest wpół do szóstej rano.

Freddie : Gołąbeczki zażyczyły sobie "prywatności", Deaky chyba śpi bo nie odbiera, a od ciebie mam klucze.

Ewa : Co ci tak wcześnie towarzystwa brakuje?

Freddie : Jestem cholernie samotny.

Ewa : Moje biedactwo, a koty?

Freddie : Z kotami mam grać w scrabble?

Ewa : Więc o to idzie. Jadłeś już coś?

Freddie : Nie.

Ewa : Zrobię nam naleśniki z owocami, zaparzę kawy i możemy grać.

Freddie : Kocham cię (pocałował ją w policzek)

Ewa : Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo.

*Podczas gdy dziewczyna robiła ciasto na naleśniki, Freddie przyglądał się jej siedząc na blacie kuchennym . Rozmawiali o wszystkim i niczym, gdy nagle rozległ się dźwięk telefonu. Co spowodowało że Polka odstawiła miskę i pobiegła do salonu. *

Ewa : Ewa Branicka się kłania, słucham (rzuciła automatycznie biorąc z szafki kalendarz i długopis.)

Jim Beach : Dzień Dobry, Ewo na którą godzinę ci pasuje?

Ewa : O 14:00 może być.

Jim Beach : Jasne, postaram się o innego przedstawiciela niż  Roland...

Ewa : Nie, absolutnie, koniecznie muszę dziś rozmawiać, właśnie z Rolandem.

Jim Beach : Coś kombinujesz.

Ewa : Opowiem ci po drodze.

Jim Beach : Dobra załatwię to, do później.

Ewa : Paaa.

Jim Beach : A, jeszcze jedno, przyjechać po ciebie, czy dasz radę?

Ewa : Dam radę, tylko pamiętaj...

Jim Beach : Tak, tak ma nie być Paula.

Ewa : I pięknie, to widzimy się.
Freddie : Miami?

Ewa : Tak, dzwonił w sprawie "Jazzu".

Freddie : Wiesz co, podoba mi się ta nazwa, jest intrygująca.

Ewa : Wiem , proszę. (Uśmiechnęła się podając mu kubki z kawą )  zjemy w salonie.

*Po trzech godzinach gry, zmęczona sporem dotyczącym tego czy "Jazz" Jest słowem Polka się poddała. Nie wiedzieć czemu Fred w ogóle to zakwestionował, a tym bardziej skąd w nim nagle taki upór pod tym kątem. Ale Ewa była przyzwyczajona , więc tylko przewróciła oczami. Teraz już zapominając o kłótni, łaskotali się na kanapie. Przerwał im dzwonek do drzwi. Ewka wyrwała się przyjacielowi, biegnąc je otworzyć. Na progu, czego nikt się nie spodziewał, stała ciotka Karolina. *

(Nie) ukoronowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz